Sesję zagadano. Zamiast odpytać „Bukietową” na temat protokołu UKS we Wrocławiu opozycja nudziła śmiertelnie wszystkich pustym gadaniem, z którego nic nie wyniknęło.
Nudną sesję rozpoczęła „Bukietowa”, która odczytała sprawozdanie z działalności nieistniejącego już od 2008 roku stowarzyszenia. Nikt tego praktycznie nie słuchał.
Do tej metody nawiązała również opozycja. Radny Kazimierz Bogucki odczytał fragment protokołu UKS dotyczący stwierdzonych przez ten urząd nieprawidłowości. Publika – nieliczna – początkowo słuchała, by po chwili wykazać całkowity brak zainteresowania przekazywanym treściom.
W tym miejscu trzeba powiedzieć, iż opozycja nie spisała się pod względem organizacyjnym. Radni ksero protokołu otrzymali chwilę przed sesją. Uniemożliwiło im to dokonanie analizy jego treści i wyciągnięcie wniosków. To z kolei spowodowało, iż żaden z radnych nie spytał „Bukietowej” o szczegóły z jej radosnej twórczości w okresie przewodniczenia stowarzyszeniu. Tak się zemściła tajność łamana przez głupotę.
Nawiasem mówiąc ksero tego protokołu winno wisieć na wszystkich słupach ogłoszeniowych powiatu górowskiego, a nie tylko publikowane w nieznanym bliżej pisemku, którego szata graficzna i walnięta ideologia w nim zawarta z góry zniechęca do czytania.
Radny Bogucki zakończył czytanie protokołu i rozpoczęła się „dyskusja”. Przewodniczący Władysław Stanisławski rozpoczął „dyskusję” od zadania pytania radnemu Boguckiemu o okres objęty kontrolą UKS. Radny nie potrafił udzielić odpowiedzi na pytanie Przewodniczącego. Ten głośno rozważał wątpliwości prawne związane z protokołem. Najważniejsze z nich dotyczyło wydania wniosków pokontrolnych. Inna wątpliwość dotyczyła zagadnienia postawienia czy też nie postawienia zarzutów osobom w WFOŚiGW. Nikt z osób obecnych na sali nie potrafiła odpowiedzieć na te pytania. Było to o tyle dziwne, iż opozycja powinna dowiedzieć się o dalsze losy zarzutów zawartych w protokole kontroli UKS. To był początek pacyfikacji opozycji przez Przewodniczącego. Później było tylko gorzej.
Widać było, iż opozycja nie bardzo przygotowała się do sesji. Trudno nawet powiedzieć, jaki cel miała sesja. Bo nieprzekonywująco brzmi dla mnie argument, iż chciano w ten sposób poinformować opinię publiczną. Opinia poznała sprawę ze środków masowego przekazu. Protokół z sesji będzie dostępny na stronach internetowych Starostwa Powiatowego nie wcześniej niż za miesiąc. Tak więc wiedza opinii publicznej o nadużyciach w Stowarzyszeniu Gminna Szkoła Reymontowska się nie zwiększy.
Przewodniczący Władysław Stanisławski publicznie zdementował szerzoną informację, iż w czasie, kiedy odbywały się przekręty w kierowanym przez „Bukietową” stowarzyszeniu, był on jego wiceprzewodniczącym. Wyjaśnił, że zawiesił pełnienie tej funkcji dnia 12 lipca 2004 roku.
Tu pozwolę sobie przytoczyć tekst rezygnacji Władysława Stanisławskiego z funkcji wiceprzewodniczącego stowarzyszenia: „Niniejszym uprzejmie informuję, iż w związku z nabrzmiałą sytuacją polityczną w gminie Góra zawieszam bezterminowo członkostwo w Stowarzyszeniu.”
Z perspektywy czasu, i protokołu UKS, uzasadnienie tchnie anachronizmem: „Honor nie pozwala mi, by przez nienawiść do mnie osób sprawujących władzę w gminie Góra, uszczerbku doznali ludzie, którzy są bezgranicznie oddani pracy na rzecz poprawy wizerunku samorządu górowskiego i potrzeby najbiedniejszych mieszkańców tej ziemi.”
No tu drogi Przewodniczący przykadził huncwotom! Jaka to troska, to widać najlepiej z protokołu UKS. Nigdy nie wierzyłem szumowinom z pewnej zdechłej partii, i tu – jak się okazuje – byłem mądrzejszy od Przewodniczącego.
Sprzeczano się o to, czy Przewodniczący był czy nie był wiceprzewodniczącym stowarzyszenia, ale niczego to nie wniosło do debaty. Gwoli wyjaśnienia trzeba powiedzieć, iż zarzucano Przewodniczącemu (Marek Hołtra), że nie dopilnował on, by został wykreślony z rejestru KRS. Przewodniczący negował ten zarzut. W sumie – każdy pozostał przy swoim zdaniu.
Radny Jan Kalinowski zwrócił się do „Bukietowej” z apelem o rezygnację z zajmowanej funkcji. Idealizm drogiego radnego Kalinowskiego wcisnął mnie w krzesło. Podczas ostatniego posiedzenia Zarządu Powiatu „Bukietowa” stanowczo odmówiła podjęcia tego typu kroku, wychodząc pewnie z założenia, że honor ma swoją cenę. W tym wypadku - pensję starościny.
Bardzo trafnie natomiast niezręczność sytuacji wszystkich radnych zauważył radny Hołtra, gdy rzekł: „ja będę musiał raz w miesiącu być na sesji i siedzieć z tą panią przy jednym stole.” Tu zgodzę się z radnym Hołtrą, to ciężka próba, bo mnie samego, gdy spozieram na „Bukietową”, ręka bardzo świerzbi. Taki wstyd dla powiatu! Hańba powiatowa!
W końcowej części sesji „błysnął” radny Szendryk - wielki admirator "talentów" „Bukietowej”. Okazało się, że nie brzydzą go fakty przedstawione w protokole UKS. Słusznie zauważył, iż są odpowiednie instytucje do rozstrzygania o winie bądź jej braku. Apelował o pozostawienie sprawy dalszemu biegowi. Później znowu okazało się, iż przeżył „gehennę”, gdy nakazano mu zapłacić 55 tyś, za dzierżawę pomieszczeń w „starej przychodni”. I ożył nam św. Edward „od 2 zł za metr kwadratowy”. Szkoda, że na imieniny nikt nie dał mu jakiejś ksiązżki z zakresu etyki. Widać, że kościelne kazania też niezbyt rozumie. No, ale on święty, więc gdzie tam pospolitym księżom do niego!
W końcowej części sesji do ataku frontalnego przystąpił Przewodniczący Władysław Stanisławski. Obiektem natarcia stał się radny Hołtra. Usłyszał on, iż w okresie swojego dyrektorowania naraził na straty Szpital w wysokości ponad 100 tys. zł. Miał – wg Przewodniczącego – wyrzucać za drzwi przedstawicieli firm, którym Szpital był winien pieniądze (Przewodniczący przytoczył dwa takie przypadki a radny Edward „św. od 2 zł za metr kwadratowy” wówczas przypomniał swoją „gehennę”. Zapomniał św. Edward jednak dodać, iż swoje niezaspokojone przez Szpital roszczenia sprzedał firmie windykacyjnej (nic dziwnego! – pewnie nie miał na chleb).
Radny Hołtra z oburzeniem odrzucił zarzuty Przewodniczącego krótkimi zdaniem: „pan kłamie!” Następnie obaj panowie pokłócili się o kulisy wyboru (Marka Hołtry) na dyrektora Szpitala. „Bukietowa” zeszła na dalszy plan.
Głos zabrał radny Marek Biernacki, który przytomnie próbował zawrócić dyskusję na właściwe tory. Zadał on „Bukietowej” pytanie: "Nie słyszeliśmy od pani wyjaśnień w tej sprawie. Czy zawarte w protokole zarzuty są nieprawdą?” W odpowiedzi usłyszał, że „Bukietowa”: „rezygnuje z odpowiedzi”.
Później już nic się nie działo. Po ataku Przewodniczącego opozycja zamilkła i pozwoliła naszemu Ojcu Powiatu zamknąć sesję, którą tak nieopatrznie, bez przygotowania zwołała.
Słów kilka o zachowaniu „Bukietowej”. Można rzec tak: wywleczenie na światło dzienne protokołu z machlojkami (bo tu trzeba dać wiarę UKS – owi, to zbyt poważna instytucja, by sobie jaja robiła) nie zrobiło na niej najmniejszego wrażenia. „Spłynęło jak po tłustej gęsi” – jak mawiał ludowy poeta. Każdy kto spodziewał się, że z jej ust usłyszy słowo „przepraszam” może czuć się zawiedziony, ale nie powinien. Dawno tłumaczyłem, że przynależność do pewnej zdechłej partii jest oznaką pazerności, braku honoru, cwaniactwa, intelektualnej prostytucji, karierowiczostwa, nieuctwa i zwykłej głupoty.
Trzeba jednak przypomnieć, kto przez długi czas popierał tę hańbę powiatową. Oto Ojcowie Wstydu. I jedziemy:
Ojcowie Wstydu
Marek Biernacki,
Paweł Niedźwiedź,
Władysław Stanisławski,
Stefan Mrówka,
Jan Sowa,
Tadeusz Podwiński,
Teresa Sibilak,
Jan Bondzior,
Anna Berus,
Edward Szendryk.
To żelazny trzon koalicji, która wywindowała „Bukietową” na szczyt samorządu powiatowego 28 listopada 2006 roku. Zapamiętajcie Państwo nazwiska tych radnych. To oni są współsprawcami obciachu – „Bukietowej”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz