Bycie radnym zobowiązuje. To fakt powszechnie wiadomy i nie podlegający dyskusji. Bywa jednak i tak, że radny się zapomina. I wówczas staje się to przyczyną ogólnej bulwersacji. Tak był dzisiaj. Oto na parking dla niepełnosprawnych w rynku, o godz. 13,03 zajechał jeden z gminnych radnych. Wysiadł z samochodu i udał się do pobliskiego sklepu.
Przechodnie zauważyli jednak, iż radny ten nie pozostawił za szybą biletu parkingowego. Jednostki mniej uświadomione zaczęły sarkać, że radnego prawo nie obowiązuje. Proszę jednak zauważyć, że te sarkania były bezzasadne. Tablica na parkingu informuje, iż inwalidzi posiadający kartę parkingową nie płacą za parkowanie w miejscu przeznaczonym dla inwalidów nic.
Z drugiej strony lud nasz z wielką ciekawością spoglądał za szybę samochodu radnego, by dostrzec tam rzeczoną kartę. Spozierał jednak nadaremnie. Za szybą nie było nic.
I przez to najdziksze myśli zaczęły wypływać z ust ludu naszego. Padło nawet straszliwe przypuszczenie: „parkuje na dziko!” I myśl ta rozprzestrzeniła się z szybkością cyklonu po rynku i okolicach. Zgorszenie powstało powszechne, bo radny łamie przepisy.
Znaleźli się też i tacy, którzy zdjęcia wykonywać zaczęli, by chwilę zgorszenia utrwalić. I przysłali mi zdjęcia anonimowość sobie zastrzegając, bo jak mówili: „obawiają się radnemu pod zderzak nawinąć”.
Cóż pozostało mi w obliczu widocznego kryzysu społecznego? Musiałem rzecz całą sprawdzić. I wyszło szydło z worka! Radny ów ma prawo do parkowania w miejscu dla inwalidów przeznaczonym i nie ma obowiązku wykupywać biletu parkingowego. Jest on bowiem posiadaczem grupy inwalidzkiej i odpowiedniego dokumentu z tym związanego. A więc radny jest w tym fragmencie czysty, jak od dawna nieużywany komin w naszej zamkniętej przed laty cukrowni.
W drugim jednak fragmencie radny ów jest winien zasiania zgorszenia publicznego w godzinach szczytu komunikacyjnego, tj. od 13,03 do 13,35. Miał on bowiem obowiązek ów dokument – przywilej wyłożyć za szybę swojego pojazdu. Tu radny ów nie dołożył należytej staranności. To mnie dziwi!
Słynie bowiem ów radny z dobrej pamięci. A mowy jakie prawić potrafi! Na nieodległej sesji Rady Miejskiej z palnął mówkę okolicznościową na cześć naszej pani burmistrz. Cóż to była za mowa! Jakież zdolności i cechy charakteru odkrywał radny ów w pani burmistrz. Wyraźnie widać było, że pani burmistrz nawet nie sądziła, że takie posiada. Radny ów był jak Kolumb odkrywający nowe lądy i oceany nieznane adresatowi mowy.
I w tym miejscu muszę Państwu posłusznie zameldować, iż najwyraźniej lud nie lubi tego radnego. Kiedy on wygłaszał swój pean miłości, troski i zachwytu publika chichotała, albo krzywiła się ironicznie. A byli i tacy, którzy szeptali: „O, coś on potrzebuje od burmistrza!”. „Liczy na miejsce na liście!”. Inni odmiennie interpretowali mowę radnego: „Stary wampir łaknie krwi!”, „Ciekawe, kiedy wbije jej nóż?!” A okrutne i najbardziej niesprawiedliwe było to: „Wazeliniarz!” Podłość ludzka nie ma granic! – proszę Państwa.
I dlatego, z bólem i szczerością, piszę te słowa. Chodzi mi o uzmysłowienie radnemu, iż świat i ludzie nie zawsze są do niego nastawieni. On stara się, jak może.
A inni? A inni zraz zdjęcia cyk, cyk i do Kanalii gnają! Ale on nie taki łatwowierny. On wie, że radny ów te człowiek godny najwyższego szacunku, autorytet moralny i wzorowy radny. I nie ma tu żadnego znaczenia, że ktoś mówi, iż całe miasto tego radnego nie cierpi. Phi! Co to za argument?! Co to za miasto?! 13 tysięcy mieszkańców!
piątek, 12 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
Chciałbym nadmienić, że komin w cukrowni jest cały czas używany. Prowadzona jest nadal produkcja pomady cukierniczej. Oprócz tego magazynuje się, pakuje i segreguje cukier.
no jakos dym z komina sie nie unosi!!! a o tym ze silos to magazyn to chyba wiekszosc wie;]
Oj widzę, że malutka wiedza na temat cukrowni, odpylania spalin itd. Silos to nie wszystko. Pracuję tam to chyba wiem:)
Prześlij komentarz