Sezon aferalny mamy. Cieszyć wypadałoby się, że i my nie odbiegamy od głównego nurtu życia politycznego. Oto ujawniono naszą lokalną aferą. Bębni o tym „Elka”, „Panorama”. A czemu nie ja? Ze względów estetycznych, bo niedobrze mi się robi, jak widzę pazerność i głupotę (na życie jej kurwa brakowało?!).
Chociaż – z drugiej strony patrząc – jaka ta afera nasza? Dotyczy Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska we Wrocławiu. Na szczęście oskubano województwo a nie nas. I tu robi mi się na sercu nieco lżej.
To skubnięcie miało miejsce za rządów niesławnej pamięci koalicji: PiS, pewnej zdechłej partii i zwolenników włóczki moherowej. Rzucili się po objęciu władzy do koryt i efekt, jaki jest – każdy widzi. Prawdopodobnie wydymali fundusz i nic na to nie poradził nawet oberprokurator Ziobro.
W zasadzie naszego powiatowego samorządu rzecz ta nie dotyczy. „Bukietowa” wówczas nie była – na szczęście! – starościną. Wbrew temu, co się pisze i stwierdza w wypowiedziach dla środków masowego przekazu, Przewodniczący Władysław Stanisławski nie był już wówczas wiceprzewodniczącym Stowarzyszenia Gminna Szkoła Reymontowska, ani też jego czynnym członkiem. Takim informacjom proszę nie wierzyć, bo szerzona jest bzdura, i to bez resorów. Tak to jest, gdy czyta się moje teksty bez zrozumienia i analizy.
Stwierdziłem, że: „w zasadzie naszego samorządu rzecz ta nie dotyczy”. My nie ponieśliśmy strat finansowych. Jeżeli sprawa dotyczy naszego samorządu, to tylko w wymiarze moralnym.
Trzeba zadać sobie pytanie: czy „Bukietowa” może nadal sprawować funkcję starościny, tak nieopatrznie powierzoną jej przez radnych?
Na zgodne z prawem usunięcie jej z pełnionej funkcji nie ma – przez najbliższe 4 miesiące - sposobu. Dopóki nie ma wyroku sądu w tej sprawie, zachodzi domniemanie jej niewinności. Liczenie na jej poczucie honoru, to chyba lekka przesada i zbyt optymistyczne założenie.
Co może w tej sytuacji Rada Powiatu? Niewiele albo zgoła nic. Można znowu „pozamiatać” podczas nadzwyczajnej sesji zwołanej na czwartek. Ale to będą tylko słowa, słowa i nic ponadto. Niczego one nie zmienią.
Więcej. „Bukietowa” może w ogóle niczego nie wyjaśniać, bo rzecz – jak już stwierdziłem – nie dotyczy naszego samorządu (na szczęście!). Może np. zachorować, albo odmówić składania jakichkolwiek wyjaśnień. I zrobić to może bez ponoszenia jakichkolwiek konsekwencji. Bo co ma wyjaśniać? Protokół Urzędu Kontroli Skarbowej nie pozostawia żadnych wątpliwości, iż duże środki zostały – delikatnie mówiąc – przeputane.
Pewnie, że głupio i nieprzyjemnie będzie nam wszystkim się żyło z przeświadczeniem, że osoba z tak poważnymi zarzutami na koncie, jest starościną powiatu górowskiego. To duży dyskomfort, a i powód do „sławy”, którą będziemy się cieszyć w środkach masowego przekazu - wątpliwy. Rada Powiatu może poprosić lub zażądać, by „Bukietowa” złożyła dymisję. Ale czy złoży? Czy członkini pewnej zdechłej partii, wie czym jest honor? Nie mnie rozstrzygać. Przekonamy się o tym na sesji.
Inną rzeczą jest zachowanie podczas zbliżającej się sesji członków Zarządu Powiatu. Rodzi się pytanie: czy będzie im do „twarzy” w towarzystwie z osobą podejrzaną o czyny zarzucane jej przez UKS? Czy też wyjadą z założenia, że: „nie dzieje się nic”. Złożenie przez nich rezygnacji z funkcji członka Zarządu Powiatu i odmowa innych radnych, by wejść do Zarządu, którym miałaby nadal kierować „Bukietowa”, zmieniłoby sytuację radykalnie. Być może wymusiłoby to na „Bukietowej” rezygnację z zajmowanej funkcji. W razie oporu można przecież wyłożyć karty na stół i rzec tak: „Albo dymisja, albo za rok szukamy sobie robótki poza powiatem. A referencje damy, że ho, ho!” Na takie dictum acerbum rura powinna jej zmięknąć.
Obawiam się jednak, że w utrzymaniu dotychczasowego stanu rzeczy zainteresowanych jest zbyt wielu radnych, by doszło do zmiany. To, że „twarzą” powiatu będzie osoba zamieszana w aferę absolutnie im przeszkadzało nie będzie, bo ponad wstyd stawiają interes własny. Nasz wstyd jest ich interesem. Od skompromitowanej i osłabionej „Bukietowej”, która będzie na ich łasce, wyciągną dla siebie czy swoich krewnych znacznie więcej.
Wszystko więc wskazuje na to, że sesja niczego nie zmieni. Będzie – albo nie będzie – słowna połajanka, która ani na krok nie zbliży nas do rozwiązania palących nas problemów.
Powiem Państwu, że największą korzyść z tej aferki wyniosła PO. Dlaczego? A dlatego, że górowska PO ma atut nie do zbicia dla wszystkich wrocławskich zwolenników członkostwa „Bukietowej” w PO (ostro napierali na chłopaków w tej sprawie, ale ci też w kaszę sobie dmuchać nie dali! Zuchy!).
Wchodzimy w bardzo smutny okres dla powiatowego samorządu. Czegoś podobnego nie odnotowała historia naszego powiatu. Przeczuwałem jednak, że tak to prędzej czy później musi się skończyć.
Materiał, z którego krojono tę władzę okazał się czymś na podobieństwo „szaty Dejaniry”. W tej zatrutej szacie płoniemy dzisiaj ze wstydu wszyscy. I nic, i nikt tego nie zmieni.
wtorek, 13 października 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz