środa, 24 września 2008

Wiwisekcja tandety

Wczorajsza gremialna odmowa poręczenia kredytu przez samorządy gminne nie powinna być dla nikogo zaskoczeniem. Już w sierpniu pisałem, iż Przewodniczący Stanisławski, Zarząd Powiatu i radni tworzący w powiecie koalicję żyją złudzeniami, za które przyjdzie nam wszystkim zapłacić. Każdy z naszych gminnych samorządów ma własne problemy, których rozwiązanie stanowi dla nich priorytet. Ale nasi rządzący mędrcy tego nie dostrzegali. Można i trzeba zadać sobie pytania o przyczyny wczorajszej porażki.
Najważniejszą widzę w zadufaniu władz samorządu powiatowego. Wyszły one z założenia – fałszywego jak się wczoraj okazało - iż żaden samorząd w obawie społecznego niezadowolenia nie odważy się odmówić pomocy Szpitalowi.
Starościna i Zarząd nie grały fair wobec samorządów. Stosowano chwyty poniżej pasa. Jak Państwo byście się poczuli – będąc np. burmistrzem, gdyby podstępem zaciągnięto was na spotkanie i tam próbowano wymóc obietnicę pomocy dla Szpitala. Rządzący powiatem przekalkulowali i to odbiło się wczoraj czkawką.
Od samorządów żądano pomocy, ale w zamian nie chciano dać nic. Notarialny zapis o przeniesieniu prawa własności do szpitalnych nieruchomości na gminy okazał się prawną fikcją. Samorządy gminne nie były informowane o finansowej kondycji Szpitala. Nie przedstawiono programu restrukturyzacji placówki, szczegółów działalności finansowej, średniej płac kadry lekarskiej, o której wynagrodzeniu krążą po mieście różne informacje. Władze powiatu chciały, by samorządy dały kasę w ciemno. To jest efekt specyficznego myślenia radnych samorządu powiatowego, którym ludzie najmniej patrzą na ręce. Inaczej jest w samorządzie gminnym, który ze społecznością lokalną musi współpracować każdego dnia.
Dlaczego nie współpracowano z wszystkimi samorządami przed zaciągnięciem 11 mln kredytu? Dlaczego samorząd powiatowy nie potrafił nawiązać równorzędnej współpracy, by wspólnie próbować rozwiązać problem Szpitala? A dlatego, że rządząca powiatem koalicja charakteryzuje się dużym poczuciem pychy i niczym nieuzasadnionym przeczuciem o własnej mądrości. Skończył się 11-milionowy kredyt - uleciała „mądrość”, pozostała jednak pycha. I to ona zgubiła Szpital i nas wszystkich.
Sprawy powiatu i Szpitala stoją bardzo źle. Szpital w tej formule przetrwa może do listopada. Zarząd Powiatu czeka. Czeka na cud oddłużenia. Dodajmy, ze czeka tak od chwili zaciągnięcia kredytu. Biernie czekamy na niewiadomą, którą jest ustawa o oddłużeniu służby zdrowia. To czekanie polega na tym, iż spodziewamy się cudu, który ma polegać na podarowaniu nam 33 mln długów. Ze słów starościny Pony wynika, że właśnie za bierność będziemy premiowani. Ci, którzy przekształcą się w spółki prawa handlowego – wg jej tzw. toku „myślenia” – mogą z ustawy nie skorzystać. I cała koalicja czerpie z „mądrości” starościny niczym ze źródła wiedzy wszelakiej. Przewodniczący Władysław Stanisławski również przytakuje starościnie i gorliwie podkreśla, że musimy pilnować, by nic nam nie „uszczkło” (zwrot Pony) z oddłużenia. Tu jesteśmy królami mądrości w okolicy. W takim Wołowie np. sami idioci! Od 1 listopada 2008 roku przekształcają swój Szpital w spółkę prawa handlowego (zadłużenie 33 mln), bo kretyni nie zdają sobie sprawy, że im coś „uszczknie” (zwrot Pony). Nasz zdolny Zarząd Powiatu od maja szykuje spółkę, ale nikt nie widział nawet statutu. Statutu się nie możemy doczekać, bo jak w Warszawie się dowiedzą, że mamy statut spółki prawa handlowego, to mogą nam coś „uszczknąć” ( zwrot Pony) z oddłużenia. I tak to się kręci, a raczej udaje, że kręci, bo ruchy są na jałowym biegu. Nie czeka jednak komornik, który co miesiąc też stara się nam coś „uszczknąć” z dochodów Szpitala. Ale jakoś Zarządowi i Ponie absolutnie nie przeszkadza, że komornik pasie się kosztem zarabiających nędzne grosze salowych. Zarząd i Pona o swoje wynagrodzenie drżeć nie muszą. Zresztą oni nie zaiwaniają za grosze w niedziele i święta. Postawię nawet tezę, że nie robią absolutnie nic a kasa leci.
I tak trwa ta kołomyja, którą zmontował nam Prześwietny Przewodniczący Władysław Stanisławski. On stworzył ten Zarząd i on głównie odpowiada za postawienie powiatu i Szpitala na krawędzi bankructwa. Od wczoraj nie jest to już nawet krawędź, to pierwszy krok w przepaść.
Wszystko wskazuje na to, że trwanie i czekanie na cud nie da nic. Świat należy do odważnych. Trzeba postawić Szpital w stan likwidacji, utworzyć nowy podmiot, który odcięty zostanie od zadłużenia. Zadłużenie – mówi się trudno! – musi spaść na powiat. Co z powiatem? W najgorszym przypadku komisarz. Ja tam płakał nie będę, że Pona przestanie być starościną, Zarząd pójdzie na zielona trawkę a Przewodniczący pozostanie jedynie przy tytule – prezes.
Straszenie, że zadłużenie spowoduje likwidację powiatu włóżmy między bajki dla poczętych w stanie matołectwa. O likwidacji powiatu decyduje tylko Sejm RP.
To jest jedyne realne wyjście. Jak Państwo usłyszą od radnych o dzierżawie, to niech Państwo pytają: po co było jeść żabę za 11 mln? I drugie pytanie do radnego: ile wziąłeś złodzieju?
Należy próbować – co będzie ciężkie – utworzyć spółkę z udziałem wszystkich gmin i powiatu, ale pod warunkiem, że powiat przejmie dług na siebie. To jedyna szansa, by Szpital przetrwał i się rozwijał.
Problem polega na tym, że ekipa dopuszczona w porywie nieodpowiedzialności przez Władysława Stanisławskiego do władzy tego nie zrobi. Dlatego całą ekipę należy „uszczknąć” (zwrot Pony) i to niekoniecznie w sposób pokojowy. Każdy dzień ich trwania jest dniem naszej klęski.

Brak komentarzy: