Nawet nie spodziewałem się, iż ludzie są tak życzliwi. Panuje ogólnie przekonanie, że: „człowiek człowiekowi wilkiem”. Okazuje się jednak, że jest to opinia bardzo niesprawiedliwa. Ludzie kochają bliźnich, tęsknią za nimi i szukają ich namiastek w otaczającym ich świecie. Przywykliśmy do tego, iż pieszczotliwymi zdrobnieniami imion nazywamy najbliższe nam osoby. Czasami jest też tak, że pieszczotliwie nazywamy zwierzątka. I jest to objaw normalny. Ale proszę zauważyć jak dużym uczuciem można darzyć grzyby. Na trawniku za naszym starostwem wyrosły grzyby. Sam fakt, że wyrosły nie jest niczym dziwnym. Zaskakujące natomiast jest to, iż starzy bywalcy tego gmachu (w godzinach 7 – 15 – oprócz sobót, niedziel i świąt - nadali grzybom imiona. Poniżej widzicie Państwo okaz o imieniu „Tadziu”. Proszę zauważyć, jaką przyjął skomplikowaną strukturę. Poskręcany, pozwijany i jednocześnie wygląda jak dwie półkule mózgowe po zabiegu lobotomii, nie licząc elektrowstrząsów. Te nieregularne spiralne kształty ukazują całą pokrętność „Tadzia”. Widać też wyraźnie, iż jest on nieco zmurszały i dni jego dobiegają końca. Czeka go wkrótce okres emerytalny, przed którym „Tadziu” broni się jak może. Nieco zgrzybiał – jak na starego grzyba przystało – ale wciąż uważa, iż jego owocnia może dać życie nowym grzybom. Badania jednak dowiodły, iż tylko próchno wypełnia wnętrze „Tadzia”. Tak więc przedłużanie jego istnienia nie ma – z punktu widzenia przyrodniczego – najmniejszego sensu.
Inny okaz grzyba rosnący na podwórku starostwa ma żeńskie imię „Beatka”. Ma ona nieskomplikowany wygląd i przez to pozbawiona jest bogatego wnętrza, co niesie za sobą ubóstwo duchowe. Zauważyłem, iż żyje sobie na uboczu prowadząc nieciekawą egzystencję samotniczki. Stronią od niej inne osobniki w obawie, iż podzielą jej los. Jej nieliczni admiratorzy też jej żałują. Mówią, iż wzeszła tam gdzie wzejść absolutnie nie powinna. Jej naturalnym środowiskiem jest wieś a na gruncie miejskim czuje się jak ryba wyjęta z wody. Ostatnim grzybem jest „Władziu”. Spośród wszystkich okazów jego najmniej dotknął ząb czasu. Najstarsi bywalcy budynku starostwa twierdzą, iż rośnie on tam i pleni się bujnie od zawsze. Stara Józefowa klnie się na „żywy kamień”, że „Władzia” widziała jak pierwszy raz „wzejszedł” przed reformą administracyjną Gierka. Jak stwierdził stara Józefowa w bezpośredniej rozmowie ze mną: „Wzejszedł panie i za cholerę nie przestaje się plenić. A plenny skurczybyk jest, że ho, ho!” Kiedy spytałem starą Józefową o dwa pozostałe grzyby usłyszałem taką oto opowieść.
„Te dwa panie, to takie bardziej nieudaczne grzybowate. One – panie – przypadkiem wzejszły a właściwie przy pomocy „Władzia”. „Władzio” plenny jest, ale jak mu jaj, znaczy, panie, zarodników braknie, to on panie innym podbierze. I zeszłego sezonu podebrał. Od sromotnikowych wziął zarodnik – niezupełnie wykształcony – i z tego „Beatkę” zmajstrował, ale tak nieudacznie, bo patrzaj pan jaka ona pęknięta jak d…
- Dobra, dobra Józefowa - przerwałem jej opowieść. Bez wulgaryzmów proszę, bo Czytelników mam o wysublimowanym poczuciu smaku i estetyki.
Pomruczała stara Józefowa, pomruczała i dalej kontynuowała opowieść. - - - „Tadzieńka” wzięty został z grzybni krowiaków podwiniętych, które to cholery przez prawie 50. lat panie plenili się po wsiach, miastach cholery! I „Władzio” go też przygarnął panie, bo przed wzejściem nowej grzybni, którą „Władzio” zakładał ze dwa lata temu, posucha u niego na ślachetne zarodniki była. Brał panie co w łapy lazło! I tak nam z krowiaka podwiniętego panie purchawka powstała.
- A może mi Józefowa powiedzieć kto tym interesem na trawniku kręci?
-A jakżeby nie panie. On, „Władzio” znaczy. Ja samam słyszała jak reszta grzybów zwraca się do niego słowami: Panie Nadpurchawkowy”.
Tu stara Józefowa pociągnęła łyk wyrobu o wdzięcznej i historycznej nazwie „1410” i pokustykała chwiejnym krokiem w stronę łąk, znikając mi po chwili w oparach porannych tabunów mgły.
czwartek, 11 września 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz