wtorek, 29 kwietnia 2008

Rachunek podany do stołu

W dniu wczorajszym (28 kwietnia) odbyło się spotkanie radnych powiatowych. Temat oczywisty - Szpital. Spotkanie miało charakter roboczy. Zwołane zostało przez przewodniczącego Rady Powiatu. Celem spotkania było uzgodnienie dalszych działań, jakie należy podjąć, by ratować to, co jeszcze da się uratować. A wszystko wskazuje na to, iż niewiele albo zgoła niczego nie da się uratować. Na spotkanie przybyli gremialnie przedstawiciele opozycji: Grażyna Zygan - Zeid, Kazimierz Bogucki, Jan Kalinowski, Marek Hołtra. Z członków Zarządu obecni byli: Beata Pona i Teresa Sibilak. Przybył również wiceburmistrz Góry Piotr Wołowicz w towarzystwie koalicjanta: Marka Biernackiego. W spotkaniu uczestniczyła dyrektorka Szpitala - Czesława Młodawska. Nieobecni, co już stanowi tradycję, byli: Jan Sowa, Stefan Mrówka i Tadeusz Birecki. Wiadomo, że za takie posiedzenia się nie płaci, to i się nie przychodzi. Dwaj pierwsi dżentelmeni, a rebours oczywiście, solidarnie przyłożyli się do obecnej sytuacji naszego Szpitala. Przypomnę, iż ta dobrana parka od wielu lat wchodzi w skład kolejnych Zarządów, nie wnosząc do ich pracy niczego, co warte byłoby najmniejszej wzmianki. Toteż spotkanie odbyło się bez nich a co za tym idzie bez uszczerbku na poziomie dyskusji, która się wywiązała w efekcie wystąpienia starościny Pony.
Że jest źle, wie każdy kto nie ma klapek na oczach a w głowie pokarmu dla koni. O tym, że rządząca nieudolnie koalicja nie potrafiła stworzyć spójnego i logicznego programu na godzinę "O", wie nawet mieszkająca na terenie powiatu wszelka fauna i flora. Przespano 17 miesięcy i teraz rączka w nocniku. Liczono na różne cuda byle tylko samemu nie wykonywać pracy wymagającej wiedzy, kompetencji i umiejętności organizacyjnych. Po wystąpieniu starościny, która scharakteryzowała sytuację Szpitala, zapadła na kilkadziesiąt sekund grobowa cisza. Bo co mogła powiedzieć opozycja, która - jak pokazał czas - od początku do końca w sprawie Szpitala miała rację? Ogłosić zwycięstwo? Upajać się poczuciem własnej mądrości? Owszem, można było. Myślę jednak, że każdemu podczas tych kilkudziesięciu sekund ciszy stanął przed oczami obraz zaprzepaszczonego dorobku kilku pokoleń naszych rodaków - górowian. I niejednemu ścisnęło się gardło, bo dzień zagłady Szpitala jest bliski, tak bliski, że nieomal namacalny.
I tak jak opozycja miała od początku rację, że taką polityką, czyli żadną polityką - bo obecna koalicja nigdy nie prowadziła żadnej długofalowej polityki wobec Szpitala - tak też i opozycji przyszło przerwać tę grobową ciszę. Kazimierz Bogucki z wyraźnym wzruszeniem i bardzo smutnym głosem powiedział raz jeszcze to wszystko, co mówił wielokrotnie a czego koalicja nie słuchała, bo udawała wszechwiedzącą. Nie mam drodzy Państwo po wczorajszej naradzie nawet sił i chęci, by pisać o tym, co ustalono. Powiem tak: niczego konkretnego. Sytuacja jest taka, iż aby uratować jeszcze cokolwiek, trzeba działać błyskawicznie. Starościna zakomunikowała, iż znalazła firmę, która ma opracować plan przekształcenia Szpitala. Firma ta zjawi się w następny piątek. W tym czasie dyrektorka Szpitala ma wraz z pracownikami Wydziału Finansów Starostwa przeanalizować finanse Szpitala. Analiza ta ma posłużyć do określenia stanu faktycznego finansów oraz zorientowania się na co nas stać. A pytanie jest proste: czy stać nas na przekształcenie Szpitala w spółkę ze 100% udziałem Starostwa? To, że długi Szpitala przejdą na starostwo jest przesądzone.
Jeżeli analiza wykaże, iż nie ma szans na to, by spółka nie przynosiła strat, pozostanie nam dzierżawa Szpitala chętnemu podmiotowi. W sytuacji, w jakiej się znajdujemy, nie oczekujmy, że czynsz z tego tytułu będzie godziwy. Bo tak to już jest w interesach, że ten, który jest w potrzebie, musi przyjąć warunki stawiane przez tego, któremu jest to obojętne, albo przynajmniej będzie udawał, że ma do dzierżawy Szpitala stosunek ambiwalentny.
Opozycja jako grupa ludzi poważnych i odpowiedzialnych wzięła udział w dyskusji nad tymi zamierzeniami. Koalicjanci - z wyjątkiem przewodniczącego i Teresy Sibilak - głosu nie zabierali, jako że podczas obrad - przypominam - koalicja była w stanie szczątkowym. Głos zabrał również Piotr Wołowicz, który na wstępie zaznaczył, iż to co powie, jest jego prywatną opinią. Przedstawił dość liberalne poglądy na temat form funkcjonowania Szpitala, np. postulował, by samorząd miał 49% udziałów w ewentualnej spółce a reszta należała do inwestora prywatnego. Oczywiście - wg niego - takie rozwiązanie daje rękojmię, iż spółka będzie lepiej zarządzana. Ale postawę członka PO mogę zrozumieć, bo to taka partia, która, gdyby gówno można było sprzedać, to biedakom tyłki kazałaby pozaszywać. Wiceburmistrz mnie tę swoją wysoce ideologiczną wypowiedzią nieco wkurzył.
Podczas spotkania przewodniczący próbował wmanewrować Marka Hołtrę w uczestnictwo w planowanym do powołania zespole, który ma się zająć przekształceniem Szpitala. Radny Hołtra odrzucił jednak tę propozycję, rozsądnie tłumacząc, iż taki zespół istnieje od listopada 2006 roku. Miał na myśli - i słusznie - Zarząd Powiatu. Oczywiście, że obowiązkiem Zarządu było przygotowanie planów na wspomnianą już godzinę "O". Jednak wiara radnego Hołtry w jakiekolwiek umiejętności członków Zarządu wzbudziła we mnie - w tych smutnych chwilach - pomimo wszystkiego wesołość.
Jesteśmy ze Szpitalem w punkcie wyjścia. Zmarnowano szmat czasu i dzisiaj przychodzi nam za to zapłacić. Płacimy my, mieszkańcy powiatu. Płacimy za niefrasobliwość rządzących, za negatywny wybór znaczącej części radnych, którzy na niczym się nie znają i poznać nie chcą, bo to ich przerasta. Przerasta ich wiedza o skomplikowanych mechanizmach rządzących obecnie życiem społecznym i ekonomicznym. I to nawet nie tylko przerasta, ale i przeraża. Płacimy za kolosalny błąd i upór Władysława Stanisławskiego, który jest kreatorem tej nieszczęsnej koalicji. Płacimy za poparcie udzielone przez burmistrzynię Góry - Irenę Krzyszkiewicz - koleżance po fachu, której tak naprawdę zrobiono niesamowitą krzywdę obarczając ją funkcją, do której pełnienia nie ma ona żadnych predyspozycji. Najgorsze jest jednak to, że za błędy dwojga ludzi przychodzi zapłacić 39 tysiącom mieszkańców ziemi górowskiej. (x)

Brak komentarzy: