Całkowity koszt budowy strażnicy miał wynieść 10.002.000 zł. Do chwili obecnej wydane zostało 9.578.140,05 zł. W tej kwocie koszta budowy wynoszą 9.391.658,80 zł. Różnicę – 186.481,80 zł – spowodowały koszta związane z wykonaniem projektu (134.200 zł), nadzorem autorskim nad projektem (16.375,67 zł) oraz wydatki związane z doprowadzeniem wody i prądu na plac budowy.
Trzeba tu jasno powiedzieć, iż pieniędzy zabraknie. Za chwilę wpłynie do starostwa faktura za wykonane kolejne roboty budowlane w kwocie ok. 1,5 mln zł. Zabraknie również pieniędzy na tzw. I wyposażenie (meble, telefony, komputery, lampy), które przewidziano na kwotę ok. 700 tyś. Razem niedobór można oszacować na kwotę rzędu ok. 1,9 mln zł.
Budowa strażnicy finansowana jest z budżetu państwa. Starostwo jest tylko swoistym „pośrednikiem”. Do nas należało przygotowanie dokumentacji technicznej, ogłoszenie przetargu i kontrola przebiegu realizacji inwestycji. Pieniądze dostawaliśmy za pośrednictwem wojewody.
Od pewnego czasu „Bukietowa” stara się o audiencję u wojewody. Cel wizyty jest oczywisty – prośba o dofinansowanie budowy.

Wieść gminna głosi, że takiego kontaktu nie było, bo urwała się korbka od telefonu polowego. Siła wyższa!
Inna wersja głosi z kolei, że poziom zero był, ale ujemny. A już wprost niewiarygodna pogłoska mówi, że ziemi było tyle ile trzeba, tylko ktoś pazerny na ziemię wyniósł ją nocą, by powiększyć sobie areał (te unijne dopłaty mają jednak blaski i cienie).
Jak było, tak było – ziemi trzeba było nawieźć, bo strażacy nie ptactwo wodne i na okrągło taplać się w wodzie nie lubią. A to kosztuje.
Inny, niezauważonym przy sprawdzaniu kosztorysu, mankamentem okazała się energia elektryczna. W projekcie najwyraźniej nie przewidziano, że trochę tych woltów strażacy potrzebują. Wynikła sprawa zakupu transformatora. A wydatku tego również w kosztorysie nie było.
Powstał, co prawda pomysł, by drogi (ok. 200 tys. zł) transformator zastąpić znacznie tańszymi dynamami, ale też upadł. Okazało się bowiem, że członek Zarządu – Stefan Mrówka czasy świetności w dymaniu ma już za sobą, jak rzekomo sam oświadczył. Jak wieść gminna niesie dynamom sprzeciwiła się również „Bukietowa”, która ponoć stwierdziła, że nadymała się lewoskrętnie w Stowarzyszeniu Gminna Szkoła Reymontowska w sezonie 2005/06, i w związku z powyższym poważne czynniki mogą od niej wkrótce oczekiwać dymania prawoskrętnego, co związane będzie wkrótce z jej nieobecnością na zajmowanym dotąd stanowisku.
Wróćmy jednak do meritum. Tak więc „Bukietowa” oczekuje na udzielenie jej widzenia (w obecnej jej sytuacji, to chyba właściwe słowo) u wojewody. Sprawa jest poważna, bo gdyby wojewoda nie dołożył pieniążków, to obciach będzie na całe województwo (zresztą, jeden obciach więcej, jeden mniej, to już chyba z Państwa nikomu różnicy nie robi). Z drugiej jednak strony czasy mamy ciężkie, kryzys w finansach publicznych, Donek skubnął coś każdemu z kasy i nie wiadomo czy wojewoda ucieszy się, że musi do interesu dołożyć jeszcze ok. dwóch baniek. Może grymasić, kaprysić, żądać wyjaśnień, bo 2 bańki piechotą nie chodzą, to 20% wartości inwestycji.
Wykonawca wygrał przetarg na budowę strażnicy za kwotę 8.565.386,98 zł. Dopytywać się może zacząć, jak to się stało (a u nas tradycyjnie winnych nie ma), że trzeba aż o tyle więcej zapłacić. Jednym słowem – przykrość może zrobić „Bukietowej”, bo ona do żadnej merytorycznej odpowiedzi nigdy przygotowana nie jest. Ale jest cwana i może mu obiecać, że: „odpowiem na piśmie” – jak to ma w zwyczaju odpowiadać radnym podczas sesji. Ale czy taki numer przejdzie u człowieka, który nigdy nie był w pewnej zdechłej partii?!
Sytuacja – jak Państwo widzą – jest bardzo ciężka. Nad brakiem kasy cicho sza, bo wiadomość to tajna łamana na przez specjalnego znaczenia. Radni nasi też jakoś kiepsko w tej problematyce siedzą. A „Bukietowa” czeka na widzenie. Ciekaw jestem czy ktoś z Państwa też wybiera się w przyszłości na widzenie do „Bukietowej”?
„Od ognia, morowego powietrza i „Bukietowej” uchroń nas Panie”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz