piątek, 16 października 2009

Opowieść biurokratyczno - fantastyczna czyli rzecz o pójściu w "zaparte"

Miałem już nic nie pisać na temat kantów w Stowarzyszeniu Gminna Szkoła Reymontowska, bo to mało zabawne i w złym świetle stawia nasz powiat. Wczoraj jednak: ”Bukietowa” swoją bezgraniczną bezczelnością i brakiem refleksji nad własnymi uczynkami, które zawiodą ją przed oblicze Temidy, co pewne, przełamała tę moją awersję.

Oto na portalu „Panoramy Leszczyńskiej” możemy przeczytać: „Nie mam sobie nic do zarzucenia. Nie podzielam ich zdania. Szkolenia się odbywały, ale nie zadbałam, aby to właściwie udokumentować. Cóż, nie popełnia błędów tylko ten, kto nic nie robi.”
Zburaczona” przez opozycję sesja najwyraźniej dodała jej wiatru w skrzydła, bo „Bukietowa” po prostu okłamuje Czytelników.

Zacznijmy od jej stwierdzenia, że: „Szkolenia się odbywały, ale nie zadbałam, aby to właściwie udokumentować.”
Protokół UKS we Wrocławiu nie pozostawia złudzeń, że „Bukietowa” wrednie kłamie. Na temat szkoleń czytamy tam: „Faktu prowadzenia przez Stowarzyszenie szkoleń w 2005 r. i w 2006 nie potwierdzili byli i obecni sołtysi miejscowości, tj. Glinka, Sławęcice, Osetna, Radosławia, Rudny Wielkiej, Grabowna, Pobiela, Kłody Górowskiej, Jastrzębiej, Zawieścic, Żuchwowa, Naratowa, Kłody Górowskiej, Psar, Szedźca, Masełkowic, w których miały się odbyć prowadzone szkolenia.”

Mamy więc słowo „Bukietowej”, która – jak wynika z jej przytoczonej wypowiedzi – upiera się, że: „szkolenia się odbywały”, przeciwko słowu 16 sołtysów. Trudno przypuścić, by spośród 16 sołtysów wszyscy kłamali. Bo i w jakim celu?

Zauważmy też, że nawet w Grabownie – mateczniku pewnej zdechłej partii – sołtys nie potwierdził faktu odbycia szkolenia. Nie wspomnę tu o Osetnie, gdzie mieszka i działa znany aktywista wszystkich możliwych partii politycznych – ostatnio zatrzymał się na pewnej zdechłej partii, ale z całą pewnością się rozwinie! – Tadeusz Podwiński. Onże, był wówczas pełnomocnikiem ds. wsi przy burmistrz Wrotkowskim. A jak wynika z protokołu UKS we Wrocławiu: „szkolenia odbywały się w udostępnionych nieodpłatnie świetlicach wiejskich lub innych pomieszczeniach przeznaczonych do zebrań wiejskich na podstawie porozumienia zawartego przez Stowarzyszenie z pełnomocnikiem ds. wsi burmistrza Góry i z Nadleśnictwem Góra Śląska.”

I nie jest to stwierdzenia UKS - u, ale wyjaśnienia złożone przez „Bukietową” na żądanie tej instytucji – pisemnie – w dniu 27 lutego 2009 r. Jak Państwo jednak widzą „Bukietowa” kłamała również w piśmie do UKS – u, bo ten sprawdził i wyszło, że szkoleń nie było.

"Krecik" story,
czyli wybory się zbliżają

Powróćmy jednak – na moment – do drogiego wielopartyjnego radnego Tadeusza Podwińskiego. Proszę zauważyć, że wśród podmiotów wymienionych przez „Bukietową” znajdują się akurat te, w których byli członkowie pewnej zdechłej partii. Pełnomocnik ds. wsiTadeusz Podwiński pokochał pewną zdechłą partię, przywdział jej finezyjny krawat, ozdobił klapę marynarki znaczkiem, który wpiął do dziurki po odznace PZPR, którą nosił z równie wielką dumą.
Trzeba jednak powiedzieć, że Tadeusz Podwiński jest osobą o bardzo ekologicznej powierzchowności, co lud dostrzega. Znane są jego ekologiczno – przyrodnicze przeurocze pseudonimy: „Krecik” i „Kameleon”. Nie tylko to świadczy o proekologicznym myśleniu naszego drogiego Tadeusza.
W ostatnią niedzielę sierpnia nawet osoba duchowna pochwaliła Tadeusza Podwińskiego za tę postwę. Oto, z ambony pięknego kościoła w Osetnie ksiądz Jan Baszak ogłosił „urbi et orbi”, że Tadeusz Podwiński dołożył się do wywozu śmieci będących własnością kościoła kwotą 500 zł! Brawo! Od razu widać, że wybory blisko i Tadeusz Podwiński ma parcie na poparcie (żeby tylko z tego nie wyszło zaparcie!). A ksiądz? A ksiądz nic tu nie winien, bo dawca, jak pieniądze: „non olet”. Przynajmniej dla wielebnego.
A lud? A przy czym tu lud? Jak da po 500 to też będzie chwalony.
Powróćmy do protokołu, bo jeszcze radnego Tadeusza Podwińskiego przereklamuję i starostą w roku przyszłym zostanie.

Szkoleniowy szał

Imponująca jest liczba szkoleń, które potrafiło przeprowadzić Stowarzyszenie. I tak w protokole czytamy: „Na podstawie dziennika prowadzonych szkoleń ustalono m.in., że w dniach 20.07.2005 pięciu wolontariuszy przeprowadziło 31 szkoleń, 22.07.2005 r., sześciu wolontariuszy przeprowadziło 38 szkoleń, 26.07.2005 r., dziewięciu wolontariuszy przeprowadziło 55 szkoleń, 29.07.2005 r., sześciu wolontariuszy przeprowadziło 26 szkoleń, 30.07.2005 r., sześciu wolontariuszy przeprowadziło 26 szkoleń, 30.07.2005 r., czterech wolontariuszy przeprowadziło 19 szkoleń, 2.082005 r., i 3.08.2005 r., trzech wolontariuszy przeprowadziło 19 szkoleń."

Narobili się ci wolontariusze. Niektóre dni można nazwać „stachanowskimi”. Np. 26.07.2005 – 55 szkoleń siłą 9 wolontariuszy. Każdy z nich średnio przeprowadził tego dnia 6,11 szkolenia. A co najciekawsze: „Z dokumentacji przedłożonej przez Stowarzyszenie wynika, że prowadzone w danym dniu szkolenia odbywały się w różnych miejscowościach.”

Można zadać sobie trud i zapytać ile czasu trwało takie jedno szkolenia na tematy ekologiczne? Musiało być błyskawiczne! A dlaczego? Bo były to szkolenia ekologiczne! A wiadomo, że zebranie dużej ilości ludzi na niewielkiej powierzchni powoduje duże stężenie dwutlenku węgla, co zdecydowanie ujemnie wpływa na zanieczyszczenie atmosfery. I organizatorzy szkoleń mieli tego pełną świadomość (uważam, że uwaga UKS - u jest niewłaściwa i niesmaczna i zarazem a sporządzały ją osoby nie mające pojęcia o ekologii, jak np. „Bukietowa” czy „Krecik” vel „Kameleon”).

Wykształcenie nie piwo,
nie musi być pełne

Z protokołu dowiadujemy się też o kwalifikacjach osób prowadzących szkolenia. I tak w wyjaśnieniach skierowanych przez „Bukietową” do UKS – u czytamy: „szkolenia prowadzili wolontariusze, członkowie Stowarzyszenia Gminna Szkoła Reymontowska, posiadający dużą wiedzę i praktykę ekologiczną, ale nie posiadający wykształcenia w kierunku przyrodniczym.”

Wyjaśnienia „Bukietowej” niczego nie wyjaśniają. Być może chodzi jej o to, że członkowie Stowarzyszenia należeli do pewnej zdechłej partii. A wówczas zgoda! Praktyka ekologiczna bardzo duża! Mózgi myśleniem nie ruszone. Tylko co z wiedzą, cholera?! Tu – być może – wiedzą służył Tadeusz Podwiński, jako człowiek zżyty z ryciem (przynajmniej politycznym) dogłębnie poznał życie dżdżownic i innych ryjących. W tym punkcie muszę również zarzucić autorom protokołu z UKS dogłębną nieznajomość środowisk ryjców i krętaczy bladosinych, których sztandarową postacią jest „Bukietowa” i nasz umiłowany „Krecik” w jego osetniańskiej odmianie, która tylko w tym jednym miejscu na ziemi występuje (aż dziw bierze, że „Krecik” nie jest jeszcze uznany przez wojewódzkiego konserwatora przyrody za zabytek! Duże niedopatrzenie odpowiedzialnych służb! Sam chętnie - po uznaniu go za zabytek – gotów jestem umieścić przy pomocy gwoździka – 14 cali – tabliczkę na jego elastycznych plecach. Gwoździa zagina niech kto inny, bo humanitaryzmu jestem pełen!).

Z drugiej strony ta część wyjaśnień „Bukietowej” jest dość wiarygodna, ale pod warunkiem, że jako pewnik przyjmiemy, iż „Bukietowa” łże.

Globtroterzy, czyli
Europa wzdłuż i wszerz

A teraz inny fragmencik z protokołu UKS – u. Czytamy: „Z przedłożonej w toku postępowania dokumentacji wynika, że w okresie od 04.10.2005 do 26.10.2005 r., w Witoszycach miało się odbyć 9 kursów. Stowarzyszenie zakupiło w tym czasie i przyjęło do rozliczenia dotacji paliwo w kwocie 1196,28 zł, pomimo, że kursy odbywały się w Witoszycach i nie wymagały dowożenia uczestników.”

Policzmy. Założenie; cena 1 litra benzyny w roku 2005 - 4,10 zł. Kupiono paliwo za 1196, 28 zł. Zakupiono zatem ok. 291,77 l paliwa (przyjmijmy 290 litrów). Umowy na użytkowanie samochodów mówią o dwóch pojazdach: „maluchu” i „cieńko – cieńko”. Pierwsza umowa opiewa na „Bukietową” a druga na Macieja Papieża.

Zakupiono więc 290 litrów paliwa. Przyjmijmy, że oba pojazdy spalają średnio 7 litrów na 100 km. Wynika z tego, iż w samej wsi Witoszyce zrobiły one ok. 4142 km (dowożąc uczestników rzekomego szkolenia, których dowozić nie było potrzeby). Kursów – jak stwierdza UKS, było 9. Wynika z tego, że jeden kurs, to trasa ok. 460 km. Tu pewnie nawet pani Burmistrz Irena Krzyszkiewicz się dziwi, że ma taką długą i rozległą wieś, po ulicach której można jednym kursem zrobić 460 km. Cudze chwalicie – swego nie znacie! Wszak przy prędkości 70 km, to za kierownicą trzeba spędzić 6,5 godziny. Można się tam najeździć! – przyznacie Państwo.

Podróże, jak wynika z protokołu, były ulubionym zajęciem aktywistów Stowarzyszenia. Protokół UKS- u informuje: „Ustalono, iż łącznie na zakup paliwa w ilości 1396,46 litra Stowarzyszenie wydatkowano kwotę 5759,99 zł, którą rozliczono z dotacji.”

Na tej ilości paliwa „maluchem”, którego właścicielką byłą „Bukietowa” (7l/100km) można przejechać 19.949 kilometrów. Na tej ilości zakupionego paliwa można 5,5 razy objechać granice Polski (łączna ich długość – wraz z morzem – 3511 km). Licząc inaczej: na tej ilości paliwa można 6 razy przejechać drogami z Warszawy do Madrytu (2900 km). Dla ludzi z większą wyobraźnią powiem, że jest to odległość równa ½ długości równika (ok.40 tys. km).

A oni jeździli tylko po 4 gminach naszego powiatu, w którym jest ok. 500 km dróg. Czyli przejechali je wszystkie ok. 40 razy.

Ale kłamliwej „Bukietowej” do łba nie przyjdzie, że można zrobić takie porównanie. I sądzi, że jej płytkie, beznadziejne kłamstwa publika kupi. Otóż, nie kupi! Takie wciski to niech sobie „Bukietowa” zostawi prokuratorowi, pod warunkiem, że ten miał coś wspólnego z pewną zdechłą partią. Ja jednak takiego przypadku nie znam.

Stowarzyszenie
Wielkiej Darmowej Wyżerki

Obok podróży wielkim powodzeniem cieszyła się w Stowarzyszeniu konsumpcja. Konsumowano, co oczywiste, produkty ekologiczne, i to tylko te pochodzące z gospodarstw ekologicznych położonych na Ziemi Górowskiej. W teorii przelanej na spawozdanie z rozliczenia dotacji.
I tu od razu należy się Państwu wyjaśnienie. Znowu daje o sobie poznać nieznajomość naszych realiów przez kontrolerów z UKS – u we Wrocławiu. Otóż zarzucają oni „Bukietowej”, iż: „catering nie został przygotowany z produktów ekologicznych pochodzących z Ziemi Górowskiej.” Pochodził ze Wschowy.
Tu, w swojej obronie „Bukietowa” może zasłonić się np. słabą znajomością geografii. Może na przykład powiedzieć, że wtedy jak omawiano, gdzie, jakie miasto leży ona była chora, albo, że nauczyciela nie było, albo też, że nie była przygotowana, bo doiła krowy (kto ją kurwa odciągnął od tego zajęcia?! Dawać mi ch…!).
Jeszcze lepszym wytłumaczeniem dla niej będzie zeznanie, iż było się wciągniętą na członkinię pewnej zdechłej partii. Jak wybałuszy jeszcze bardziej te swoje rybie ślepia i zrobi tę najdurniejszą minę godną wpisu do wiadomej księgi, to każdy prokurator uzna, że nie kłamie. Nawet psychiatra sądowy uwierzy!

Trzeba powiedzieć, że smakoszką „Bukietowa”, i członkowie Stowarzyszenia, byli bardzo wybrednymi. Ba! Rzeknę nawet, że są pionierami w dziedzinie gastronomii!

Weźmy taki bigos. Niby potrawa tradycyjna, składniki znane – kapusta, grzybki, mięsiwo, przyprawy, warzywa (niektóre), wino. A tu okazuje się, że zacofani jesteśmy! Tak samo z pierogami, żurkiem, grochówką. Wszyscy jesteśmy gastronomiczna reakcja!
I nie ja to wymyśliłem. „Bukietowa” okazuje się znakomitą znawczynią kuchni, o jakiej mi, Panom i Paniom się nie śniło.

Zdradzę teraz tajniki przygotowywania żurku, grochówki, bigosu, pierogów, przy których ucztowało towarzystwo skupione wokół Stowarzyszenia Gminna Szkoła Reymontowska. A zaraz Państwo się przekonacie, że było to towarzystwo smakoszy nad smakosze!

Do przygotowania tych wszystkich potraw należy za kwotę 10.000 tys. zł zakupić: „paprykę, brokuły, kukurydzę i groszek zielony Bonduelle, mieszankę warzywną, ananas kostka/plastry, frytki, ser pizza, ser mozzarella, ser zottarella, sos do pizzy, ketchup, majonez sałatkowy, lód w kostkach.”
Niestety! Na temat receptury, jak wykonać poszczególne dania, więcej szczegółów protokół UKS – u nie zawiera. Nie znamy proporcji, kolejności gotowania tych wybrednych składników, mieszania ich. Zazdrośni o recepturę kontrolerzy UKS – u pominęli te interesujące szczegóły. Bo jak np. zrobić pierogi bez mąki?! Grochówkę bez grochu?!

Dlatego niniejszym zwracam się do wszystkich radnych dobrej woli, bu ci zakupili wymienione powyżej składniki i uprosili „Bukietową” o wykonanie pierogów, żurku, grochówki z powierzonych jej składników. Wszak to fenomenalne! Wszystkie gospodynie w powiecie powinny się zawstydzić, że są takie konserwatywne pod względem kulinarnym.

I proszę, jakie ja mam zrozumienie dla działalności „Bukietowej” na niwie kulinarnej. A te cholery z UKS – u nie mają! I tak to ujmują: „Nadmienia się, że wydatki na zakup usług cateringowych w łącznej kwocie 10.000 zł nie mieszczą się w obowiązujących szczególnych zasadach uznawania za koszty zadań z zakresu Edukacji ekologicznej.”

Powiem Państwu, że ci urzędnicy są bezduszni. Zasady zasadami a żreć się chce! Szczególnie jak za darmo ma być. Toż w leszczyńskim nawet jest tradycja, że jak się idzie na wesele, to ostatni posiłek je się w przedostatni wtorek przed weselem. A tam przecież Maciej Papież był, kartofel z kartofla, łęt z łęta. To i żarł.
Zresztą, niektórzy zauważyli, że w onym czasie „Bukietowej” zaokrągliły się biodra i pojawił trzeci podbródek. Na masie ponoć mocno przybyła, bo lekką nieumiarkowaność w jedzeniu wykazywała, przez co słychać ponoć było, jak jej szwy w ubraniu trzeszczą. Opowiada się też i taką nieprawdopodobną wprost historię.

Historia niesamowita
przez lud prosty opowiadana
w długie jesienne wieczory
na Ziemi Górowskiej roku Pańskiego 2009

Odbywała się egzekutywa ich organizacji młodzieżowej, bo tam w tej zdechłej partii wszyscy należeli jednocześnie do młodzieżówki i „starej” partii (warunkiem przyjęcia do młodzieżówki było nie przekroczenie 75 roku życia. Na komsomole się cholery wzorowali!). No i tak siedzą, siedzą, siedzą i dyskutują, swoim zwyczajem. Ten kaszlnie, tamten pierdnie, inny „kozę” z nosa wyprowadzi, owy charknie, inna ziewnie. No, dyskusja jest owocna i burzliwa, bo i czołówka intelektualna w komplecie: Berusowie z Grabowna, „Bukietowa”, „Krecik”, i ktoś tam jeszcze. Nieważne, przeminęło z wiatrem i nie wróci.

Siedzą, siedzą, siedzą i dyskutują. I nagle jak coś nie trzaśnie! W pokoju nagle trzy ptaszyska się znikąd pojawiły. Konsternacja, „proszę was” – jak mówi towarzysz Stefan Mrówka z Wąsosza (kochacie Stefana wąsoszanie?).
I nagle ponownie jak coś nie strzeli przeraźliwie prosto w Wacka, że wszyscy aż przysiedli, a niektórzy nawet popuścili. A Wacek – bach i leży jak nieżywy. Połowica jego - Anna – krzyku narobiła, że zamach na Wacka dokonany został, że stan wojenny trzeba w państwie ogłosić, aresztować wszystkich, którzy na zdechłą partię nie głosowali.
Sprawdziła jednak dobra kobiecina czy Wacek dycha. Kopa mu z gumofilca świątecznego prosto w krocze zajechała, a ten nawet nie drgnął.
Do akcji ruszył „Krecik”, który natychmiast chciał nowe wybory na szefa zdechłej partii robić, bo jak powiedział: „Poległy na polu chwały Wacław na chwilę przed śmiercią, jakby ją przeczuwając, mi powierzył schedę.” Zebrani zaprotestowali zbiorowo. „Tadeusz – krzyczeli – jak on mógł ci powierzyć schedę partyjną na chwilę przed śmiercią, ja ty, w tym czasie, srać byłeś za pięknymi ruinami Wackowej stodoły.”

Nagle Wacek się ocknął. „Cud" – zakrzyknęła jego dostojna małżonka i zalała się rzewnymi łzami. „Cud, cud” – wszyscy krzyczeli jeden przez drugiego. Zaczęto wyjaśniać, co też się stało. Okazało się, że „Bukietowej” puściła gumka w barchanowych reformach z golfem za kolano (rok prod. 1905), która zdzieliła Wacka prosto po łbie, tak że przytomność stracił. A jak już barchanowe reformy się poluzowały, to – do dzisiaj nie wiadomo jakim cudem – wyleciały spod nich trzy nietoperze, które w tym wielce ekologicznym miejscu zagościły.

Ale, jak powiadam, to może być tylko plotka, albo prosty lud coś dodał i zmyślił od siebie. Zresztą, „Bukietowa” może łgać UKS – owi, to czemu prosty lud nie może w konia robić mnie?

Epilog
z przesłaniem

Czas kończyć opowieść opartą na rzetelnym dokumencie, jakim jest bez wątpienia protokół UKS – u we Wrocławiu. Czas kończyć opowieść, w której przeplatają się wzajemnie wątki fantastyczne i ludowe wierzenia.

Myślę jednak, że deklarowana przez „Bukietową” niewinność jest tak samo prawdziwa, jak nietoperze z jej barchanowych reform z golfem do kolana, rok prod. 1905. I na tym zakończmy domniemanie jej niewinności.

Brak komentarzy: