czwartek, 1 października 2009

Dbajmy o wspomnienia


Są w naszym mieście miejsca urocze. Do miejsc takich zawsze bardzo chętnie wracamy. I zazwyczaj jest tak, że z takimi urokliwymi miejscami związane są nasze najcudowniejsze wspomnienia.
Jak każdy z Państwa – tak i ja również – nosi w sercu i pamięci takie czarowne miejsce. Wspomnienia o takich zakątkach chowamy w sercu na czas, gdy dopada nas spleen, chandra bądź pytania o sens istnienia, na które nikt nie potrafi udzielić w pełni satysfakcjonujących odpowiedzi.
W krajobraz naszego miasta na stałe wpisał się stawek, który zwany jest „trzydziestolecia”. Górowianom z krwi i kości nie trzeba tłumaczyć, gdzie on się znajduje. Obcym podpowiem, że przy najładniejszym w promieniu 50 km lokalu – „Parkowej bis”.
Trzeba tu powiedzieć o jednym. Władze miasta zaczęły przywiązywać więcej wagi do tego miejsca. I bardzo dobrze, bo jest to ulubione miejsce spacerów górowian. Okolica jest prześliczna i nastrojowa.
Jest z tym miejsce jednak pewien problem. W dzień jest tam bezpiecznie. Znacznie gorzej jest wieczorami. Powiedzmy tak: lepiej o późnej porze tam nie chodzić. Dla zdrowia własnego i spokoju policji.
Zauważyłem, że policja często patroluje tamten teren (co trzeba im oddać, to trzeba), ale trudno jest wymagać, by latali oni wieczorami po chaszczach w poszukiwaniu sprawców krzyków i burd, które mają tam miejsce.
Po stawie pływały jeszcze dwa miesiące temu łabędzie. Pływają do dziś. Tyle, że jednego brakuje. Maleństwo gdzieś znikło. Początkowo nikt nie wiedział, co z nim się stało. Niedawno, dowiedziałem się, że poddane zostało konsumpcji. I nie jest to żart.

Miejsce to – po likwidacji tzw. „labiryntu” (kto z Państwa wie, gdzie był „labirynt?”) stało się bazą dla ludzi kochających pewien rodzaj używek, za posiadanie których staje się przed obliczem Temidy.
Zastanawiam się czy w Górze mamy miejsce, w którym może odbyć się jakaś głośniejsza impreza, której zorganizowanie nie będzie wadziło mieszkańcom?
„Dni Góry” odbywają się na stadionie. Powiem, że dla mnie jest to pomyłka. Tam nie ma nastroju.
Miejsce wokół stawku i porośnięty najdzikszą roślinnością teren dookoła (niegdyś były tam łąki) wydaje mi się idealnym do wybudowania amfiteatru, gdzie można będzie organizować imprezy masowe.

Ze stawkiem jest problem. Wymaga on inwestycji, bo jest zamulony. Jeszcze z dwa lata, jak mówią fachowcy, i będzie większe bagienko a nie stawek „trzydziestolecia”. „Nieznani sprawcy” zniszczyli zrobione tam przez członków koła wędkarskiego ławeczki. Szkoda stawiać nowe, bo spotka je ten sam los. Kwadratura koła? Być może, ale trzeba szukać rozwiązania.
Ja rozumiem, że finanse gminy nie pozwalają na otwieranie jeszcze jednego frontu inwestycyjnego. Nie mniej stawek, który obecnie jest już bezpośrednio zarządzany przez gminę, musi zostać zabezpieczony, by nie stało się najgorsze. Mówię od razu, że pomysłu na to skąd wziąć pieniądze nie mam. W końcu, to nie ja pobieram kasę w gminie. Rozumiem jednak ograniczenia, jednak rzecz jest poważna.
Nie traćmy takich miejsc, w których przyjemnie jest po prostu być. Nie mamy ich za wiele. A otoczone są one naszymi wspomnieniami. Bez wspomnień ma tradycji. Bez tradycji będziemy żyli w w betonowej przestrzeni, z którą nikt nie będzie się identyfikował. I to będzie koniec Góry i górowian. Staniemy się masą. Chyba nie o to idzie?

Brak komentarzy: