wtorek, 30 listopada 2010
Deficyt - wyższa forma zarządzania
Cel jest jak najbardziej szlachetny, bo zmodernizowanie izby przyjęć wymagane jest przez Rozporządzenie Ministra Zdrowia (tzw. „ustawa koszykowa”). Przedsięwzięcie ma kosztować ok. 440 tys. zł. Dyrekcja ma zamiar wykonać przebudowę własnymi siłami, co obniży koszt inwestycji.
A sytuacja finansowa szpitala nie jest ciekawa. Z informacji przesłanej przez dyrekcję szpitala wynika, że za okres czerwiec – grudzień 2010 roku szpital osiągnie wynik finansowy w postaci zysku w wysokości ok. 50.000 zł. Pomimo tego dyrekcja informuje starostwo, że może wystąpić niedobór środków finansowych – bez realizacji inwestycji. Niedobór ten ma mieć wysokość ok. 200.000 zł. Jeżeli dodamy do tego jeszcze konieczność remontu izby przyjęć deficycie zamknie się w okrągłej kwocie ok. 400.000 zł.
Równie interesująco przedstawia się perspektywa dochodów za I kwartał 2011 roku. Bez nadlimitów oraz kosztów sprzedaży dyrekcja planuje wynik finansowy w postaci straty w wysokości ok. 200.000 zł. Strata ta spowodowana jest – tak twierdzi dyrekcja – poprzez konieczność odpisania środków na Zakładowy Fundusz Świadczeń Socjalnych, co ma kosztować ok. 200.000 zł.
Ale to nie koniec budujących opowieści dyrekcji szpitala. Za I kwartał 2011 roku zakłada się niedobór środków finansowych w wysokości ok. 400.000 zł. Ma to być spowodowane odpisem na ZFŚS, spłatami rat dla Urzędu Skarbowego, zakup agregatu prądotwórczego, zakup lub leasing ambulansu.
Teraz te niedobory, jak je dyrekcja ślicznie nazywa, zsumujmy. Razem będzie to kwota rzędu ok. 800.000 zł, która ma się ujawnić pod koniec marca 2011 roku.
Przypomnieć należy, że do tego należy dodać ok. 165.000 zł, jakie dyrekcja chce otrzymać jeszcze w tym roku na zakup aparatu do znieczuleń oraz lampy wieloogniskowej.
Dla pełnego rachunku dodać też należy, że za szpital spłacamy kredyt w wysokości – w tym roku – ok. 950.000 zł. Pożyczyliśmy również szpitalowi 250.000 zł, które ma on nam zwrócić do końca roku (nawiasem mówiąc, ciekawe z czego?). I niech ktoś powie, że powiat nie łoży na utrzymanie szpitala!
Powróćmy do ZFŚS. Niegdyś na koncie tego funduszu były pieniądze. Około 1 mln zł. To pieniądze pracowników. Później, ze względu na złą sytuację szpitala, zaprzestano tworzenia tego funduszu. Od stycznia 2011 roku będzie on tworzony ponownie, bo taka jest wola załogi. By być w zgodzie z prawdą należy dodać, że dyrekcja tworzy ZFŚS pod naciskiem pracowników a nie z własnej i nieprzymuszonej woli.
Związki zawodowe wystąpiły z pismem do dyrekcji szpitala z prośbą o wyasygnowanie kwoty 60.000 zł celem dokonania dodatkowej wypłaty na rzecz pracowników w związku z grudniowymi świętami. Dyrekcja odpowiedziała odmownie. Jedna z pielęgniarek podczas spotkania z dyrektorką Młodawską stwierdziła nawet, że brak zgody na wypłacenie tych pieniędzy jest karą za tworzenie funduszu socjalnego. Dyrektorka tego zarzutu nie skomentowała.
Zapowiada nam się akcja protestacyjna w szpitalu. Związki zapowiedziały dyrektorce szpitala, iż w razie niespełnienia wszystkich postulatów związkowych, związki podejmą akację protestacyjną, a o formie tej akcji powiadomią dyrekcję.
Jak Państwo widzą kondycja finansowa szpitala jest tragiczna. Niekończąca się litania żądań dyrekcji szpitala wobec starostwa nie ma końca. Trzeba sobie powiedzieć jasno – finansowa kondycja starostwa nie pozwala zaspokoić tych roszczeń nawet w 10%.
Są dwa wyjścia z tej sytuacji. Starostwo zaciągnie kolejny kredyt i da pieniądze szpitalowi. Znając apetyt dyrekcji szpitala nie można brać mniej niż z 5 mln zł. Dyrekcja da rady to skonsumować.
Można też zaciągnąć mniejszy kredyt. Wystarczy 50.000 zł. i za ten kredyt przeznaczyć na spuszczenie dyrektorki ze stanowiska. Niech uszczęśliwia głogowskie szpitale! Proszę tez pamiętać, że te ok. 50.000 zł odprawy zagwarantowała Młodawskiej „Bukietowa”.
Kandydat = moralna pomyłka
Powyższy tekst ukazał się na blogu Marka Zagrobelnego, członka PiS i kandydata na wójta gminy Niechlów. I jak zwykle mamy do czynienia z typowym pisowskim kręceniem i niedopowiedzeniem.
Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że Zagrobelny przeprasza starostę Jana Kalinowskiego.Nic bardziej mylnego! Zagrobelny przeprasza nie starostę, ale mieszkańców gminy Niechlów. I to jest chore!
Czy Zagrobelny obraził mieszkańców gminy Niechlów swoim pisaniem czy też starostę Jana Kalinowskiego? Zagrobelny kłamał jak z nut pisząc, iż starosta Jan Kalinowski popiera wójta Jana Głuszkę i z tego tytułu ma rzekomo jakieś korzyści. Zagrobelny obraził nie anonimowych mieszkańców gminy Niechlów, ale konkretną osobę. Ale on tego udaje, że nie zauważa, bo tak mu wygodnie.
Czy Państwo zauważyli, że ludzie PiS mają taka skazę na moralnej urodzie, że nigdy nikogo nie przepraszają za potwarze? No, chyba, że sąd nakaże. To zły prognostyk dla mieszkańców gminy Niechlów w przypadku, gdyby zdarzyło się im nieszczęście w postaci wójta Zagrobelnego. On ma pisowską skazę, a to jest niewyleczalne, przynajmniej za życia.
Wczoraj opublikowałem Państwu oświadczenie syna zmarłego wójta – Krzysztofa Danielewicza. Dla każdego jest jasne, że Zagrobelny usiłuje wmówić ludziom, że w jakiś sposób zmarły wójt namaścił go na swojego następcę. Krzysztof Danielewicz dał odpór tym bredniom. Z drugiej strony, komu z Państwa przyszłoby do głowy powoływać się na zmarłego? To też jest chore.
Oświadczenie Zagrobelnego jest jaskrawym przykładem złej woli. Każdy wie, że Zagrobelny kłamał pisząc o staroście Janie Kalinowskim. Każdy wie, tylko nie Zagrobelny.
Proszę zauważyć też, jak chętnie Zagrobelny powołuje się na fakt, że Jan Kalinowski jest członkiem jego komitetu wyborczego. Jasne, że dla Zagrobelnego to duży zaszczyt, zaszczyt, który go przerósł, i na który, jak się okazało, sobie absolutnie nie zasłużył.
Jan Kalinowski po prostu ma za dużo obowiązków aby podjąć działania mające na celu wystąpienie z tego komteciku ogarniętego ideologicznym czadem. I Zagrobelny to wykorzystuje, by udawać przed publiką, że wszystko jest w porządku. A nic nie jest w porządku, bo Zagrobelny oczernił Jana Kalinowskiego.
Mam nieodparte wrażenie, że Zagrobelny zrobi wszystko, by zostać wójtem, co byłoby dla gminy Niechlów nieszczęściem. Nieszczęściem, którego można uniknąć, ale trzeba sobie zdać sprawę z wad Zagrobelnego. Jego kłamstwa wobec Jana Kalinowskiego nie są przy tym najbardziej jaskrawymi.
W jednej chwili
poniedziałek, 29 listopada 2010
Odpowiedzialni
1. p.o. Dyrektor PZD w Górze - Andrzeja Łaszewskiego,
2. Kierownicy Obwodów Drogowych
- Obwód Drogowy w Górze: Marian Deluga,
- Obwód Drogowy w Niechlowie: Zbigniew Palczyński .
Pracownicy pełniący dyżury w PID w Górze ul. Poznańska 23a w godzinach pełnienia dyżuru tel. 065 544 17 84
Kres uzurpacji
Oświadczenie należy czytać przez pryzmat kampanii wyborczej Marka Zagrobelnego. Pretendent do fotela wójta gminy Niechlów w swojej kampanii bardzo często powołuje się na pamięć ś.p. Krzysztofa Danielewicza. Z informacji, które dobiegają mnie z gminy Niechlów wynika, że Zagrobelny uważa się za jakoby sukcesora zmarłego wójta gminy. Czyni to bez zgody i porozumienia z naturalnym sukcesorem - Krzysztofem Danielewiczem (syn nosi imię ojca).
Poniższe oświadczenie rozwiewa wszelkie wątpliwości na ten temat. Powoływanie się na pamięć zmarłego smaczne nie jest. Ciekawe jest to, iż
Marek Zagrobelny nie zaprosił na swoją listę Krzysztofa Danielewicza. Powód? Zagrobelny nie znosi ludzi, którzy są większego formatu intelektualnego niż on i mają coś ludziom sensownego do powiedzenia.
Pretendent kłamcą?
Spotkanie z sołtysami gminy Niechlów oraz nowo wybranymi radnymi rozpoczęło się od wręczenia przez przewodniczącego gminnej komisji wyborczej Jana Sajburę zaświadczeń o wyborze na radnego gminy Niechlów. Spośród 15 nowo wybranych radnych zaświadczenia odebrało 11. Radnemu Damianowi Mielcarkowi na świat przyszło dziecko i dlatego nie mógł uczestniczyć w tym spotkaniu. Gratulacje!
Po wręczeniu zaświadczeń o wyborze na radnego głos zabrał wójt Jan Głuszko, który pogratulował wszystkim wybranym na radnych. Wójt stwierdził, że od tej chwili nie jest ważne kto skąd startował. Ważne jest, by połączyć wszystkich w celu realizacji nadrzędnego celu, jakim jest dobro ziemi niechlowskiej. Radny nie powinien skupiać się w swojej działalności na miejscowości, z której pochodzi, ale patrzeć na gminę w sposób kompleksowy.
Następnie wójt poprosił o a głosu starostę Jana Kalinowskiego. Starostą w swoim wystąpieniu ustosunkował się do zarzutów, które postawił mu kandydat na wójta Niechlowa – Marek Zagrobelny.
Starosta powiedział:
„Na godzinę przed ogłoszeniem ciszy wyborczej Marek Zagrobelny umieścił post, w którym zarzuca mi, iż popieram w kampanii wyborczej wójta Jana Głuszkę. Zagrobelny napisał też, że odniosłem jakieś korzyści z tego tytułu. Ja nikogo nie popierałem i nie będę popierał w kampanii, bo nie taka jest rola starosty powiatu górowskiego. Podczas spotkań z mieszkańcami gminy Niechlów mówiłem o sytuacji powiatu. Tylkotyle i nic więcej. Nie wiem skąd Marek Zagrobelny posiadł informację o tym, że ja kogokolwiek popierałem. Prawda jest taka, że on zwrócił się do mnie z prośbą o to, bym mu takie poparcie, jako starosta powiatu górowskiego, wyraził. Powtarzam raz jeszcze – nie taka jest rola starosty!”
Następnie starosta zwrócił się do obecnego na sali Gerarda Urbana, by ten odpowiedział na pytanie: „Jakie korzyści odniosłem?”
Gerard Urban wyjaśnił, że nic mu nie wiadomo o jakichkolwiek korzyściach, które miałby odnieść Jan Kalinowski z tytułu bycia radnym czy też rzekomego popierania wójta Jana Głuszki.
„Byłem w opozycji do poczynań ś.p. wójta Krzysztofa Danielewicza, którego pan wspierał. Nie przypominam sobie, by cokolwiek z tego tytułu pan otrzymał”.
Starosta Jan Kalinowski powiedział:
„Na to spotkanie został zaproszony również Marek Zagrobelny, prawda panie wójcie? (wójt Jan Głuszko potwierdził). Zagrobelnemu brak jest jednak odwagi, by stanąć twarzą w twarz ze mną i powiedzieć mi o tych bredniach i kłamstwach, które zamieścił na swoim blogu. Nie mam po co czekać. Ona to spotkanie nie przyjdzie. Wygrać wybory trzeba czymś i być kimś. Nie wolno próbować wygrać wyborów na moich plecach i ś.p. Krzysztofa Danielewicza. To nie jest w porządku. Jak ja mogłem poprzeć Zagrobelnego skoro on nie ma programu?!Ten jego niby „program”, to co to ma być? Czas na zmiany?! Moim obowiązkiem, jako mieszkańca tej gminy, człowieka, który mieszka tu od 35 lat, jest Wam powiedzieć kim naprawdę jest Marek Zagrobelny. Powiedzcie ludziom, że jeżeli Zagrobelny ma dowody na korzyści, które rzekomo uzyskałem, to niech przedstawi na te kłamstwa dowody! Niech udowodni, że ja kogoś popierałem podczas spotkań wyborczych na terenie gminy Niechlów. Jeżeli on to udowodni, to ja go publicznie przeproszę. Ale on tego nie udowodni. Dzisiaj nie przybył na spotkanie. Stchórzył. Ale ja mu dam ponownie szansę i zaproszę go jeszcze raz. Czy przyjedzie i udowodni mi „korzyści”?! Takich ludzi, jak Zagrobelny ja będę tępił do końca życia!”.
Następnie głos zabrał wójt Jan Głuszko, który odniósł się do nieobecności 3 nowo wybranych radnych.
„Zaprosiliśmy dzisiaj nowych radnych, by wręczyć im w uroczysty sposób zaświadczenia o wyborze. Nie chcieliśmy tego robić chyłkiem i skrycie w urzędzie, bo ci ludzie mają mandat społeczny i w pełni zasługują na godne wręczenie tego dokumentu. I co się dzieje? Marek Zagrobelny daje „cynk” swoim ludziom, by ci nie przyszli na dzisiejsze spotkanie. A radny musi służyć wszystkim mieszkańcom gminy. Musi być zgoda, musi być otwartość na kompromis. Wcześniejsze animozje nie mają znaczenia, bo trzeba dla dobra mieszkańców tej gminy pracować. Ludzie oczekują od radnych i wójta pracy, pracy, pracy. I my chcemy pracować. Proszę popatrzeć jak szybko starosta Jan Kalinowski nawiązał współpracę z gminami na rzecz przywrócenia sądu i ksiąg wieczystych. Można się różnic, ale by coś osiągną trzeba wspólnie pracować. Starosta nie popierał mnie na żadnym spotkaniu. Mówił mieszkańcom naszej gminy o problemach powiatu. Uświadamiał, że polityka i gospodarka jadą na jednym wózku”.
Po wypowiedzi wójta Jana Głuszki starosta Jan Kalinowski przeprosił zebranych i opuścił zebranych.
piątek, 26 listopada 2010
Ciąć wrzody!
W porządku obrad znajdowały się dwa punkty. Każdy z nich dotyczył zakupu sprzętu medycznego, który jest niezbędny dla prawidłowego funkcjonowania jednostki. Chodzi tu o aparat do znieczuleń o wartości ok. 130 tys. zł. oraz lampę wieloogniskową o wartości ok. 35 tys. zł. Rada Społeczna musi zatwierdzać tego typu wydatki.
W trakcie dyskusji okazało się jednak, że SP ZOZ oczekuje, iż starostwo da pieniądze na zakup tego sprzętu. A sytuacja finansowa starostwa jest tak samo jasna, jak niewidoczna strona księżyca.
Dyrekcja SP ZOZ wpadła na pomysł, by postawić sprawę na ostrzu noża. Jeżeli nie otrzymamy od starostwa pieniędzy na zakup, to przestaniemy robić operację, zgłosimy to do NFZ i obetną nam kontrakt – tak mniej więcej brzmiała deklaracja dyrektorki Czesławy Młodawskiej.
Na takie dictum starosta Jan Kalinowski poprosił na salę obrad Wiesława Pospiecha – skarbnika powiatu. Skarbnik poinformował zebranych, iż starostwo nie dysponuje do końca roku wolnymi środkami na ten cel. Rozgorzała dyskusja.
Edward Kowalczuk zapytał dyrektorkę szpitala o wynik finansowy za ostatni kwartał. Dyrektorka wyjawiła, iż wynosi on 148 tys. Spytana przez Edwarda Kowalczuka o wynik za 9 miesięcy odpowiedziała, że nie pamięta. Ta odpowiedź wzbudziła powszechne zdziwienie.
To był tylko wstęp do draki, która miała miejsce chwilę później. Dyrektorka szpitala w sposób arogancki odmówiła odpowiedzi staroście Janowi Kalinowskiemu i zażądała, by ten przesłał jej pytanie na piśmie. W tym momencie sala zawrzała. Bezczelność dyrektorki sięgnęła zenitu, jakby się wydawało. Ale tylko się wydawało!
Kolejne pytanie zadał Edward Kowalczuk. W odpowiedzi usłyszał, że: „Chyba jest pan w życiu bardzo nieszczęśliwy”. Edward Kowalczuk zapewnił, że jest jak najbardziej szczęśliwy. Mało merytoryczna wypowiedź dyrektorki, która snuła opowieści o tym, jak chciałaby, a nie może, wliczyć 20 procent premii do płacy podstawowej oraz „budujące” opowieści na temat jej umiejętności menadżerskich i troski o los szpitala już na nikim wrażenia nie zrobiły.
Podsumowując tę mało budującą dyskusję starosta Jan Kalinowski dał dyrektorce rozkaz: „ma pani 7 dni na przedstawienie protokołu rozbieżności pomiędzy panią a związkami zawodowymi na temat wliczenia premii do płacy zasadniczej i pakietu socjalnego. 7 dni!”
Po twarzy dyrektorki przebiegł grymas, który upodobnił ją na moment do starej, pomarszczonej pomarańczy.
Na dyrekcji szpitala odkuł się Edward Kowalczuk, który opowiedział zebranym taką oto historię na temat swojego pobytu w tej placówce.
Edward Kowalczuk leżała w szpitalu. I wszystko było pięknie. Do piątku. W piątek po południu na sali chorych pojawił się nowy, niewidziany wcześniej przez niego lekarz. Rozpoczął obchód. Jak opowiadał Edward Kowalczuk był to obchód błyskawiczny. Ów nieznany mu „fachowiec” nawet nie zaglądał do kart pacjentów. Śmigał niczym wicher pomiędzy łóżkami pacjentów. Nie, zęby tak sprawnie ich badał i wypytywał o stan zdrowa. Co to, to nie! On ich olał! Tak! Jeden z chorych – po operacji! – czując dojmujący ból zwrócił się do „fachowca” z prośbą, by go oglądnął i zaaplikował coś na cierpienie.
„Fachowiec” odpowiedział” „Jutro oglądnie pana ten, kto pana operował”. Z kolejną prośbą o oglądnięcie rany na nodze. W odpowiedzi autor opowieści usłyszał: „ Wrócę z godzinę, półtora”. W tej sytuacji Edward Kowalczuk postanowił poprosić pielęgniarkę o pomoc. Ranę zabezpieczono i niezagrożony wykrwawieniem się Edward Kowalczuk mógł zapaść w drzemkę.
Dalszy ciąg opowieści. Na porannym obchodzie pojawia się znowu „fachowiec”. Wyspany, świeży, wypoczęty tryskający entuzjazmem i głosem pełnym życzliwości i nieskrywanego entuzjazmu woła do Edwarda Kowalczuka: „No, widzę że świetnie sobie pan sam poradził!”
Siedzący na sali obrad dyrektorzy szpitala nawet nie zareagowali na opowieść członka Rady Społecznej ZOZ – Edwarda Kowalczuka. Nie zapytali kiedy przebywał w szpitalu, nie zapowiedzieli wyciągnięcia sankcji wobec „fachowca”. Zero komentarza!
Edward Kowalczuk zadał jednak pytanie, nad którym powinniśmy się wszyscy zastanowić: „Za co płacimy lekarzom. Czy za to, że przyjeżdżają się wyspać i oglądnąć telewizję?”
Pytanie zawisło w próżni. Nie raczyła odpowiedzieć na nie ani dyrektorka szpitala Czesława Młodawska ani też jej zastępca od spraw medycznych Zygmunt Iciek. A trzeba Państwu wiedzieć, że za dyżur lekarz otrzymuje w naszym szpitalu 1500 zł.
Informowałem Państwa o tym, że dyrektorka Czesława Młodawska została jeszcze w czerwcu świetnie zabezpieczona przez „Bukietową” na wypadek utraty pracy. Można ją spuścić ze stanowiska, bez płacenia 3 – miesięcznej odprawy, tylko w przypadku zwolnienia dyscyplinarnego.
Wiecie Państwo, że starostwa nie stać na wydatek rzędu 40 – 50 tys. zł. I ona też to wie! Stąd ta gra na nosie i pokazywanie staroście, że ma on niewiele do powiedzenia w sprawie szpitala.
A szpital wymaga głębokich reform, bo inaczej puści z torbami starostwo. W tym roku zapłaciliśmy za szpital ok. 995 tys. zł kredytu. W przyszłym roku będziemy musieli zapłacić aż ok. 1,4 mln zł. Na wiosnę tego roku pożyczyliśmy szpitalowi 250 tys. zł. Mieli zwrócić po trzech miesiącach. Nie zwrócili do dnia dzisiejszego.
Sytuacja wygląda tak, że powiat utrzymuje szpital i wszelkie opowieści dyrekcji o zysku operacyjnym, to bzdury do n – potęgi! My się wykrwawiamy dla szpitala. Zaniedbane drogi, brak jakichkolwiek inwestycji, pusta kasa a w szpitalu płaci się jakimś bezimiennym „fachowcom”, którzy nie są łaskawi za 1500 zł zainteresować się cierpiącym pacjentem! Tak to wygląda w życiu!
Ilu lekarzy z górowskiego szpitala mieszka w Górze? Ilu?! Gdzie są zatem ci lekarze mieszkańcy Góry? Poza naszym szpitalem! A czemu? Bo polityka dyrekcji szpitala jest taka, że ściąga się tu anonimowych lekarzy, z których część jest spalona we własnym środowisku. Tam ich po prostu nie chcą! Więc dyrekcja szpitala urządziła tu przytułek dla niedołęgów, „lekarzy” bez współczucia dla cierpienia chorych.
Od dawna wiadomo, że sobota i niedziela są w szpitalu dniami, gdzie pacjent tylko wyjątkowo widzi lekarza. A jak już widzi, to ma do czynienia z taką łachudrą, jak miał przyjemność obcować autor opowieści.
Górowski szpital trzeba odbić z rąk wrogich cudzoziemców. Ten szpital jest nasz a nie Młodawskiej i zebranej przez nią ekipy, której nie znamy.
Proszę sobie wyobrazić, że dla pielęgniarek nie ma pieniędzy na złotówkowe podwyżki, ale suma wypłacana z tytułu kontraktów zawartych z lekarzami wzrosła w ostatnich dwóch latach o 300%! Na niektórych oddziałach płace stanowią 90% dochodu oddziału! Gdy starosta Jan Kalinowski nakazał dyrekcji przyglądnąć się wysokości kontraktów dyrektorka szczuła lekarzy, by ci nie zgadzali się na obniżenie swoich dochodów.
Jeżeli taka ma być rentowność spółki, którą stanie się wkrótce szpital, to proszę mi powiedzieć, jak ta spółka ma zarabiać na swój byt? Ona nie będzie zarabiała, bo przy tej strukturze zatrudnienia i płac jest to po prostu niemożliwe. Będzie wisiała u klamki starostwa i żądała wciąż nowych pieniędzy. Jak nie dacie, to my upadniemy! – tak będzie zawsze motywowana ta żebranina.
Trzeba w szpitalu zrobić porządek. To nie ulega wątpliwości. Trzeba też szczerze sobie powiedzieć, że nie może być w szpitalu tak, jak jest obecnie. Płace nas zeżrą. NFZ na rok 2001 zaproponował naszemu szpitalowi kontrakt w wysokości 8.721.837 zł. Chcieliśmy 8.846.024 zł. Nawet jeśli nasza oferta nie zostanie przyjęta, to i tak kontrakt będzie wyższy o 90.138 zł. Ale proszę się nie cieszyć, bo jak znam życie, to i tak zostanie to przeżarte. W większej części przez „fachowców”.
Szpital stanowił będzie ogromne wyzwanie dla nowej ekipy w starostwie. Tu już nie ma czasu na obserwację i zastanawianie się co zmienić i usprawnić. Szpital jest chory! Ciężko chory! Wrzód o nazwie „Młodawska” musi zostać przecięty! Tylko, że do tego cięcia trzeba wytrawnego chirurga a nie amatora chirurgii z trzęsącymi się rączkami, który będzie się zastanawiał nad słupkami popularności oraz tym czy się przy tym nie pobrudzi.
Powiem krótko. Jak ja słyszę, że nowa ekipa szykuje się do zmian bez zmian kadrowych, to ja sądzę, że mam do czynienia z jakimś niepojętym wprost kretynizmem intelektualnym. Kuchenna praktyka dowodzi, że nie można zjeść omleta nie rozpieprzając jajka. Są jednak jak widać kucharze, którzy zrobią omlet i ocalą jajko. To garkuchnia spod znaku platformy. Rozkoszne bobaski, nieprawdaż?!
środa, 24 listopada 2010
Skok na kasę?!
Proszę nie pytać mnie skąd wiem, to o czym za chwilę napiszę. Ważne, że wiem i chcę podzielić się tymi wieściami z Państwem. Może nie tyle chcę, co muszę, by nie mieć wobec Państwa nieczystego sumienia.
Na dzisiejsze popołudnie rzeczy wyglądają następująco. Platforma Obywatelska zdobyła w powiecie najwięcej mandatów – 5. Przypomnę, że mandaty do Rady Powiatu z tej listy zdobyli: Marek Biernacki, Jan Bondzior, Piotr Iskra, Zbigniew Józefiak i Jan Kalinowski. Dwaj ostatni panowie nie są członkami PO.
Drugą siłą w Radzie Powiatu będzie dysponowało Forum 2010 Wąsosz – 3 mandaty. Tam błyskotliwe i historyczne pod wzgledem rozmairów zwycięstwo odniósł Paweł Niedźwiedź (745 głosów!).
Czymś naturalnym wydawać by się mogło, że te dwie wiodące w Radzie Powiatu siły zadecydują o kształcie koalicji, która już niedługo wyłoni starostę i Zarząd Powiatu. Te dwa komitety wyborcze dysponują w Radzie 8 głosami. Jest to jednak za mało, by skutecznie wyłonić większość, która pozwoli na zgodny z prawem wybór władz powiatu. Potrzebna większość wynosi bowiem 9 głosów.
Do zagospodarowania pozostaje jeden mandat zdobyty przez Marka Hołtrę, który startował z listy Porozumienia Samorządowego. Marek Hołtra, niubłgany krytyk rządów ekipy Stanisławskiego, jest jak najbardziej predysponowany do wejścia w tę koalicję. Ma niezbędną wiedzę i samorządowe doświadczenie. To cenny nabytek dla nowej koalicji. I naturalny koalicjant, rzecz jasna.
Razem mamy więc dziewięć głosów. Dziewięć głosów, to jest pełen wypas, jak mówi nasza młodzież.
Zastanówmy się teraz nad kandydaturą na starostę. Ponieważ dotychczasowy starosta Jan Kalinowski nie wyraża zainteresowania kontynuowaniem misji (NKWD winne!) mamy vacat. No więc rozglądnijmy się po kandydaturach.
Zacznijmy od radnych PO. Jan Bondzior – widownia ryczy ze śmiechu i spada z krzeseł. Odpada! Piotr Iskra – marzy o tym od dawna. Tu mamy klasyczny przerost ambicji nad intelektualnymi możliwościami. Zresztą, z tą osobą związany jest pewnien problem zwany “Radosną szkołą”. W Wąsoszu nasz powiat, za pieniądze z MEN, wykonuje taką inwestycję. Podwykonawcą jest tam Piotr Iskra. Inwestycja nie jest zakończona, pomimo, iż już jest po terminie umową zagwarantowanego wykonania. Kara umowna wynosi ponad 5 tys. zł. Jest jeszcze jedna inwestycja, ale o niej jutro. Ten kandydat odpada, jak Państwo widzą, ze względów bardzo przyziemnych.
Zostaje nam Marek Biernacki. Mogłoby się wydawać, że powinien na to stanowisko reflektować. Nie reflektuje na żadne, z jedny wyjątkiem, ale o tym później.
Mamy z listy PO jeszcze Zbigniewa Józefiaka. Nie wykazuje on zainteresowania stanowiskiem starosty, bo ma pewne zobowiązania wobec swojej firmy i wspólnika. A że to człowiek solidny więc musimy to uszanować.
Ponieważ wyczerpaliśmy listę PO przejdźmy do radnych z Wąsosza. Trzy mandaty. A wśród nich jeden dzierży Paweł Niedźwiedź, autor wyborczego hitu nad hitami. Trzeba powiedzieć, że Paweł Niedźwiedź chce być starostą. I to mi się bardzo podoba, że nie jęczy, nie kwęka, nie robi cierpiętniczych min i nie dzieli włosa na czworo. Bo jak ja słyszę gadki, jak to kandydat się poświęca, jak to on kładzie się na ołtarzu małej ojczyzny, to ja taki zakłamany egzempalarz gotów jestem przy pomocy noża ofiarnego złożyć na tymże ołtarzu, i to własnoręcznie. Nie cierpię obłudy!
I wydawałoby się, że Paweł Niedźwiedź jest naturalnym kandydatem na starostę. Ma wszystko co potrzeba do pełnienia tej funkcji: wiedzę, talent organizacyjny, stanowczość przy podejmowaniu decyzji, wieloletnie doświadczenie w pracy jako radny powiatowy (na czele komisji budżetu i finansów stał przez 4 lata). Kandydat wymarzony! I co najważniejsze: on wie co trzeba zrobić, by uzdrowić sytuację w powiecie! Wie, bo przez ostatnie 4 lata obserwował proces gnicia od wewnątrz.
I kiedy mogloby się wydawać, że sprawa wyboru starosty jest właściwie przesądzona następuje nioczekiwana zamiana miejsc. PO wyciąga niczym króliczka z cylindra nowego kandydata. Nie jest to kandydat, który zdobył mandat w wyścigu do Rady Powiatu. On jest spoza tego grona. I postawmy kropkę nad i: PO wyciąga nam wiceburmistrza Piotra Wołowicza.
Ja nie mam nic przeciw Piotrowi Wołowiczowi jako człowiekowi. Inteligentny, miły, sympatyczny i swoją wiedzę ma. Tych przymiotów mu nikt odmówić nie może. Jest tylko jedno "ale". Piotr Wołowicz nie startował w wyborach do Rady Powiatu więc dlaczego sięga po kawałek tortu? Największy kawałek!
Wobec powyższej argumentacji strona przeciwna zastosowała taki oto chwyt. Piotr Wołowicz zdobył ponad 5 tys. głosów do sejmiku więc jest popularny. Idąc takim tokiem rozumowania można rzec tak: Wacław Berus miał ponad 800 głosów w wyborach do sejmiku więc powinien być wicestarostą, jako mniej popularny od Piotra Wołowicza. Absurd?! Jak jasna cholera, i to w obu przypadkach.
Dla mnie sprawa jest prosta: PO chce zagranąć jak najwięcej terytoriów, by dać ciepłe posadki swoim. To jest partia władzy. Nawiasem mówiąc, nie bardzo wiedząca co z nią zrobić. I Piotr Wołowicz ma te posadki w powiecie załatwić. Jednym słowem dać michę i coś do michy paltformersom. Nie zawsze rozsądnie przez rodziców spłodzonych.
A tak się przykro składa, że ja w PO (i PiS) wierzę po równo. Jak psom im nie wierzę! I ja nie wierzę, że w obliczu zbliżających się wyborów parlamentarnych (2011 rok) Piotr Wołowicz zdecyduje się na głęboką reformę sposobu funkcjonowania powiatu. A bez takiej reformy wkrótce polegniemy! I wcale nie będzie to pole chwały, ale pole nieudaczności!
Paweł Niedźwiedź nie jest członkiem żadnej partii. I jemu na słupkach popularności nie zależy. Nie wpatruje się w nie 8 razy dziennie i 4 razy nocą. Jemu ręka nie zadrży! I na tym polega m.in. wyższość kandydatury Pawła Niedźwiedzia nad Piotrem Wołowiczem. Paweł Niedźwiedź nie będzie musiał ustawiać konkursów tak, by weszli jedyni słuszni kandydaci, bo jemu żadan centrala partyjna nie podskoczy! A jeżeli chodzi o pozyskiwanie funduszy, to myślę, że ma konieczne wiedzę i znajomości, a i jego szef – Zbigniew Stuczyk – do ułomków w tej dziedzinie nie należy. Gmina Wąsosz ma tam “chody” nie gorsze od gminy Góra.
Państwo np. wierzą w to, że Piotr Wołowicz zlikwiduje – nikomu absolutnie niepotrzebne! – samodzielne stanowisko utworzone na zamówienie małżonki Piotra Iskry? No, chciałbym ja to widzieć! Wszak koledze się tego nie robi! A że to “kolesiostwo”? A kto to liczy? (Ja, kurwa!)
Państwo wierzą w to, że Piotr Wołowicz jest zdolny do głębokich reform ociążałych struktur Starostwa? A jak słupki poleca na dół?! A jak jeszcze do tego wszystkiego kandydat na przyszłego posła będzie z górowskiego PO? Toż to głosy może odebrać! Elektorat odstarszyć! A i słupki szlag trafi!
A teraz przypatrzmy się proponowanemu Zarządowi Powiatu. W jego skład wejść mają: starosta – Piotr Wołowicz, wicestarosta (tę funckję ma objąć Paweł Niedźwiedź), członkowie: Marek Biernacki (PO), Piotr First (Wąsosz), Marek Hołtra, który jest uzależniony zawodowo od burmistrz Ireny Krzyszkiewicz.
I co Państwo o tym sądzą? Aaaa! Też się Państwu nie podoba taka dominacja PO. Zawsze jest 3 do 2 dla platformersów! I właśnie tu jest piesek pogrzebany! Paweł Niedźwiedź może sobie z kolegą z Wąsosza propnować zmiany, jakie tylko mu się będzie rzewnie podobało! Do woli i przesytu! Zawsze będzie przegłosowany! Kto będzie miał monopol na władzę?! A to na zdrówko nam nie wyjdzie! Oj, nie wyjdzie!
I tak to, po krótce, wygląda. Wygląda źle na starcie. Dowód: dzisiaj w gabinecie wicestarosty Marka Biernackiego pojawił się ... Edward Szendryk. Z tym człowiekiem rozmawiano o koalicji. Wychodzi się z najdurniejszego założenia, że czym szersza tym lepiej. Z pomocą Edwarda Szendryka szerokość horyzontów inetlektualnych na pewno się nie powiększy. Ktoś tu kurwa zapomniał o mało chwalebnej roli Edwarda Szendryka pod koniec ostatniej kadencji! Ktoś zapomniał o odwołaniach, skragach do wojewody! Ktoś zapomniał o Edwardzie Szendryku, który niczym “okopów św. Trójcy” do końca bronił “Bukietowej”! Trzeba nie mieć honoru i ambicji, by po tym wszystkim zaprosić tego pana do rozmów koalicyjnych! To jest po prostu niesmaczne, panie Biernacki! Szkoda, że tej gorszej części swojego oblicza nie pokazał pan wyborcom przed wyborami. Żal!
I tak wygląda sytuacja w powiecie. Teraz widzicie Państwo klasyczny skok na kasę w wykonaniu PO. To się źle skończy, bo ja tu nie widzę szans na realizację tego projektu. Dziwię się tylko Piotrowi Wołowiczowi, że chce wejść tylnym drzwiami na fotel starosty. To nie jest honorowe. A na dodatek pozbawione ambicji.
Szlag trafił ideały. Pozostała nam ludzka zachłanność. Dobrze się stało, że wystawiona na widok publiczny.
Krótka kołdra
Na wniosek skarbnika powiatu. Zarząd zajął się zmianami w budżecie powiatu na rok 2010. Zwiększono tegoroczne dchody budżetu powiatu. Zwiększenie jest skutkiem przyznania dodatkowych środków lub ich zmiejszenie decyzjami wojewody na łączną kwotę 102.746,00 zł. Wojewoda przyznał powiatowi dodatkowe środki na: składki ubezpieczenia dla bezrobotnych, zwiększenie dotacji na funkcjonowanie zespołów ds. orzekania o niepełnosprawności, zwiększenie dotacji z przeznaczeniem na odprawy emerytalne dla strażaków przechodzących na emeryturę.
Nastąpiły przesunięcia środków w tegorocznym budżecie powiatu. Uruchomiono 40.000 zł z rezerwy ogólnej naszego powiatu, które przeznaczone zostaną na uzupełnienie środków na wypłatę nagród jubileuszowych i odpraw emerytalnych w Zespole Szkół w Górze.
|Z innych ciekawszych punktów obrad wspomnieć należy o uchwale dotyczącej ustalenia nowej siedziby Powiatowego Urzędu Pracy. Jak wielu z Państwa już wie, od 1 grudnia PUP urzędował będzie w nowej siedzibie. Znajduje się ona przy ulicy Poznańskiej 4. W 2009 roku poprzedni Zarząd podjął uchwałę, iż nowa siedziba będzie przekazana PUP w trwały zarząd. Dyrektorka PUP – Barbara Murlik – zwróciła się do Zarządu z prośbą o zmianę treści tej uchwały. Barbara Murlik chciała, by pomieszczenia w budynku przy ul. Poznańskiej zostały bezpłatnie użyczone dla kierowanej przez nią jednostki. Poprzednie rozwiązanie pociągało za sobą konsekwencje finansowe dla PUP. Zarząd dokonał zmiany treści uchwały zgodnie z życzeniem wyrażonym przez dyrektorkę PUP.
Sprawy związane z PUP powróciły na salę obrad Zarządu jeszcze dwukrotnie. Po raz pierwszy stało się to przy okazji omawiania wniosku PUP o: “rozważenie możliwości przyznania środków z przeznaczeniem na przyznanie pracownikom tut. Urzędu nagród z okazji 20 – lecia istnienia publicznych służb zatrudnienia”.
W swoim piśmie dyrektorka PUP zwróciła się z prośbą o zwiększenie planowanych na rok bieżący wydatków o kwotę 25.000 zł. Trzeba przypomnieć, że dyrektorka PUP już raz starała się o te środki, ale poprzedni Zarząd nad wnioskiem się nie pochylił.
Stanowisko członków Zarządu było takie, że należy się przyjrzeć wnioskowi. Członek Zarządu Tadeusz Bieleń opowiedział o pewnej historii, którą przekazali mu petenci PUP. A wyglądała ona następująco: nie dość, że pracownik PUP spóźnił się do pracy (przybył o 7,15), to na dodatek, widząc oczekujacych petentów, nie krył oburzenia, że ci śmieli tak wcześniej przyjść do urzędu.
Rozpoczęła się dyskusja na temat jakości pracy urzędników zatrudnionych w PUP. I okazało się, że do każdego z członków Zarządu dotarły informacje o tego typu przypadkach. Więcej! Mówiono o kiepskiej obsłudze petentów. Podczas posiedzenia pojawiły się głosy, iż w związku z tym nie należy na nagrody pieniędzy przyznawać.
Starosta Jan Kalinowski powiedział: “Wszystkich karać nie można. Jeżeli są tam czarne owce, to trzeba je wyeliminować. Natomiast to pismo, to jest jakaś chora impreza. Od tego komu dać nagrodę jest pani dyrektor. To ona nam ma powiedzieć komu chce przyznać nagrody”.
Słowa starosty poparł Tadeusz Bieleń: “W tej sytuacji nagrody dostanę też ci, którzy są nieprzyjaźni dla petentów. Ja bym im nie dał”.
Wobec tej burzy mózgów postanowiono, że starosta zaprosi dyrektorkę PUP i porozmawia z nią na temat zachowania niektórych jej pracowników. Członkowie Zarządu gotowi byli podać nazwiska urzędników zachowujących się nieprzyjaźnie wobec petentów. Po zaplanowanej rozmowie z dyrektorką PUP sprawa przyznania środków na nagrody ponownie znajdzie się w porządku obrad Zarządu.
W sprawach różnych Zarząd rozpatrywał kwestie dofinansowania dla różnych imprez sportowych.
Negatywnie zaopiniowano wniosek o udzielenie dofinansowania dla klubu sportowego “Błyskawica” Luboszyce. Ta sprawa ma kilka pięter. Pierwsze to takie, że jest to zadanie własne gminy Jemielno. Paweł Niedźwiedź powiedział, że klub powinien zwrócić się do wójta z prośbą o rozpisanie konkursu na wykorzystanie środków przeznaczonych na sport. Drugie piętro wyglądało tak, że we wniosku dokładnie nie sprecyzowano na co mają być wydane te środki. Mowa była o “działalności bieżącej”. A trzecie piętro wyglądało najbrzydziej. Członkowie Zarządu doskonale wiedzieli o chuligańskich ekscesach tzw. “kibiców” “Błyskawicy”. Miały one miejsce ok. miesiąca temu na stadionie górowskiego OKF – u. Z powodu wbiegniecia kibica “Błyskawicy” na murawę boiska mecz pomiędzy “Pogonią” Góra a właśnie “Błyskawicą” przerwali sędzipowie. By Państwo mieli pełniejszy ogląd sytuacji, to dodam jeszcze, że “Błyskwaica”, której stadion nie został dopuszczony do rozgrywek w “A” klasie, gra na górowskim boisku gościnnie i bez opłat. Z wdzięczności jej kibice prawili podczas meczu górowianom komplmetnty typu: pedały, dziwki, kurwy. Piękna wdzięczność, nieprawdaż?!
Kolejny wniosek dotyczący dofinansowania pochodził z górowskiego LO. Dyrekcja szkoły zwróciła się z prośbą o dofinansowanie zakupu 2 kompletów stroi sportowych. Wniosek umotywowano tym, iż będące w użyciu są w złym stanie. Zarząd postanowł rozstrzygnąc tę sprawę pod koniec roku, gdy wiadomo będzie, jakimi wolnymi środkami powiat będzie dysponował.
Zarząd rozpatrzył również wniosek gminy Góra, która chciała, by obniżono jej o 50% opłatę za pobyt w interneacie LO osób, które zostały pozbawione dachu nad głową na skutek różnych klęsk. Opłaty te dotyczą okresu od 1 grudnia 2010 do 28 lutego 2011. W tym punkcie rozpoczęła się burzliwa dyskusja. Część członków Zarządu stała na stanowisku, iż zapewnienie dachu nad głową osobom, które je utraciły z różnych, niezależnych od nich przyczyn, jest zadaniem własnym gminy. I taki jest stan faktyczny, zgodny z ustawą o samorządzie gminnym. Dodać należy, iż powiat już od września 2009 roku stosował 50% zniżkę wobec gminy Góra. Można więc powiedzieć, że wkład powiatu w zapewnienie dachu nad głową ludziom, którzy go utracili jest wymmierny, i wynosi do dnia dzisiejszego – 24.069,25 zł. Wobec jednak tragicznej sytuacji finansowej powiatu Zarząd zastanawiał się nad dalszym utrzymywaniem tego stanu rzeczy. Wicestarosta Marek Biernacki optował gorąco za dalszym partycypowaniu przez powiat w kosztach. Z odrębnym zdaniem wystąpił Tadeusz Bieleń, który stwierdził: “Jeżeli gminę Góra stać na budowę basenu za 8 mln zł, to powinno ją być stać na utrzymanie tych rodzin w internacie. My nie wyręczajmy gmin z ich ustawowych obowiązków, bo nas na to nie stać”.
W efekcie rozpoczęła się ożywiona dyskusja. Gdy wszyscy członkowie Zarządu wyrazili swoje opinie starosta nakazał głosowanie. Za utrzymaniem dofinansowania opowiedział się wicestarosta Marek Biernacki, przeciw – Tadeusz Bieleń i Kazimierz Bogucki. Wstrzymali się od głosu: starosta Jan Kalinowski i Paweł Niedźwiedź.
Kolejny punkt obrad stanowiło pismo w sprawie obniżenia kwoty wpisowego za udział w rozgrywkach Amatorskiej Powiatowej Ligi Piłki Siatkowej w Górze, której rozgrywki mają miejsce w “Arkadii”. Pismo podpisali przedstawiciele 5 drużyn biorących udział w rozgrywkach. W uzasadnieniu pisma czytamy: “systematyczne podnoszenie tej kwoty spowodowało obniżenie poziomu sportowego samej ligi. Z roku na rok spada liczba chętnych biorących udział w lidze. W ubiegłych latach w rozgrywkach uczestniczyło nawet 18 drużyn podzielonych na dwie ligi. W tym roku, i to z dużymi problemami, udało się namówić do gry 10 drużyn”.
Zarząd w tej kwestii postanowił zobowiązać zarządzającego “Arkadią” do sporządzenia rzetelnego rachunku kosztów wynajmu płyty obiektu na 1 godzinę. Sporządzenie takich wyliczeń pozwoli na ocenienie czy realna jest kwota 350 zł wpisowego od drużyny, którą postulują sygnatariusze pisma. Podkreślają oni równoczesnie, iż nie wszystkie zespoły mają sponsorów.
Autorzy listu napsiali również: “Nie chcemy również, by sala świeciła pustkami i była w jak najlepszy sposób wykorzystywana przez młodzież, jak i dorosłych”. Podczas poprzedniego posiedzenia Zarządu poruszano kwestię dostępności “Arkadii” dla młodzieży. Zarządowi chodziło o to, by hala w okresie jesienno – zimowym była dostępna za darmo dla młodzieży szkolnej. Powodów takiej oczywistej decyzji wyjaśniać nie trzeba. Okazało się jednak, że na przszekodzie realizacji tego świetnego pomysłu stoi ... brak kadry posiadającej odpowiednie uprawnienia. Wniosek z tego wypłynął jeden – by to zmienić trzeba głębokich zmian kadrowych w obsadzie “Arakdii”.
Zarząd rozpatrzył wniosek szefa Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, który zwrócił się do władz powiatu z dwoma wnioskami. Pierwszy dotyczył dofinansowania na imprezę “Światełko do nieba” w kwocie 2000 zł. Wicestarosta Marek Biernacki stwierdził, że: “gmina Góra jest bogata i stać ją na wydanie 2000 zł na petardy i sztucznie ognie. Zamiast wydawać na te efekty 2000 zł lepiej zakupić koszulki dla LO”. Gładko zgodzili się znim pozostali członkowie Zarządu i wniosek oddalono.
Uwzględniono za to drugą prośbę. Dotyczyła ona bezpłatnego użyczenia “Arkadii” na mecz przedszkolaków, który odbędzie się podczas “Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy”.
W miarę wiernie i zgodnie z duchem panującym na sali obrad przedstawiłem Państwu przebieg posiedzenia Zarządu Powiatu. Jak Państwo widzą Zarząd nie ma nic do ukrycia, bo i nie ma potrzeby ukrywania czegokolwiek, co dotyczyłoby nas wszystkich. Mam nadzieję, że ta polityka jawności i pełnej otwartości będzie kontynuowana przez następny Zarząd. Drzwi raz uchylone trudno jest zamknąć bez ważkich konsekwencji.
wtorek, 23 listopada 2010
Zarząd pali wiadomo co
Grupa 130 spółdzielców żąda zwołania nadzwyczajnego walnego zgromadzenia, podczas którego chce szczerze porozmawiać z władzą i ją spuścić.
Zgodnie z § 26 Statutu spółdzielni złożenie takiego wniosku wywołuje określone skutki. I tak, jeżeli wniosek złożono 15 listopada, to nadzwyczajne walne winno odbyć się w ciągu 4 tygodni, licząc od daty złożenia wniosku.
Prawo spółdzielcze powiada też, że od dnia złożenia wniosku żądającego zwołania nadzwyczajnego walnego, w ciągu 7 dni, spółdzielcy musza być poinformowani o dacie odbycia walnego, miejscu, programie i godzinie. Wniosek płynie z tego taki, że spółdzielcy „Wspólnego Domu” powinni otrzymać takie zawiadomienie najdalej 22 listopada.
Nie muszę dodawać, że Zarząd nie wysłał takiego zawiadomienia. Zarząd bowiem przypatrzył się dokładnie listom poparcia dla wniosku o zwołanie nadzwyczajnego walnego i odkrył poważne naruszenie prawa. Na liście powtórzyło się jedno nazwisko. Mając do czynienie z tak poważnym naruszeniem prawa Zarząd, czyli Grzegorz Oberg, postanowił nie informować spółdzielców o terminie walnego. Inaczej mówiąc: niezgodnie z prawem go nie wyznaczył. Tu dodam Państwu, iż te 129 unikalnych podpisów stanowi żłożyło ok. 13% spółdzielców (do zwołania nadzwyczajnego walnego potrzebne jest 10% podpisów członków spółdzielni).
To są sprawy poważne, bo w przypadku, gdy Zarząd nie dopuści do nadzwyczajnego walnego zwołanego zgodnie z przepisami prawa spółdzielczego, do akcji wkracza Związek Rewizyjny Spółdzielni Mieszkaniowych RP. Na mocy prawa deleguje on swoich fachowców do takiego spółdzielni – delikwenta i na jego koszt przeprowadza walne. Rzecz jasna, nie robi tego społecznie. Później przychodzi rachunek. Dość słony rachunek. Kto go zapłaci? Nie Zarząd! Spółdzielnia „Wspólny Dom” czyli spółdzielcy.
Inne wieści ze spółdzielni również są mało budujące. Państwo wiedzą, że przewodniczący Rady Nadzorczej Andrzej Patronowski nie został wybrany do Rady Miejskiej? Państwo nad tym boleją? Ja też boleję, ale z tego powodu, że dostał na os. Kazimierza Wielkiego aż 10 głosów! Zawrotna ilość, jak na wynik głosowania we własnym mateczniku! Razem miał głosów 60.
W tym miejscu wyrażam najgłębsza wdzięczność szanownym spółdzielcom „Wspólnego Domu”, że okazali mi swoją wdzięczność za rozjaśnienie mroków spowijających działalność obecnych władz spółdzielni i wyrazili swoje głębokie niezadowolenie dla przewodniczącego Rady Nadzorczej, podczas niedzielnego głosowania.
Proszę pamiętać, że pozbycie się przewodniczącego Waszej (bo ja wiem czy Waszej?) Rady Nadzorczej przyniosło ulgę wielu radnym, którzy już dość mieli jego osoby. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą!
Jak informują mnie kręgi zbliżone do spółdzielni wczoraj przewodniczący Rady Nadzorczej nie miał humoru. To był dla niego „czarny poniedziałek” (ja z kolei byłem bardzo radosny!), bo wypadł z obiegu. Wobec powyższego otworzył „słowny sklep mięsny” w budynku spółdzielni. Sprzedawał „słowne mięso” na lewo i prawo. I leciały świńskie tylne ćwiartki, na przemian: raz lewa raz prawa, fruwały w powietrzu bycze genitalia. Wypominał towarowi jego pochodzenie z nieprawego łoża. Głośno zapowiadał z kim będzie kopulował, by go po wykorzystaniu porzucić.
Strasznie rozsierdził się były radny (jak to pięknie brzmi: były radny!) i jeszcze (ale już niedługo!) przewodniczący Rady Nadzorczej Spółdzielni „Wspólny Dom”. A stracił w wyborach wiele: dietę (tej podobno mu żal najbardziej), wizyty w urzędzie, udawania, że się na czymś zna (urzędnicy udawali, że też tak uważają), siedzenia za stołem prezydialnym (strasznie psuł swoją osobą najlepsze nawet wrażenia estetyczne), wbijania wzroku w przestrzeń w poszukiwaniu bezpowrotnie utraconego rozumu.
Poległ były radny Andrzej Patronowski! Od wyborczych kartek zginął! Podobno, dzisiaj rano próbował targnąć się na życie. Podobno „rzucił” się na sznur spleciony z papieru toaletowego. Bezskutecznie!
Dobra, pożartowaliśmy sobie, a teraz poważnie. Może by tak Państwo spółdzielcy „uprzejmie” poprosili Zarząd, by ten kpin sobie nie robił z prawa, które Państwu przysługują? Przecież, to jest jawne lekceważenie prawa i Państwa.
Jeżeli władze spółdzielni uważają, że ich działalność przynosi korzyści spółdzielni, to na walnym mogą to udowodnić i utrzymać się u władzy. Jeżeli są tacy cacy – cacy, to czegoż się obawiają? Po co robić aferę z jednym podpisem? Doprowadzić do walnego i rozgromić w sposób merytoryczny opozycję, udowodnić, że to pieniacze, warchoły i źli ludzie.
Jeżeli natomiast kombinuje się i szuka sztuczek proceduralnych, to znaczy, że czystego sumienia się nie ma. Bo jak to inaczej tłumaczyć? Ale po co kombinować? Wszak stare przysłowie mówi: „prędzej czy później od koryta odciągną”. Dla przestrogi dodam: byle nie na rzeź.
"Melunia" leży!
W dniu dzisiejszym na łąkach w Osetnie, zaobserwowano o godz. 7 rano przekroczenie stanu ostrzegawczego o 45 cm (stan ostrzegawczy – 260 cm). Zalane są nadrzeczne łąki i pola.
Przekroczony jest również stan ostrzegawczy na Orli w Korzeńsku. O godz. 7,00 stan wody na tej rzece przekroczył o 30 cm stan ostrzegawczy. (260 cm).
Na Rowie Polskim, punkt pomiarowy w Rydzynie, odnotowano również przekroczenie stanu ostrzegawczego o 23 cm (200 cm).
W związku z powyższym mamy do czynienia z licznymi lokalnymi podtopieniami pól i łąk. Wynika to z bardzo złego stanu tzw. melioracji podstawowej, która od lat jest w opłakanym stanie.
Widzą Państwo często porośnięte rowy, zatkane przepusty, stojącą na polach wodę. To wszystko jest efektem wieloletnich zaniedbań w dziedzinie melioracji podstawowej. Kiedyś spółki wodne starały się o konserwację melioracji podstawowej. Przestały jednak istnieć i w efekcie mamy to, co mamy. Fachowcy twierdzą, że jeżeli ponownie nie powstanie coś podobnego do spółek wodnych, to problem będzie się nasilał.
Nasze powiatowe „kryzysy” stale monitorują sytuację na naszych rzekach. Wg ich opinii, popartych doświadczeniem, „wielka woda” już w tym roku nam nie grozi. Zalane łąki i pola są jednak zmorą dla rolników, gdyż uniemożliwiają prowadzenie tam prac rolnych. Jeżeli zima będzie obfitowała w duże opady śniegu, to znowu się okaże, że setki użytków rolnych znajdą się w stanie nie nadającym się do zagospodarowania.
poniedziałek, 22 listopada 2010
Bełkot Zagrobelnego
Fragment pierwszy.
„Niesamowita rzecz stała się na terenie gminy Niechlów. Osoba zawsze szanowana i godna uznania, ostatnio zachowuje się w sposób bardzo od tego odbiegający. Chodzi o lekarza Jana Kalinowskiego (obecnego starostę górowskiego), który popiera w wyborach obecnego wójta Jana Głuszko uczestnicząc razem z nim w zebraniach wyborczych”.
Starosta Jan Kalinowski:
„Przed wyborami Zagrobelny zwrócił się do mnie z prośbą bym go poprał, jako starosta powiatu w wyborach. Odmówiłem, bo rolą starosty nie jest mieszanie się do kampanii wyborczej w jakimkolwiek samorządzie gminnym. Zagrobelny przyjął to bardzo źle. Nalegał. Stanowczo odmówiłem ponownie. On nie przyjął mojej argumentacji do wiadomości. Dziesiątki świadków mogą zaświadczyć w sądzie, że nigdy nie wyrzekłem słów poparcia dla wójta Jan Głuszki. Mówiłem wyłącznie o sytuacji w naszym powiecie. W rozgrywki polityczne w gminie Niechlów się nie angażowałem. Zagrobelny kłamie!”
Fragment drugi:
„Czy Jan Kalinowski popierając dziś obecnego wójta Jana Głuszko, rzeczywiście robi to dla dobra mieszkańców gminy Niechlów? Obawiam się, że głównie chodzi tu niestety o zadbanie o czubek własnego nosa i osobiste interesy. Mogę to w prosty sposób udowodnić”.
Ten fragment starostę Jana Kalinowskiego oburzył szczególnie:
„Zagrobelny narusza tu moje dobre imię. Próbuje on wmówić Czytelnikom, że mam osobisty interes w popieraniu obecnego wójta. Ja od wójta Jana Głuszki niczego nie oczekuję. Nie chodzimy do siebie na wódkę. Nie utrzymujemy stosunków towarzyskich. I nie mam pojęcia o czym ten młody człowiek myśli pisząc o rzekomym moim osobistym interesie. Prawdę mówiąc uważam, że w interesie gminy Niechlów będzie niedopuszczenie Zagrobelnego do pełnienia funkcji wójta. To nie byłby dobry wybór. Pomimo, iż Zagrobelny często powołuje się na ś.p. swojego ojczyma Krzysztofa Danielewicza, to jednak nie ma on cienia charyzmy zmarłego. Nie ta wiedza, nie te kompetencje, nie ta inteligencja. Zagrobelny jest miałki, szary, nijaki. Mieszkańców gminy Niechlów proszę o zastanowienie się nad takim faktem: dlaczego na jego listaach nie ma syna ś.p. Krzysztofa Danielewicza? Ja tłumaczę to sobie tak, iż Zagrobelny wówczas nie mógłby podpierać się nazwiskiem zmarłego. Więcej, syn ś.p. Krzysztofa Danielewicza przerasta Zagrobelnego bardzo, ale to bardzo wyraźnie. I on się tego panicznie boi”.
Fragment trzeci:
„Otóż jeszcze miesiąc temu - przed zarejestrowaniem list kandydatów do rady powiatu -podpisał on zgodę na kandydowanie z listy komitetu Porozumienie Samorządowe 2010 (poniżej). Dziś jednak kandyduje z 3 miejsca listy Platformy Obywatelskiej. Dlaczego tak się stało? Odpowiedzmy sobie sami… Ktoś kiedyś wypowiedział trafną myśl: „Prostytucja nie byłaby jeszcze tak wielką plagą, gdyby ograniczyła się tylko do spraw seksualnych”.
Starosta Jan Kalinowski:
„Zagrobelny wie, że to nie ja unikałem obecności na liście Porozumienia Samorządowego, ale było na odwrót. Z perspektywy czasu nie żałuję decyzji o przejściu na listę Platformy. Dla Zagrobelnego moja obecność na jednej liście z nim, byłaby zbyt dużym zaszczytem. A dla mnie stanowiłaby dyskomfort, i to na wielu płaszczyznach. A zarzuty tego pana oceni wkrótce sąd”.
Burmistrz zmiotła rywali
Gdy w ubiegłym tygodniu głośno o tym mówiłem, to patrzono na mnie, jakbym się główką o coś twardego stuknął.
Na 16.635 mieszkańców naszej gminy do urn udało się 7933 wyborców (47.68%). Spośród 7784 ważnych głosów urzędująca burmistrz otrzymała – 5226 głosów (67,13%).
Kolejny kandydat – Tadeusz Wrotkowski – otrzymał 2067 głosów (26,55%).
Przedstawiciele planktonu: Stanisław Kwiatek – 350 głosów (4,49%), Wiesław Pluta – 141 (1,81%) czyli w granicach błędu statystycznego.
Stała się rzecz oczywista – mieszkańcy gminy docenili osiągnięcia burmistrz Ireny Krzyszkiewicz i w jubileuszowy, tysięczny dzień jej urzędowania ją wynagrodzili.
Z tych wyborów na burmistrza powinno wyciągnąć się kilka wniosków. Pierwszy to taki, że sam wrzask i wypisywanie bzdur na forach nie wystarczy, by zdobyć fotel. Czas, kiedy „ni z gruszki, ni z pietruszki” wygrywał mało znany kandydat minął bezpowrotnie. Dzisiaj wyborcy cenią sobie realne osiągnięcia kandydata i te promują.
Nie warto siać plotek. Przykład Jana Kanickiego świadczy o tym najlepiej. Nie dość, że dopadła go karząca ręka sprawiedliwości w osobie starosty, to jeszcze z numeru pierwszego na liście nie zdobył mandatu. Nie takie metody w tych czasach! Dodam Państwu, że na skutek tej podłej ploty burmistrz Irena Krzyszkiewicz była przesłuchiwana. Dla draństwa zatem też nie ma miejsca.
Wybory pokazały, że szybko pryska urok bycia „byłym burmistrzem”. Najwyraźniej czas na sentymenty i resentymenty dobiegł końca. Przeliczył się boleśnie były burmistrz Wrotkowski, przeliczył się jeszcze bardziej poparzony Stanisław Kwiatek, bo: „tych lat nie wróci nikt”.
I Wiesław Pluta i Stanisław Kwiatek ośmieszyli się uzyskując ten ułamkowy wynik wyborczy. Po co startowali?! Na co liczyli?! Sądzę, że nie zdawali sobie sprawy z tego, jaka jest rzeczywista skala popularności burmistrz Ireny Krzyszkiewicz.
A przecież to takie proste! Jest wśród wyborców tzw. „milcząca większość”. Ci ludzie żyją w tej gminie i bacznie obserwują co się dzieje. Nie angażują się w pisanie anonimowych komentarzy na forach internetowych. Oni obserwują, czytają, analizują i wyciągają wnioski. I oni widzą, jak w krótkim czasie zmieniała się nasza gmina. Widzą, bo chcą widzieć. Widzą, bo kochają to miasto i nie są do nikogo uprzedzeni. Oceniają ludzi po ich uczynkach a nie słowach. Ta „milcząca większość” poszła w niedzielę do urn i ponownie zaufała burmistrz Irenie Krzyszkiewicz. Dlaczego?
Bo burmistrz Irena Krzyszkiewicz zdobyła ich uznanie i zaufanie. Pracowała na to wraz z pracownikami urzędu bardzo ciężko. I to zostało przez milczącą większość docenione.
Burmistrz Irenie Krzyszkiewicz życzę realizacji programu wyborczego, bo na to czekają wszyscy. Życzę kadencji równie, a może bardziej, upstrzonej sukcesami. Jej sukcesy są bowiem naszymi. Życzę jej zdrowia i wytrwałości. Życzę też realizacji tego wielkiego celu, który przyświeca każdemu człowiekowi z ambicjami i inteligencją: pięcia się coraz wyżej w polityce. Na tym też wszyscy skorzystamy.
P.S.
Patrzcie Państwo, jak na forach internetowych anonimowa odważna opozycja ucichła. Pmór ich dopadł czy jeszcze głosu nie mogą odzyskać?
Nowa Rada Powiatu
Do obsadzenia było 9 mandatów do Rady Powiatu. Uprawnionych do głosowania było 16.635 wyborców. Przy urnach zameldowało się 7933 wyborców. Głosów ważnych oddano 7157. Głosów nieważnych 753.
338 wyborców postawiło znak x obok nazwiska więcej niż 1 kandydata, a 400 wyborców nie zaznaczyło żadnego kandydata).
Największą ilość głosów w okręgu nr 1 zdobył obecny wicestarosta Marek Biernacki (Platforma Obywatelska) – 392. Warto dodać, że wynik ten klasyfikuje wicestarostę na 2 miejscu w powiecie. Gorące gratulacje! Słonik od Filipa jest Pana.
Po 321 głosów uzyskali:
2. Zbigniew Józefiak (Unia Górowian startująca z listy Platformy Obywatelskiej)
3. Dariusz Wołowicz (BB Wrotkowskiego)
Na dalszych pozycjach znaleźli się:
4. Marek Hołtra (Porozumienie Samorządowe 2010) – 267
5. Jan Bondzior (Platforma Obywatelska) – 265
6. Piotr Iskra (Platforma Obywatelska) – 252
7. Grzegorz Aleksander Trojanek (RCN) – 241
8. Władysław Stanisławski (RCN) – 214
9. Edward Szendryk (Przyszłość – Solidność – Ludzie) – 187
I tych 9 nowo wybranych radnych zasiądzie w Radzie Powiatu.
Poniżej mają Państwo 4 nazwiska. Burmistrz Zbigniew Stuczyk zrezygnuje z mandatu radnego powiatowego i jego miejsce zajmie kolejny kandydat na liście z największą ilością głosów – Piotr First.
W okręgu nr 2 uprawnionych do głosowania było 5968 wyborców. Do urn udało się 3300 wyborców. Głosów ważnych oddano 2990 (nieważnych – 306, w tym aż 185 z powodu postawienia znaku x przy więcej jak jednym kandydacie a 121 z powodu nieokreślenia żadnego kandydata). Frekwencja – 55,29%.
Komitet wyborczy Forum 2010 Wąsosz zdobył 48,36% głosów. Zgodnie z przelicznikami zgarnął całą pulę.
1. Paweł Niedźwiedź - 745
2. Danuta Rzepiela- 201
3. Piotr First - 117
4. Zbigniew Stuczyk - 364
W okręgu wyborczym nr 3 (Niechlów + Jemielno) 6522 uprawnionych do głosowania miało do obsadzenia trzy mandaty. Do urn udało się 3615 wyborców (55,42%). Głosów ważnych oddano 3246. Nieważnych aż 369 głosów a 220 wyborców pstawiło znak x przy więcej niż 1 nazwisku a 149 nie głosowało na żadnego kandydata.
Z tego okręgu do Rady Powiatu weszli:
1. Jan Kalinowski (Platforma Obywatelska) – 368 (trzeci wynik w powiecie)
2. Marek Zagrobelny (Porozumienie Samorządowe 2010) – 305
3. Jerzy Pala (Przyszłość – Solidność – Ludzie) – 189
Jak Państwo widzą na liście nowych radnych sporo nowych nazwisk. Z Rady Powiatu ubiegłej kadencji ponownie radnymi zostali: Paweł Niedźwiedź, Marek Biernacki, Marek Hołtra, Jan Kalinowski, Edward Szendryk, Jan Bandzior, Władysław Stanisławski. Wybory przegrali radni ubiegłej kadencji: Teresa Sibilak, Jan Sowa, Tadeusz Podwiński, Anna Berus, Kazimierz Bogucki, Pona nie startowała.
Wybory w skali powiatu okazały się wielkim triumfem Platformy Obywatelskiej.
1) lista nr 4 KW PLATFORMA OBYWATELSKA RP - 4433
2) lista nr 17 KWW POROZUMIENIE SAMORZĄDOWE 2010 - 1892
3) lista nr 18 KWW REGIONALNE CENTRUM NIEZALEŻNE - 1617
4) lista nr 19 KWW PRZYSZŁOŚĆ – SOLIDNOŚĆ - LUDZIE - 1804
5) lista nr 20 KWW BB WROTKOWSKIEGO - 1561
6) lista nr 21 KWW FORUM 2010 WĄSOSZ – 1596
Warto odnotować, że w skali powiatu żałośnie wypadła pewna zdechła już dawno partia, która uzyskał marne 490 głosów.
Marniutko wypadł Ojciec Powiatu – Władysław Stanisławski, który dostał się do Rady Powiatu jedynie dzięki Grzegorzowi Aleksandrowi Trojankowi, który wsparł go – niczym szczudłem – własna popularnością.
Bardzo słaby wynik odnotował PiS, który nie wystąpił pod własny szyldem. Starsi zwolennicy tej partii nie mogli – w bardzo dużej ilości przypadków – odnaleźć tego komitetu i oddawali głos na znajome nazwiska. Do tego Porozumienie Samorządowe 2010 miało bardzo źle zrobione plakaty wyborcze, nieczytelne, o mdłej kolorystyce i mało rzucające się w oczy. Trzeci błąd PiS to umieszczenie na liście Tadeusza Tutkalika. Jest on gwoździem do trumny każdego komitetu, bo można mieć Tutkalika, ale na pewno nie będzie miało się głosów. I tak, z tego komitetu do powiatu wszedł tylko Marek Hołtra, który członkiem PiS nie był i nie jest.
piątek, 19 listopada 2010
Kto brał dietę?!
Robert Mazulewicz „Proszę państwa ja przez 3,5 roku pilnie obserwowałem działalność samorządu powiatowego, byłem chyba na każdej sesji i patrzyłem, patrzyłem z coraz większym politowaniem, na to co się dzieje.
Dzisiaj były Przewodniczący Władysław Stanisławski leje tutaj krokodyle łzy rozpaczy nad posądzaniem go. Mamy tu opinię „Renomy”, którą sami zamówiliście za 7.360,- zł. Dotyczy ona budowy Strażnicy; proszę państwa na tych 30 stronach nie zostawiono na nas suchej nitki. Nie zostawiono! Proces mamy przegrany.
Chcę przypomnieć o jednym fakcie. Czcigodny Przewodniczący Rady Powiatu, Władysławie Stanisławski, w dokumentacji udokumentowany był, jako przedstawiciel inwestora, bo tak to w protokole widnieje, na pewnym posiedzeniu, gdzie zmieniono konstrukcję elewacji zewnętrznej Strażnicy, zrobiono aneks 3/08. Protokół z tego posiedzenia przesłano do Wrocławia. Wrocław nie wyraził zgody, stwierdził, że można owszem dokonywać zmian, ale nie można przekroczyć budżetu.
Zagadka Panie były Przewodniczący: Pan już wie o ile podrożył Pan swoją decyzją, do której nie był Pan całkowicie uprawniony, koszt Strażnicy? Czy Pan wie Panie Przewodniczący?!
Jest koniec kadencji, rozmawiajmy szczerze, ja rozumiem Panie Przewodniczący, że Panu jest żal ekipy, która odeszła, a mi nie jest żal! Zostawili furę długów, o których Pan też wie. Nie wiedział Pan, że prawie 700 tyś. zł. domaga się od nas doktor Hoffmann? Wiedział Pan czy nie? Ja Panu powiem, że Pan wiedział! A Pan Szendryk, jeśli jesteśmy przy Panu: kiedy Pan ureguluje te 55 tyś. zł. za SP ZOZ, za którym Pan tak boleje?
Przewodniczący Rady Powiatu Tadeusz Podwiński Panie Mazulewicz proszę nie ubliżać Radnym.
Robert Mazulewicz; "powiem Państwu, że odsunięcie Pana Samborskiego z pełnionej funkcji nie poskutkowało. Do dziś nie można całej dokumentacji w Starostwie odnaleźć. Pan Samborski po prostu zabrał ją do domu. Nie wiem, co to za obyczaje.
Pan zawsze był przeciwko zmianom Panie Stanisławski; powiem to Panu szczerze w oczy, bo ja Panu powiem dlaczego Pan był przeciwko zmianom. Oto jest protokół Regionalnej Izby Obrachunkowej z 23 września 2009 r. Ja Panu przeczytam fragment tego protokołu, tam jest mnóstwo zarzutów: „za zaistniałe w okresie kontroli nieprawidłowości i uchybienia odpowiedzialność ponosi Starosta Powiatu Górowskiego na podstawie art. itd. oraz Zastępca Starosty w zakresie spraw realizowanych przez wydział mienia”.
Panie były Przewodniczący, kiedy Radni widzieli ten protokół? Graliście nie fer, chowaliście dokumenty przed opinią publiczną, przed Radnymi, traktowaliście ten samorząd jak towarzystwo wzajemnej adoracji. Nieudolność, całkowita ignorancja, to prezentował Zarząd, który Pan skompletował i za te 4 lata Panie Stanisławski, życzę Panu, żeby Pana szlag trafił!"
Radny Władysław Stanisławski: Panie Przewodniczący w tym momencie biorę Pana na świadka że rzeczywiście wytoczymy proces, bo chyba Pan sobie pozwolił za dużo”.
Zdecydowałem się na wypowiedzenie ostatnich słów swojego wystąpienia z pełną świadomością konsekwencji ich społecznego odbioru. Ale, aby być w zgodzie z własnym sumieniem nie mogłem zrobić inaczej.
Bo na tej sali nie raz mnie mało szlag nie trafił!
Szlag mało mnie nie trafił, kiedy odkryłem finansowanie nielegalnych czasopism przez Zarząd Powiatu! Państwo wiedzą, że to finansowanie kosztowało nas ok. 5000 zł miesięcznie? Policzcie sobie, jaką to daje kwotę w ciągu roku.
I tu musimy zadać sobie pytanie: dlaczego nie odkrył tego Władysław Stanisławski? Dlaczego nie on?! Ja Państwu powiem więcej. Stanisławski nawet nie zdobył się na słowa potępiające ten proceder. A kto brał dietę? Mazulewicz czy Stanisławski? Kto miał obowiązek to ujawnić i proceder zlikwidować?
Idźmy dalej. Przez długi czas firma medyczna „Temed” płaciła psie grosze za wynajem pomieszczeń w starej przychodni. Było to 2,30 zł plus media. W stosunku do kontraktu tej firmy z NFZ było to 2-3% tego kontraktu. A Starostwo hojnie dopłacało do budynku ok. 5000 zł rocznie. Kto zadbał o podniesienie czynszu „Temedowi”? Mazulewicz czy Stanisławski? Kto brał dietę? Mazulewicz czy Stanisławski?
Zbigniew Józefiak, grono radnych (przede wszystkim opozycyjnych) chce stworzyć muzeum. Walka jest straszna. Ostateczna rozgrywka odbywa się podczas sesji. Stanisławski proponuje, by nie określać gdzie będzie się znajdowało muzeum. Okazuje się jednak, że jest w mniejszości. Widząc to podnosi rękę za określeniem siedziby muzeum. Pod presją, bo widzi, że wynik tego głosowania jest z góry przesądzony. Zadziałały mechanizmy kuluarowe, o których istnieniu – na szczęście – Stanisławski nie miał pojęcia. Czy Stanisławski pomógł w tworzeniu muzeum? Kto brał dietę? Mazulewicz czy Stanisławski?
Jest połowa roku 2007. Ekipa Stanisławskiego udaje, że rządzi 8 miesięcy. Zaglądam na stronę internetową Starostwa. Co widzę? Starosta: Sławomir Rutecki, wicestarosta: Krzysztof Mielczarek, Przewodniczący Rady Powiatu – Edward Kowalczuk. Do tego dołóżmy wykaz radnych minionej kadencji. Czas na stronach internetowych Starostwa zatrzymał się w miejscu. Mówię o tym podczas sesji. Stanisławski – prosi! - o uzupełnienie braków. I tak trwa to przez pół roku: ja wytykam braki a Stanisławski prosi! A radnym kto jest?! A dietę kto brał?! Mazulewicz czy Stanisławski?!
W sierpniu 2007 roku zakładam bloga. By mieć o czym pisać trzeba mieć dostęp do dokumentów. Napotykam opór. Jest ustawa o dostępie do informacji publicznej z 2002 roku, Żądam, bo na podstawie tej ustawy mam prawo, dostępu do protokołów z posiedzenia Zarządu Powiatu. Konsternacja! Pomaga mi w ich zdobyciu radny Marek Biernacki. Rozmawiam ze Stanisławskim. Proszę o interwencję. W efekcie każe mi się pisać podanie o wgląd do każdego świstka. Pomógł, nieprawdaż?! A ja nie chciałem nic z wyjątkiem tego, co ustawą należy się Panu, Pani i Panu też! Kto brał dietę?! Mazulewicz czy Stanisławski?!
Jeszcze w październiku ubiegłego roku wyliczam i publikuję na blogu, że na dokończenie budowy Strażnicy brakuje pomiędzy 800 – 900 tys. zł. W Starostwie zapada cisza. Zarząd w protokołach ze swoich posiedzeń nie obraduje na ten temat. Pytam Stanisławskiego. Oczywiście, nic nie wie! Twierdzi, że on tym się nie zajmuje odkąd nazwałem go Bob Budowniczy. Afera wybucha wiosną. Za moim pośrednictwem na posiedzenie Komisji Budżetu zaproszony zostaje wykonawca Strażnicy. Wykonawca mówi a członkom komisji włos staje na głowie! Jest afera! Kto brał dietę?! Mazulewicz czy Stanisławski?!
Konkurs na dyrektora szpitala. Są kandydaci. Złożyli wymagane prawem papiery. Jeden kandydat nie złożył. Wykluczony został z konkursu. W komisji konkursowej zasiada Stanisławski. Ponieważ żaden z kandydatów nie uzyskał większości głosów konkurs zostaje unieważniony. Kilka dni później Czesław Młodawska czyli ta, która została odrzucona zostaje dyrektorem szpitala. Protestują radni opozycyjni. Stanisławski milczy.
Tworzy się miejsce pracy dla małżonki Piotra Iskry, bo w tamtym czasie PO jest w sojuszu z RCN, i innym planktonem tworzącym większość w Radzie. Przyjmuje się do pracy córkę radnego Bandziora, który też jest w koalicji. Kto protestuje?! Mazulewicz czy Stanisławski?!
Kto bierze dietę?! Mazulewicz czy Stanisławski?!
To bardzo krótki przegląd wydarzeń z ubiegłej kadencji samorządu powiatowego. Napisałem o tym w czym sam brałem udział. Czego byłem świadkiem i uczestnikiem.
A dzisiaj co ja widzę i słyszę? RCN znowu pcha się do samorządu! Czy naprawdę nic przez te 4 lata się nie wydarzyło? Czy Stanisławski ma raz jeszcze zasiąść w Radzie Powiatu i ułożyć koalicję nieudaczników i ignorantów?
Powiat jest w stanie opłakanym. Jeżeli dziś doszłoby do niewielkiej korekty administracyjnej kraju i likwidowano powiaty, to nasz jest faworytem, i to murowanym. A dzięki komu?
Dzisiaj już wiadomo, skąd brał się taki opór Stanisławskiego przeciw odwołaniu Zarządu. Strażnica! To miało nie wyjść przed wyborami!
Stanisławski głupi nie jest. Fakt. Ale jeżeli przyjmiemy taki punkt widzenia, to proszę mi, jego obrońcy, wytłumaczyć rzecz jedną: jak można widząc, że powiat rozwalją ludzie niekompetentni ich tolerować i popierać?
Wczoraj byłem w Niechlowie na spotkaniu wyborczym. Spotkałem tam najlepszego starostę górowskiego – Sławomira Ruteckiego. Wraz z wicestarostą wysłuchaliśmy jego opowieści o pewnym wydarzeniu. Budowana halę „Arkadię”. Stanisławski był temu pomysłowi przeciwny. Po zakończeniu budowy okazało się, że koszt jej przekroczył kosztorys o gigantyczną kwotę 36.000 zł (słownie: trzydzieści sześć tysięcy). Sławomir Rutecki opowiedział nam jak Stanisławski z tego powodu grzmiał, pouczał i krytykował ówczesny Zarząd. W związku z tym mam pytanie: dlaczego milczał przy 1.013 mln zł przy budowie Strażnicy?
Mój kolega Karol G. żartuje sobie, że „inteligencja wcześniej wykryta jest uleczalna”. Dotąd traktowałem to, jako żart. Teraz podchodzę do tej uwagi poważnie. Zastanawiam się nad tym kto z Zarządu Powiatu uleczył Władysława Stanisławskiego?
czwartek, 18 listopada 2010
Ploty i plotki czyli podobno ...
Nie jest jednak łatwo zdobyć informacje zaczynające się od słowa „podobno” Trzeba pilnie słuchać, by się wsłuchać, patrzeć, by zobaczyć.
Podobno kandydat z listy RCN do Rady Miejskiej – Eugeniusz Stankiewicz, który był w opozycji do burmistrz Ireny Krzyszkiewicz, zamierza, podobno, po niewątpliwie przegranych wyborach, zająć się poważnie hodowlą zwierząt. Do swojego osobliwego stadka przydomowego zamierza dołączyć większą ilość krów mlecznych, podobno holenderek. Związane jest to ze zwiększeniem dopłat do gipsu, które planuje UE w 2155 roku. Podobno kandydat Stankiewicz krowy te będzie doił osobiście.
Podobno Władysław Stanisławski widziany był w sklepie pasmanteryjnym. Zakupił druty do robótek ręcznych – szt. 2. Podobno pośpieszy w sukurs byłemu wicestaroście Tadeuszowi Bireckiemu i zacznie robić szal od końca. Podobno bardzo się śpieszą, by na czas skończyć robotę i owinąć tym szalem strażnicę. Przed przybyciem inspektorów NIK.
Podobno kandydat do Rady Powiatu z listy „Przyszłość – Solidność – Ludzie” Jerzy Żywicki zamierza być aktywnym radnym. Szczególnie przy uchwalaniu wysokości diet.
Podobno kandydujący z listy Wrotkowskiego – Dariusz Wołowicz, zamierza po wyborach ponownie zająć się sportem. Tym razem wyczynowo. Podobno zamierza wzorem chińskich komunistów rozpocząć „długi marsz”, który, podobno, ma mu przynieść sukces wyborach samorządowych w roku 2350. Wcześniej jednak ma wyruszyć Wrotkowski, którego Obiegły mianował swoim zastępcą.
Podobno odbyło się zebranie całego RCN – u. Przybyli gremialnie członkowie zasiedli na jednaj 3 – osobowej sofie i trzech taboretach. Po burzliwej dyskusji uchwalili petycję wzywającą władze naszej gminy do wzniesienia pomnika przedstawiającego Boba Budowniczego w naturalnych wymiarach, z głową na wysokości 4 piętra. Wiedząc, że przedsięwzięcie takie jest kosztowne, podobno uchwalono, iż Bob Budowniczy w części korpusu powyżej szyi będzie pusty, co najlepiej odda jego intelektualne walory i zmniejszy koszt.
Podobno nr 1 na liście PO do powiatu – Piotr Iskra – nadal chce być starostą. Podobno ma program i bardzo chce go realizować. Program ma charakter typowo sportowy. Cały powiat ma być ,podobno, pokryty boiskami i placami zbaw. Pod warunkiem, że on będzie ich podwykonawcą.
Kandydat na radnego powiatowego Tadeusz Tutkalik zajmuje na liście pozycję nr 10. Podobno sam dokonał tego wyboru twierdząc, że „to strzał w dziesiątkę”. Tyluż głosów wypada mu życzyć, by nie mieć w przyszłej radzie kolejnego problemu.
Ponownie widziano kandydata na radnego powiatowego Karola Rutkowskiego (lista Wrotkowskiego). Tym razem nie w progach księgarni, ale w jej wnętrzu. Podobno pytał sprzedawców czy nie kupią od niego książek. Podobno zapewniał, że są w doskonałym stanie, bo nawet do nich nie zaglądał.
Podobno kandydat na burmistrza i do Rady Powiatu z listy RCN – Stanisław Kwiatek zastanawia się co zrobi po wygranej. W totolotka.
Nad tym co będzie po wyborach zastanawia się kandydat na radnego powiatowego Grzegorz Aleksander Trojanek. Emerytem już jest, godziny w szkole ma. Podobno, dla rozrywki, będzie spisywał polityczne wspomnienia Stanisławskiego. Dzieło to ma opowiadać o ostatnich 4 latach naszego samorządu powiatowego. Robocze tytuły brzmią, podobno, tak: Tom 1: „Zdobycie władzy”, tom II: „Ruiny”, tom III: „Zgliszcza”.
Nie brakuje chętnych
Gmina Góra podzielona jest na 3 okręgi wyborcze. W I okręgu wyborczym, który stanowi część naszego miasta, do zdobycia jest 6 mandatów, o które ubiegało się będzie 58 kandydatów (9,6 kandydata na 1 miejsce). W okręgu tym do głosowania uprawnionych jest w okręgu nr 1 – 4567 wyborców.
W okręgu wyborczym nr 2 (stanowi go również część naszego miasta) do wzięcia jest 7 mandatów. Rywalizować o nie będzie 59 kandydatów (8,4 kandydata na 1 mandat). O tym, kto zdobędzie tam mandaty radnych Rady Miejskiej będzie decydowało 5644 wyborców.
Okręg wyborczy nr 3 stanowią miejscowości wiejskie naszej gminy. W tym okręgu do obsadzenia jest 8 mandatów. Ubiega się o nie 68 kandydatów, co daje średnią 8,5 pretendenta do 1 mandatu). Uprawnionych do głosowania jest tam 6438 wyborców.
Teoretycznie można więc założyć, że do urn udać się może 16.649 wyborców z wszystkich trzech okręgów wyborczych w naszej gminie. Oczywiście, to tylko teoria, bo frekwencja jest jedną z największych niewiadomych w naszej gminie.
Dla zaspokojenia Państwa ciekawości powiem, że w gminie Wąsosz do obsadzenia jest 15 mandatów, o które ubiegało się będzie 49 kandydatów z 7 list komitetów wyborczych. Daje to średnią 3,3 kandydata na 1 mandat.
W gminie Jemielno do obsadzenia jest również 15 mandatów radnych gminnych, o które będzie walczyło 43 przedstawicieli 6 komitetów wyborczych (2,8 kandydata na 1 mandat).
W gminie Niechlów wakuje również 15 mandatów radnych gmin. Na ich obsadzenie wyraziło apetyt 47 kandydatów reprezentujących 6 komitetów wyborczych (3,1 na 1 mandat).
W niedzielnych wyborach mieszkańcy gmin naszego powiatu wybierali będą burmistrzów i wójtów. O fotel burmistrz w Górze walczy 4 kandydatów. W Wąsoszu – 3. O stanowisko wójta w Jemielnie ponownie stara się dotychczasowy wójt – Czesław Połczyk. Z braku kontrkandydata ma on zapewnione zwycięstwo. Czy jednak już w pierwszej rundzie uzyska 50% głosów plus 1?
Największa jatka szykuje się w gminie Niechlów. Tam o fotel wójta rywalizuje z sobą 5 kandydatów. Druga runda murowana.
Spotkanie w Naratowie
Wójt Jan Głuszko powitał wszystkich uczestników spotkania i podziękował im za przybycie. Swoje wystąpienie wójt rozpoczął od stwierdzenia, że: „nigdy nie mówi ludziom, jaki jest wielki, bo w swojej działalności kieruje się roztropnością, rozsądkiem i ma na uwadze dobro ogółu”.
Wójt podziękował sołtysowi Naratowa Dariuszowi Tupcowi za jego pracę, jako sołtysa drugiej pod względem wielkości miejscowości w gminie Niechlów. Sołtys bierze aktywny udział w pracach Rady Gminy, jest obecny podczas posiedzeń komisji, a to, jak powiedział Jan Głuszko: „rzecz ważna, bo bywa i tak, że nieobecnych bywa nawet 12 sołtysów. To wpływa na przepływ informacji. Wyborcy nie wiedzą co dzieje się w gminie, bo sołtysi nie uczestnicząc w pracach komisji też o tym nie wiedzą”. Wasz sołtys – powiedział wójt – się sprawdził”.
Następnie wójt omówił osiągnięcia ostatnich 4 lat. Do rzeczy pierwszorzędnej wagi zaliczył wybudowanie „Orlika” w Naratowie. Przypomniał, że była to decyzja kontrowersyjna, gdyż wielu radnych chciało zlokalizować „Orlika” w Niechlowie. Okazało się, że ta lokalizacja zdała egzamin. Z obiektu korzysta młodzież z Naratowa, Wronińca.
„W ostatnim czasie zmodernizowano chodniki wokół szkoły. Teraz szkoła wygląda bardziej estetycznie i jest obiektem, z którego możemy być dumni” – powiedział wójt.
Przypomniał zebranym, że gmina wykupiła od spółdzielni mieszkaniowej w Naratowie oczyszczalnię ścieków. Obiekt ten tylko z nazwy był wówczas oczyszczalnią. Gmina zmodernizowała go i obecnie pełni on swoją funkcję. „Na tym Naratów wygrał” – stwierdził wójt.
Poruszył również sprawę wywozu beczkowozem ścieków komunalnych. Gmina zakupiła beczkowóz o pojemności 10 t i wywozi ścieki komunalne każdemu mieszkańcowi gminy. Do zbiórki i wywozu tych ścieków gmina dokłada 50%. „W ten sposób” – powiedział wójt – skończył się problem z wylewaniem ścieków do rowów, lasów i na nieużytki”. Przypomniał przy tym zebranym, iż beczkowóz nie będzie woził gnojowicy, bo oczyszczalnia nie może ich przerabiać ze względu na to, iż zniszczy to bakterie oczyszczające ścieki w oczyszczalni.
Wójt stwierdził, iż przykłada wielką wagę do ekologii. Przypomniał, iż kupiono kontenery na plastikowe opakowania. Zebrani dowiedzieli się również, iż 15 listopada wykonawca oczyszczalni ścieków w Niechlowie poinformował, iż jest gotów do jej przekazania do użytku. W najbliższym czasie nastąpi odbiór techniczny obiektu a następnie zostanie ona – po zaszczepieniu kultur bakterii – oddana do użytku. „Oczyszczalnia w Niechlowie – powiedział wójt – jest obiektem na miarę XXI wieku. Jest całkowicie skomputeryzowana a jako obiekt jest bardzo ładna pod względem architektonicznym”. Koszt budowy obiektu wyniósł 1,2 mln zł, z czego gmina uzyskała zwrot w wysokości 660 tys. zł.
Wójt nawiązał również do wyremontowanej w Naratowie świetlicy. Przypomniał, że były głosy sprzeciwu przeciw remontowi tego obiektu. Argumentowano je faktem, iż w Naratowie jest szkoła więc po co świetlica. „Wyremontowaliśmy świetlicę i jest to teraz obiekt, z którego możemy być dumni. W świetlicy wykonany zostanie remont kuchni, nastąpi doposażenie jej w sprzęt i wykonane zostanie c.o. Wykonawca na te ostatnie przedsięwzięcie już został wyłoniony. Koszt – 27 tys. zł.
Z Gminną Spółdzielnią w Sicinach uzgodniono przekazanie placu za sklepem w Naratowie. Powstanie tam plac zabaw dla dzieci. Prace porządkowe i ziemne zostały przeprowadzone. Koszt placu zabaw – 25 tys. zł.
W dalszej części swojego wystąpienia wójt Jan Głuszko ocenił współpracę z odsuniętym od władzy Zarządem Powiatu.
„Przez ostanie 4 lata nie mieliśmy wsparcia w Zarządzie Powiatu. Dzisiejsza wizyta starosty Jana Kalinowskiego dobrze wróży na przyszłość. Nasza gmina miała w Zarządzie swojego przedstawiciela – Jana Sowę. Ale muszę powiedzieć, że z jego strony też nie mieliśmy wsparcia. Gminy muszą współpracować Zarządem Powiatu i odwrotnie. Nigdy nie wybaczę poprzedniemu Zarządowi utraty sądu i ksiąg wieczystych. Szczególnie utrata tej drugiej instytucja fatalnie odbiła się na mieszkańcach wszystkich gmin naszego powiatu. Proszę sobie wyobrazić, że mieszkańcy gminy Wąsosz mają do Głogowa 60 km. Wyprawa do ksiąg wieczystych zajmuje im pół dnia. A co jeżeli ktoś nie ma własnego samochodu? A przecież myśmy również łożyli pieniądze na remont budynku, w którym mieścił się sąd i księgi. Proszę sobie wyobrazić, że poprzedni Zarząd Powiatu nigdy kwestii istnienia sądu i ksiąg wieczystych nie wprowadził pod obrady Rady Powiatu. Radzie Powiatu nigdy tego nie dano omawiać. We Wschowie też miano zlikwidować sąd i księgi? I co się stało? Nie zlikwidowano! A czemu? Bo tam była współpraca pomiędzy gminami i Zarządem Powiatu. I ja się bardzo ciszę, że starosta Jan Kalinowski wystąpił z inicjatywą spotkania w sprawie sądu i ksiąg wieczystych w Górze. Byłem na tym spotkaniu i usłyszałem nowy język. Razem sporządziliśmy petycję w tej sprawie do Ministerstwa Sprawiedliwości. Wiemy, że walka o przywrócenie tych instytucji będzie długa. Ale wszyscy na tym spotkaniu, u starosty Jana Kalinowskiego, powiedzieliśmy sobie, że będziemy się o to wspólnie starać”.
Ze wzrastającą pasją i wielkim wzburzeniem wójt Jan Głuszko kontynuował swoje przemówienie: „Ja nie przypominam sobie kiedy było ostanie takie spotkanie u starosty. Owszem, spotykaliśmy się, ale były to spotkania „przy okazji”. Ostatnie spotkanie, z panem starostą Kalinowskim, było konkretne i robocze. To spotkanie oznacza przełom w stosunkach z Zarządem Powiatu. To co działo się za Pony było nie do przyjęcia”. Następnie wójt Jan Głuszko zwrócił się bezpośrednio do starosty mówiąc: „Panie starosto, było tak, że jeden z włodarzy naszych gmin powiedział, że rzygać mu się chce, jak ma jechać do powiatu!”
W dalszej części swojego wystąpienia wójt powiedział: „Mieliśmy swojego przedstawiciela w Zarządzie. Był nim Jan Sowa. Ja muszę to powiedzieć Państwu. Nie jestem zadowolony z jego pracy w urzędzie. Ale chroni go immunitet, bo jest radnym powiatowym. Wszyscy Państwo znacie sprawę wycinki drzew. Na północy gminy ludzie rzadko dostawali na to pozwolenia, które wydawał Jan Sowa jako urzędnik gminy. Na południu gminy lekko i łatwo otrzymywał je każdy. Sprawa stała się tak głośna, że w 2008 roku odebrałem Janowi Sowie te uprawnienia. Obecnie nie ma już problemów z wycinką drzew. Ja wiem, że Jan Sowa nie wywiązuje się należycie ze swoich obowiązków. Ale ja mu nic nie mogę zrobić, bo – przypominam – jest radnym. Głos z sali: „On nic nie robi!” Wójt: „Bo on ciągle mówi, że jedzie do powiatu, jedzie gdzieś tam”. Głos z sali: „To zwolnić!”
Nawiązując do wyborów wójt powiedział: „Zbliżają się wybory. Tym ludziom należy wystawić rachunek za ich działalność. Głosować należy na tych, którzy rzeczywiście potrafią coś wnieść do samorządu. Nie wolno popełniać błędu i stawiać na ludzi, którzy nie mają żadnego doświadczenia w pracy samorządu, bo to nie jest łatwa praca. Uczciwie należy ocenić też tych, którzy byli w tym samorządzie, ale do jego działalności nic nie wnieśli, bo przyszli, by załatwiać własne interesy”.
Następnie, na życzenia wójta, głos zabrał starosta Jan Kalinowski.
„Cztery lata temu byłem bez pracy. Stałem tu przed Państwem i prosiłem, by Państwo zapisywali się do mnie, do nowej przychodni, w której znalazłem pracę. Dzisiaj mam 3 tys. pacjentów. Bardzo Państwu za to dziękuję.
Dzisiaj staję przed Państwem, jako starosta tego powiatu. Proszę Was o rozważny wybór do Rady Powiatu. Nie będę wskazywał na kogo Państwo mają głosować a kogo skreślać. Nie taka jest moja rola. Powiem Państwu, jak wygląda dzisiaj sytuacja powiatu. Po 4 latach rządów Pony, Sowy powiat stoi na skraju upadku. Mamy pozwy sądowe. Będziemy musieli płacić odszkodowania za wysypisko, strażnicę. Ostatnio konstruowaliśmy budżet. Nie ma pieniędzy na drogi, oświatę. Wasze dzieci pójdą do szkół średnich, które podlegają starostwu. I chcielibyście, by były tam porządnie uczone. A na to są potrzebne pieniądze. Chcecie się leczyć w górowskim szpitalu? Ale tego szpitala może nie być. Chcecie jeździć po porządnych drogach? Ale na te drogi nie ma pieniędzy. Nawet na zimowe utrzymanie dróg nie było pieniędzy, bo ich w budżecie poprzedni Zarząd nie przewidział.
Pona nic nie zrobiła. Starostwo żyło osobnym życiem, bez kontaktu z gminami i ludźmi. To się musi zmienić. Ja już tego nie zdążę zmienić. Nie chciałem być starostą. I nie chcę nim być. Pracuję od 6 do 20. Władza mi nie imponuje.
Nieomal siłą dostaliśmy się do władzy. Ale widzieliśmy, że tak jak był, być dalej nie może. Proszę zauważyć, jakich wybiegów używano, by nas do władzy nie dopuścić. Ale doszliśmy do niej. I wiele spraw ujrzało światło dzienne. I to była przyczyna, że poprzedni Zarząd tak bardzo obawiał się utraty władzy.
Może być tak, że nie będzie starostwa, bo nie będzie powiatu. Cóż Wam wówczas pozostanie? Głogów? Do tego nie możecie dopuścić.
I dlatego apeluję do Państwa o głosowanie na listę nr 4, listę Platformy Obywatelskiej do Rady Powiatu. Nie możemy zmarnować głosów. Nie ma niezależnych komitetów. Każdy komitet jest od kogoś czy czegoś zależny.
A powiatowi trzeba silnego starosty, silnej Rady Powiatu a nie ludzi – przyczepek, którzy wystartowali, bo coś mają do załatwienia.
Dlatego jest tak ważne, by głosowali Państwo na silną listę, bo tylko to pozwoli na zaprowadzenie porządków w powiecie. Silną listą jest lista nr 4, lista Platformy Obywatelskiej.
Dziękuję raz jeszcze wszystkim tym, którzy za mną poszli. Proszę o rozważenie tego, co Państwu powiedziałem, bo sytuacja w powiecie jest naprawdę trudna. Glosując w niedzielę możecie sprawić, że po wyborach pojawi się nadzieja”.
Wójt Jan Głuszko w pełni zgodził się ze starostą. Dodał, że wybór właściwych ludzi, kompetentnych, doświadczonych, mających wiedzę i szczerze pragnących pracować dla samorządu jest niezwykle ważny, bo umacnia samorząd i pozwala osiągać więcej sukcesów.
W dalszej części spotkania mieszkańcy Naratowa pytali wójta o różne sprawy. Podnoszono problem budowy elektrowni wiatrowych, dróg, pracy urzędu.
Około godziny 20,30 starosta Jan Kalinowski – po 14 godzinnym dniu pracy – poprosił zebranych o zgodę na opuszczenie zebrania i ja otrzymał.