Dziwne rzeczy dzieją się w Spółdzielni Mieszkaniowej „Wspólny Dom” w Górze. Kiedy przed rokiem spółdzielcy odwołali urodzonego prezesa Jerzego Żywickiego mogło się wydawać, iż sytuacja ulegnie poprawie. Spółdzielcy mieli nadzieję, że okres swarów i dyktatorskich rządów prezesa i jego klakierów z Rady Nadzorczej dobiegł niesławnego końca. Spodziewano się, iż nowa Rada Nadzorcza i Zarząd skupią się na sprawach spółdzielni. Po roku czasu okazało się, że spółdzielnia nierządem stoi.
W czerwcu 2009 roku wybrano nowe władze spółdzielni. Prezesem został Marek Downar a w skład Zarządu powołano Grzegorza Oberga, który został jego społecznym członkiem i Stanisławę Chrobak pełniącą również tę zaszczytną społeczną funkcję. Te trzy osoby podjęły się dbania o interes spółdzielców.
Walne Zgromadzenie wybrało również Radę Nadzorczą w składzie: Łucja Małyszczyk, Henryk Rzeszut, Dorota Szumczyk, Leszek Obiegły, Barbara Zalesińska, Andrzej Patronowski, Anna Dokładańska, Mirosław Wojtaś, Marek Kędziora (ostatnie trzy osoby dokooptowane zostały do RN podczas ostatniego walnego, które odbyło się 7-9 czerwca 2010).
Wybrano też Prezydium Rady Nadzorczej w składzie: sekretarz – Marek Kędziora, zastępca przew. – Łucja Małyszczyk, Andrzej Patronowski – przewodniczący.
Zmiana władz spółdzielni miała zakończyć epokę sporów, nieporozumień i nieufności w spółdzielni. Wszyscy tak sądzili nawet nie wiedząc, że w spółdzielni zapanują „porządki”, które podnoszą włos na głowie.
Prezes Marek Downar rozpoczął urzędowanie, bo to na nim spoczywa odpowiedzialność za bieżące funkcjonowanie spółdzielni. Okazało się jednak, że przewodniczący RN – Andrzej Patronowski oraz członek Zarządu – Grzegorz Oberg przejawiają pewne ciągotki do uszczknięcia władzy prezesa. I tak okazało się, że sporządzono osobną listę obecności, na której widnieją właśni e te dwa nazwiska. Panowie przychodzą do spółdzielni, składają podpisy na liście obecności, chociaż w rozumieniu Kodeksu Pracy nie są pracownikami spółdzielni. Trzeba podkreślić wyraźnie, iż pełnią swoje funkcje społecznie. Nie oznacza to jednak, że za darmo. Ale o tym później.
Obaj panowie nabrali takiej dziwnej maniery, iż zaczęli rozbić za obstawę prezesa. Prezes zasiadał w swoim gabinecie a obaj panowie nieustannie mu towarzyszyli. Najwyraźniej zamarzył im się triumwirat.
Sytuacja robiła się niezdrowa. Do prezesa przybywali petenci, którzy mieli różne sprawy do omówienia. Widok dwóch panów towarzyszących prezesowi budził ich zdumienie. Zdumienie owo przeradzało się wkrótce w konsternację. Jak Państwo zareagowalibyście na taką sytuację. Idziecie załatwić swoją sprawę i wasz rozmówca ma dowiedzieć się o pewnych delikatnych sprawach dotyczących Państwa sytuacji życiowej. Wiecie, że prezes ma obowiązek utrzymania waszej sprawy w tajemnicy służbowej. Ale obstawa? Ludzie piastujący funkcje społecznie?
Jeden z petentów nawet podkreślał, że chce rozmawiać sam na sam z prezesem. Andrzej Patronowski stwierdził wówczas, że: „prywatnie to można z prezesem w knajpie się umówić”.
Rok temu podczas walnego tenże sam Andrzej Patronowski powiedział, że „teraz wam pokażemy, jak się pracuje za darmo”. Przypomnieć warto, że oburzenie obu panów wywoływał fakt płacenia diet członkom RN. Pod hasłem skończenia z tym procederem doszli do władzy.
Ale jak mówi przysłowie: "punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”. I panom się odwidziało. Zechcieli kasy. I uchwalili sobie diety. 29 czerwca – trzy tygodnie po walnym uchwałą RN. Przewodniczący Rady Nadzorczej Andrzej Patronowski – otrzymuje 30% minimalnej płacy, wiceprzewodniczący – 25% minimalnej płacy, tyleż samo otrzymuje sekretarz, członkowie RN otrzymują po 20% minimalnej płacy.
Raz jeszcze przypomnę, iż dochodzili do władzy z hasłem skończenia z płaceniem za zasiadanie w RN. Można rzec, że okłamali spółdzielców. Co miesiąc kieszenie spółdzielców są odchudzano o ok. 2700 zł. Rocznie daje to kwotę ok. 33.000 zł. Ale spółdzielcy to udźwigną? Udźwigniecie?!
Z tymi dietami jest jeszcze inny problem. Prawny. Zarząd nie ma prawa uchwalić wypłacania diet. Może to zrobić tylko mi wyłącznie Walne Zgromadzenie. A jak Państwo zauważyli Zarząd nie kwapił się postawić tego zagadnienia na walnym. Spółdzielcą mogłoby się to nie spodobać i szlag trafiłby wybór. Walne się skończyło i wyszły prawdziwe intencje władz spółdzielni – pęd na kasę! Tę nieprawną uchwałę Zarządu podpisali: Grzegorz Oberg i Stanisława Chrobak.
Prezes Marek Downar nie godził się z takimi porządkami. Postanowiono więc spacyfikować prezesa. Sposób okazał się prosty. Prezesowi obcięto pensję. Zamiast 4000 brutto ma dostawać 3000. Na razie prezes jest na zwolnieniu i uchwała ta w życie nie weszła. Z uchwałą w tej sprawie też jest ciekawie. W Internecie pojawiły się jej dwie wersje. Która jest prawdziwa? A któż to wie! Chyba nawet jej twórcy nie bardzo wiedzą.
Pewnego razu prezes Downar wyjechał służbowo. Przewodniczący RN – Andrzej Patronowski – nie mógł się nadziwić, że prezes na podróż służbową nie bierze urlopu wypoczynkowego. Prezes wrócił i okazało się, iż panowie Oberg i Patronowski mają dla niego propozycję. Dotyczyła ona zatrudnienia siostry Grzegorza Oberga w spółdzielni. Jak motywował to zainteresowany rodzina miała zajmować się sprawami budownictwa i rozliczania zużycia ciepła.
W chwili obecnej rozliczenia zużycia ciepła przez spółdzielców dokonuje firma. Bierze ona 8 zł (było 8,60) rocznie od jednego miernika ciepła rocznie. Mierników jest ok. 5000 sztuk. Firma dysponuje programem komputerowym, fachowcami w tej branży i ma doświadczenie. W spółdzielni narodził się pomysł, by zakupić taki program i samemu mierzyć i rozliczać ciepełko. Problem polega na tym, że będzie to nowa działalność spółdzielni. Trzeba ją otworzyć, zgłosić do fiskusa i zdobyć też doświadczenie.
Ale w czym problem? Spółdzielnia najwyraźniej ma prowadzić politykę prorodzinną ze szczególnym uwzględnieniem rodzin RN i Zarządu, oczywiście.
Na chwilę obecną to w spółdzielni doszło do pomieszania kompetencji. Rada Nadzorcza i Zarząd stanowią jedność. Można powiedzieć, że oba te ciała stopiły się z sobą i mamy spółdzielczą Godzillę. „Ni pies, ni wydra – coś na kształt świdra”. Absurd? Ależ skąd. Celowa robota.
Ale jakby miało być inaczej skoro przewodniczący Zarządu Grzegorz Oberg uważa, że zarządzanie spółdzielnią jest sprawą polityczną. Można się z tym zgodzić pod warunkiem, że doda się, iż obecne zarządzanie spółdzielnią to przejaw głupoty. Teraz mamy komplet.
Sądne dni przeżywają też pracownicy spółdzielni. Ostatnio odbyła się „akcja złom”. Pracownicy spółdzielni, zatrudnieni przy pracach fizycznych, od zawsze zbierali złom. Wiadomo, jak to w tego typu firmie. Rurka, zlewozmywak, tam kuchenka gazowa – do ich obowiązków należy wymiana tych elementów. Stare gromadzili i co jakiś czas sprzedawali. Kupili sobie za to pralkę, kuchenkę mikrofalową, kawę, herbatę. I nikt się do tego nie przyczepiał. Ale przyszło nowe. Nowe, uczciwe, prawdomówne, dbające o interes spółdzielni (i własny, co widać coraz wyraźniej) i postanowiło, że koniec z tym. Przewodniczący Zarządu Grzegorz Oberg na wieść o sprzedaży złomu rozpoczął tourne po złomowiskach. Starał się ustalić kto z pracowników spółdzielni sprzedał złom i co stanowiło tenże złom.
W efekcie objazdu posiadł on jakże pożądaną wiedzę na interesujący go temat. W ramach dyscyplinowania pracowników odebrano im kuchenkę mikrofalową.
Z drugiej strony na tę rzecz tak spojrzeć należy. Demokracja, demokracją, ale żeby pracownicy – fizyczni! – mieli mikrofalę?! Wszak takie urządzenie to mogą mieć członkowie Zarządu, RN. Muszą przecież jakoś odróżniać się od plebsu. Szkoda tylko, że nie pomyśleli, iż aby wyraźnie się odróżniać od plebsu mogą okazać swoją inność i konsumować z parnika. Dużo ich jest a parniki to mają swoją wyporność, że klękajcie narody!
Ostatnio pracownicy „zachęcani” są do podpisywania oświadczeń, że spółdzielczym sprzętem nie będą wykonywali prac poza spółdzielnią.
Ciekawe dlaczego ma to dotyczyć tylko pracowników fizycznych?! A czemu podobnego świstka nie podpisze Grzegorz Oberg, który nie tak dawno pożyczył dla swoich prywatnych celów kosiarkę spółdzielczą. A nie, nie, nie! Zapomniałem się. Przewodniczącemu Rady Nadzorczej wolno. On jest ponad prawem.
A jaki ubaw jest w spółdzielni z rana! Na „blokach” opowiada się legendy o porannych odprawach dla pracowników. Uczestniczą w nich – uwaga! – członkowie Rady Nadzorczej. Takie jaja!
Jak Państwo widzą władza nie zawsze wychodzi ludziom, którzy ja pełnią na zdrowie. W tym przypadku sprawowanie władzy przez ludzi, których wymieniłem nie służy ani im, ani spółdzielcom. Władza okazała się dla tych ludzi trucizną.
Zjawisko takie nie jest zbyt częste, ale „zajob wodzostwa” zdarza się stosunkowo rzadko. Czesław Miłosz napisał kiedyś taki wiersz, którego fragment chyba tak leci:
Strzeż się wariatów. Ci są mili,
Póki w zakładach ich więzili,
Albo trzymali w zwykłej stajni.
Są dziś wariaci m i a r o d a j n i.
Ten fragmencik dedykuję Państwu do rozważenia przez zbliżającymi się wyborami. I jeszcze jedno. W spółdzielni władza chce zrobić nadzwyczajne walne. Cel – zmiana statutu. A dokładnie punktu mówiącego, iż prezesem może być tylko osoba z wyższym wykształceniem. Poprawka ma zlikwidować ów wymóg. Ktoś szykuje sobie stołek?
wtorek, 21 września 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz