środa, 12 stycznia 2011

Głupota promowana

Z wielkim hukiem i dumą wydział promocji starostwa powiatowego wręczał folder „Zabytki architektury powiatu górowskiego”. Na pierwszy rzut oka rzecz wygląda ładnie. Papier lśni, kolor wali po oczach, stron też trochę jest.

Na drugi rzut oka włosy stają dęba. Każdy kto co nieco orientuje się w dziejach naszego miasta od razu wychwyci brednie w treści opisu zabytków. Nie będę się znęcał nad całością, bo szkoda mi na to czasu. I nie będę się znęcał nad zdjęciami, na których walą się wieże i ściany sfotografowanych budynków.

Pozwoliłem sobie pochylić się tylko na pierwszych 4 stronach, bo na tyle starczyło mi cierpliwości.

Państwu zalecam też cierpliwość przy studiowaniu skanów służących za ilustrację do mojego posta.

Już przy czytaniu pierwszych zdań z folderu zacząłem sobie kojarzyć, że już to gdzieś czytałem. Zamyśliłem się najgłębiej jak potrafiłem i … eureka! A oto skąd p.o. dyrektora tzw. „promocji” skopiował tekst z wydanego w roku 2003 folderu „Powiat górowski”.



Tylko po co? A po to, by mieć łatwiej. I znowu mamy podaną bałamutną liczbę ludności, bo legendarne już 38 tys. osób. Pragnę zauważyć, że w roku 2003 też było – wg autora – 38 tys. osób. Jeżeli chodzi o liczbę ludności naszego powiatu, to jest ona dla autora constans. Rzec można, że stała, jak wielkość wyrw w jego inteligencji.

Zegar na Wieży Głogowskiej. I sama wieża, i zegar są bez wątpienia zabytkami. Ale znaczna część informacji zawartych w folderze na temat naszego sztandarowego zabytku, to zwykła lipa i fantasmagoria, autorstwa niedouczonego, a za to pełniącego od 11 lat obowiązki dyrektora tzw. „promocji” - Ludwika Skoczylasa. Czytamy w folderze, że:

W roku 1765 na szczycie wierzy (pisownia oryginalna) zamontowano zegar miejski”.
Jest to taka sama prawda, jak to, że Wydział Promocji i Pozyskiwania Funduszy jest jasną gwiazdą na firmamencie starostwa. Gdyby czcigodny p.o. dyrektor orientował się co nieco (ale po co? Za to mu nie płacą!) w literaturze przedmiotu, to przeczytałby w książce Ziołeckiego („Historia miasta Góra 1300 – 1900) następujące zdania:

Zrobiony przez Seera zegar zdobił wieże ratuszową tylko do roku 1838. W roku tym, w związku z przebudową wieży ratuszowej na skutek szkód pożarowych (pożar z roku 1836 w popiół obrócił zachodnią część rynku naszego miasta – przyp. moje) zegar ten został przeniesiony do tzw. wieży Dohlenów (Dohlenthurm). Przeniesiono tam również dzwony kościelne ze starej wieży przy Bramie Głogowskiej , która wprawdzie była bardzo mocna, ale bez dachu. Wyposażono przy tym wieżę w schody i solidny dach”. Oto i prawdziwa data zamontowania zegara na Wieży Głogowskiej.


Wśród zabytków wymienionych w folderze nie odnalezienie Państwo naszej Kalwarii. W opracowaniu „Studium urbanistyczno – konserwatorskie miasta Góry”, str. 48 czytamy:

Ewenementem górowskim była Kalwaria, której zalążkiem stał się kościół filialny p.w. Bożego Ciała, wzniesiony ok. połowy XIV wieku w lesie, w odległości ok. 1 km na północ od miasta. (…) Stacje kalwaryjne powstały pod koniec XVII i na początku XVIII wieku, jako wyraz egzaltacji religijnej w okresie kontrreformacji”.

Widocznie dla szefa tzw. „promocji” powstały zbyt późno, by zaliczyć je do zabytków. Z całą pewnością p.o. dyrektora Wydziału Promocji można zaliczyć do zabytków. Postuluję, by na drzwiach jego gabinetu zawiesić tabliczkę z napisem: „Skansen ponizmu”.

A jak już jesteśmy przy kościele p.w. Bożego Ciała”, to przypatrzmy się temu zdaniu:

Obok świątyni znajdują się tzw. święte schody, które od XVIII w. były celem pielgrzymek. Ściany i sklepienia klatki schodowej mieszczącej święte schody pokrywają malowidła z wyobrażeniami ze Starego Testamentu nawiązującymi do życia Chrystusa”.


No, ja nie wiem gdzie uczył się religii szef tzw. „promocji”, ale to nieważne. Stary Testament i Chrystus! To tylko p.o. dyrektor naszej powiatowej promocji może wydumać i na papier przelać. Papier bowiem jest cierpliwy i wszystko przyjmie.

A teraz powróćmy do „malowideł”. Oczywiście mowa tu o freskach, które wykonane zostały bardzo rzadką techniką, ale ten fakt nie zasługuje na wzmiankę. Bo dla p.o. dyrektora, to tylko „malowidła”. Nie wspomniano też o tym, że możemy i powinniśmy być bardzo dumni ze świętych schodów. Na Dolnym Śląsku jest tylko jeszcze jeden taki zabytek, który znajduje się w Sośnicy (koło Wrocławia). Zabytek ten jest jednak mniej wiekowy niż nasz.


Proszę też zwrócić uwagę na fakt, że w folderze nie znajdziemy ani jednego zdjęcia z wnętrza kościoła. Ta praktyka ciągnie się w wydanym folderze stronami całymi. Mamy zabytki sakralne obfotografowane na zewnątrz, ale nieomal nie ma ukazanych wnętrz. To taka lipa promocyjna, ale godna p.o. dyrektora. Wnętrze mogłoby go przerosnąć. Tak jak przerasta go dyrektorowanie.

A tu macie Państwo przykład jak zerżnąć cudzą własność intelektualną, czyli zostać złodziejem i nawet się na ten temat nie zająknąć. Powyżej mają Państwo tekst z folderu a poniżej też tekst, ale z innego źródła.

W roku 2003 spora grupa gimnazjalistów pod wodzą Elżbiety Maćkowskiej opracowała „Przewodnik turystyczno - krajoznawczy po ziemi górowskiej”.

I szef tzw. „promocji” zerżnął sobie tekst. A po co miał wymyślać i pisać? Może i dobrze, bo obawiam się, że gdyby sam próbował teksty ułożyć, to znowu coś zostałoby sknocone. Wszak: „ja się wcale nie chwalę, ja po prostu mam talent”.

I jeszcze jeden przykładzik na absolutny brak wiedzy na temat zabytków zaprezentowany przez dyrektora tzw. „promocji”. Pod hasłem „zamek” mamy kolejną głupotę.
Państwo przeczytali? Odwołajmy się po raz kolejny do „Studium …”, jako źródła czystej wiedzy. Na stronie 46 czytamy o zamku:

Wg Wernhera zamek usytuowany był na południowym krańcu ulicy zwanej Zamkową (Burggasse – dziś ulica Wolności, biorącej początek w południowo – zachodnim narożniku rynku. Była to budowla skromna, na rzucie prostokąta, kryta 4 – spadowym dachem. Ustalenie faktycznej lokalizacji zamku jest sprawą dość istotną, jako, że rozpowszechniła się mylna wersja wskazująca na rejon wieży strażniczej i budynku dawnego więzienia, jako na relikty zamku. Zamek spłonął w pożarze z 1759 roku i nigdy nie został odbudowany”.

Ale u p.o. dyrektora tzw. „promocji” zamek został przebudowany na więzienie. I nie wiem czy dalej włosy sobie rwać z głowy czy też plunąć na wydane badziewie i nerwów sobie nie targać.
Bo i po co nerwy sobie targać skoro ani staroście ani wicestaroście p.o. dyrektora tzw. „promocji” nie przeszkadza? Absolutnie nie przeszkadza!

I mi może nie przeszkadzać. Musi zostać jednak spełniony jeden warunek. Niech obaj panowie wezmą p.o. dyrektora tzw. „promocji” na własne utrzymanie. Jak już tolerują wypisywane przez niego głupoty, intelektualną kradzież, to niech opłacają szefa tzw. „promocji” z własnych pieniędzy. I niech on tam sobie siedzi i wypisuje za ich pieniądze, to co mu tylko do tego łba strzeli. Ale niech nie kompromituje urzędu. W tym celu mogą panowie starostowie założyć spółkę wydawniczo – autorską o wdzięcznej nazwie: „Niedźwiedź, Wołowicz, Skoczylas & Niewiedza, Niekompetencja, Bylejakość”. Ale na własny rachunek, powiadam.
Acha, ten nieudaczny folder kosztował starostwo ok. 4000 zł.

Brak komentarzy: