Na wstępie przeprosiny. Podając Państwu dane dotyczące pozyskanych przez gminę Góra funduszy okrutnie się walnąłem. A prawda wygląda tak.
Ogółem, za obecnej burmistrz Ireny Krzyszkiewicz, pozyskano 17.416.655 zł. To pierwsze sprostowanie. Teraz drugie: w roku 2010 pozyskano 6.983.227 zł. I by stała się finansowa jasność dodam – jednocześnie prostując – że planowane inwestycje będą kosztowały 17.731.322 zł.
Czy ja zawyżam dane? Wczoraj je zaniżyłem, gdyż rubryki mi się pomyliły. Na pozyskane przez gminę pieniądze zawierane są umowy. Ich wykaz zamieszczę Państwu jutro, by nikt mnie nie posądzał o manipulacje danymi.
Skarbnikowi gminy Góra – Markowi Balowskiemu – bardzo dziękuję za zwrócenie mi uwagi na popełnione błędy. Pana opracowania i zestawienia są doskonałe. Całkowicie niezamierzony błąd popełniłem ja.
Najgorsze mam za sobą. Czas przejść do spełnienia wczorajszej obietnicy.
Wspomniałem o remoncie sali widowiskowo – kinowej Domu Kultury. Sala jest piękna i na miarę naszych oczekiwań. Pamiętam słowa krytyki pod adresem burmistrza Tadeusza Wrotkowskiego za jej remont. Krytyka przycichła a sala pozostała. Takie jest życie.
Opowiedzmy trochę więcej o tej inwestycji.
18 listopada 2004 roku burmistrz Tadeusz Wrotkowski zawiera z firmą Europen Infrastrukture Group sp. z o.o. we Wrocławiu umowę, na mocy której wrocławska spółka zobowiązuje się do wykonania wniosku na dotację z UE oraz przeprowadzenia procedur przetargowych i wyłonienia wykonawcy robót. Chodzi oczywiście o zadanie o nazwie: „Aranżacja sali widowiskowej Domu Kultury w Górze”.
Za wywiązanie się z tego zadania spółka ma otrzymać wynagrodzenie w łącznej wysokości 24.000 zł plus VAT.
W tej kwocie 16.000 zł plus VAT przysługiwało spółce – w myśl umowy – za sporządzenie wniosku o dotacje i jej otrzymanie.
Wrocławska spółka przystąpiła do dzieła i rozpoczęto prace przy remoncie sali. Ewentualne dofinansowanie chciano uzyskać ze Zintegrowanego Programu Operacyjnego Rozwoju Regionalnego.
W dokumentach dotyczących budżetu gminy Góra założono, że wysokość dofinansowania miała wynosić 2.227.861 zł.
Sala była w budowie. A jak wiadomo, dopóki inwestycja jest nie zakończona nie ma podstaw, by żądać dofinansowania. Z chwilą zakończenia remontu można było oszacować realny koszt inwestycji i wystąpić o dofinansowanie. Burmistrz Tadeusz Wrotkowski o takowe wystąpił i czekano.
17 października 2007 roku Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego, Departament Regionalnego Programu Operacyjnego wystosowuje do gminy pismo, w którym proponuje nam zamiast wnioskowanej przez nas kwoty 2.227.861 zł dofinansowania w znacznie mniejszej wartości. W piśmie czytamy: „W związku z powyższym zwracamy się z prośbą o podjęcie do dnia 24 października 2007 r.(środa) do godz. 14,00 decyzji o realizacji projektu ze zmniejszoną kwotą dotacji z EFRR na 259.237,80 PLN oraz przekazania pisemnej informacji w tej kwestii na numer faxu 071-776-90-03”.
W sekretariacie burmistrza Tadeusz Wrotkowskiego do tego pisma przystawiony zostaje stempel, na którym widnieje data wpływu pisma z Wrocławia. Możemy tam odczytać datę: „19.10.2007”.
Ale dzieje się jakiś cud. Oto z sekretariatu burmistrza Tadeusza Wrotkowskiego wychodzi pismo datowane na dzień 18 października, które jest odpowiedzią na cytowany powyżej fragment pisma z Urzędu Marszałkowskiego.
W piśmie tym czytamy, że burmistrz Tadeusz Wrotkowski zgadza się na: „dotację (refundację poniesionych kosztów) w kwocie mniejszej od wnioskowanej”. Jednym słowem: burmistrz Tadeusz Wrotkowski zamiast kwotą 2.227.861 zł zadawala się 259.237,80 zł. Jest to kwota niższa o 2.019.623,32 zł.
Dziwne jest to, że zanim nadeszło pismo z Wrocławia i zostało ono oficjalnie zarejestrowane w sekretariacie burmistrza, już udzielono odpowiedzi. A mówią, że nie ma jasnowidzów!
Ale to nie koniec tej historii. O wyrażeniu zgody na tak drastyczną rezygnację wielkości dofinansowania nie informuje się Rady Miejskiej. Radni nadal trwają w najgłębszym przekonaniu, iż na remont sali otrzymamy ponad 2,2 mln zł.
Czy ja to zmyślam? Nie! Oto dowód. W wykazie zadań inwestycyjnych, przy pozycji „Aranżacja sali widowiskowej domu Kultury w Górze” nadal figuruje kwota 2.227.861 zł. Nikt – z wyjątkiem burmistrza – nie wie, że zrezygnował on z dotacji w tej wysokości.
Można – i trzeba – zapytać dlaczego?
Na koniec 2007 roku budżet naszej gminy ma zaplanowany deficyt w wysokości 1.388.014,89 zł. Wysokość tego deficytu liczona była wraz z uwzględnieniem po stronie planowanych dochodów dofinansowania w kwocie ponad 2,2 mln. Gdyby zamiast 2,2 mln zł ujęto w prognozie jedynie 260.000 zł wysokość deficytu ostro poszybowałaby w górę i wynosił by on ok. 3 mln zł. A z politycznego i wizerunkowego punktu widzenia była to rzecz wysoce niepożądana.
Po odejściu burmistrza Tadeusza Wrotkowskiego gminą od 9 stycznia 2008 r. rządzi komisarz Piotr Wołowicz. Na monity z Urzędu Marszałkowskiego dotyczących kolejnego potwierdzenia zgody na niższe dofinansowanie, odpowiada on negatywnie. Komisarz nie potwierdza gotowości przyjęcia resztek z pańskiego stołu, gdyż uważa, że tak poważną decyzję może podjąć tylko nowy burmistrz gminy. Jednocześnie komisarz przygotowuje projekt budżetu na 2008 rok. Po dotarciu do korespondencji z Urzędem Marszałkowskim kończy on fikcję polegająca na wpisaniu do projektowanego budżetu kwoty 2.227861 zł w rubryce dochody. 8 lutego Rada Miejska zatwierdza tę zmianę w budżecie.
Sprawę przeciąga się do wyboru Ireny Krzyszkiewicz na burmistrza, co następuje 6 marca 2008 r.
Nowa szefowa gminy absolutnie i kategorycznie nie zgadza się na marne grosze. Rozpoczynają się starania o przyznanie nam dofinansowania w pierwotnej wielkości. Długie i żmudne rozmowy trwają od marca do września. Szczęśliwie udaje się sprawę odkręcić i we wrześniu 2008 roku otrzymujemy dofinansowanie do wyremontowanej sali w wysokości 2.203.773,65 zł. W ten sposób aranżacja sali kosztowała budżet gminy niespełna 700.000 zł (całkowity koszt remontu – 2.970.481 zł).
Patrząc na salę i jej wystrój można powiedzieć, że z całą pewnością warta jest ona tych niespełna 700.000 zł. Jest też warta pieniędzy, które za jej remont zapłacono wykonawcy.
Jaki morał płynie z tej opartej na dokumentach powiastki? Taki, że w polityce trzeba mieć mocne nerwy i nie kierować się chwilowym impulsem. Tego zabrakło ówczesnemu burmistrzowi, ale nie zabrakło jego następcą. I jak tu nie wierzyć w przysłowie, że: „czas to pieniądz”.
piątek, 3 września 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz