Wczoraj dokonano wyboru przewodniczącego i wiceprzewodniczący Komisji Zdrowia i Opieki Społecznej. Członkami komisji są radni: Jan Kalinowski, Edward Szendryk, Marek Hołtra, Dariusz Wołowicz, Piotr Iskra.
Na funkcję przewodniczącego komisji wybrano Edwarda Szendryka. Ten z kolei zaproponował, by w związku z przekształceniem szpitala komisja miała dwóch a nie jednego zastępców przewodniczącego. Narodził się co prawda pewien problem natury prawnej.
W statucie naszego powiatu nie ma mowy o zastępcach przewodniczących komisji. Jak ta pozastatutowa funkcja weszła w samorządowy krwiobieg? Bóg jeden raczy wiedzieć, a i to nie jest pewne. Prowadzący obrady komisji (do chwili wyboru przewodniczącego tego gremium), przewodniczący Rady Powiatu – Zbigniew Józefiak pytany o możliwość wyboru dwóch zastępców stwierdził, że sprawa jest otwarta, bo powołano komisję statutową, która będzie modyfikowała statut nieprzystający w chwili obecnej do przepisów prawa i takich praktyk, jak wyżej opisana.
Tu uspokoję Państwa. Funkcja wiceprzewodniczącego każdej komisji nie pociąga za sobą gratyfikacji pieniężnej. Przypomnę tylko, że finansowy dodatek do diety (670 zł – nie podlegające opodatkowaniu) przysługuje przewodniczącym komisji (150 zł) oraz wiceprzewodniczącym Rady Powiatu (też 150 zł).
W tej płynnej i niepewnej prawnie sytuacji wyłoniono dwóch wiceprzewodniczących. Zgłoszono kandydatury Marka Hołtry i Jana Kalinowskiego. Radny Hołtra zapytany czy wyraża zgodę na kandydowanie dowcipnie odrzekł, że tak, ale: „w odwrotnej kolejności”.
Komisja tego dnia nie miała nic do zaopiniowania, ale tematem nr 1 stało się spotkanie starostów ze związkami zawodowymi działającymi w naszym szpitalu.
Tu pozwolę sobie zauważyć, iż w tej sprawie mamy taka oto kuriozalną sytuację. Wypowiedzi starosty i pielęgniarek można oglądnąć i wysłuchać w TV Master z Głogowa. Nie można jednak nic o tym ważnym spotkaniu, z którym pielęgniarki wiązały duże nadzieje, przeczytać na stronie powiatu górowskiego. Gdyby to było za czasów „ponizmu”, to ja bym się nie zdziwił, bo wówczas nic już wbić mnie w zdumienie nie mogło.
Ale trwa recydywa tego typu „polityki” informacyjnej. I jak ja to widzę, to się zastanawiam czy czas nie stanął w miejscu. Czasami wchodząc do starostwa mam poczucie déja vu. A Państwo wiecie, jaki to dla mnie koszmar!
Wracając do „polityki” informacyjnej starostwa, to dzisiaj zaszła tam w tym względzie pewna zmiana. Dotychczasowy opiekun strony internetowej p.o. dyrektora tzw. „promocji” Ludwik Skoczylas został odsunięty od jej prowadzenia. To znaczy tak. Ja chyba nie dość precyzyjnie użyłem słowa „odsunięty”. W tym przypadku „odsunięta” przez wiele lat, to była od p.o. dyrektora strona internetowa. On ją osierocił i skazał na niebyt, śmiech i pogardę. I w końcu wyrodnego ojca „pokarało”. Nie, nie, co to, to nie! Państwo myślą, że co? Że go starostowie ukarają? Nie, nie! Nadal będzie tkwił w starostwie, jak kołek w płocie. Kruk krukowi … itd., itp. Zero złudzeń! – drodzy Państwo.
Wróćmy jednak do posiedzenia komisji. Przebieg spotkania ze związkami zawodowymi zreferował w dużym skrócie radny Marek Hołtra.
Dyrekcja szpitala nadal nie wyraża zgody na włączenie 20% premii do wynagrodzenia zasadniczego pielęgniarek. Dyrektorka Młodawska przedstawiła swoje własne trzy propozycje (szczegóły na powiatgora.pl – żartowałem!), ale nie zyskały one uznania w oczach pielęgniarek.
Zaproponowała też redukcję 6 – 7 etatów, by znaleźć pieniądze na wliczenie premii i jej skutków do wynagrodzenia.
Pielęgniarki podały przykłady nadmiernego szastania pieniędzmi przez dyrekcję szpitala. Wskazały zatrudnioną przez dyrektorkę wrocławską kancelarię prawną za 2,5 tys. zł miesięcznie. Kancelaria ta prowadzi sprawę, w której pozywa się szpital o zapłatę należności za wykonanie sterylizatorni.
Podnoszono podczas spotkania problem zarządzania jednostką. Jak stwierdził przewodniczący Rady – Zbigniew Józefiak: „dyrektorka podaje różne kwoty w sprawie skutków włączenia premii do wynagrodzenia zasadniczego. Problemem jest osoba dyrektorki i sposób zarządzania przez nią jednostką”.
W tym miejscu radny Hołtra poinformował, że zapadła decyzja, iż na początku przyszłego tygodnia zostanie rozpisany konkurs na prezesa spółki.
Tymczasem kondycja finansowa szpitala na koniec roku rysuje się w barwach zbieżnych z czernią i jej rozlicznymi odcieniami. Radny Hołtra poinformował, że nieomal wszystkie oddziały szpitalne mogą nie wykonać kontraktów zawartych z NFZ. Wzrosły w szpitalu – i to w sposób straszliwy – koszty zarządu. Jako przykład radny Hołtra podał pogotowie, które dotąd finansowo wspierało szpital jako całość a obecnie zysk na czysto z tego działu wynosi ok. 5000 zł miesięcznie.
Podyskutowano jeszcze na temat skandalicznego zachowania niektórych lekarzy pracujących w górowskim szpitalu. Tu prym wiódł radny Szendryk. Skwapliwie unikano jednak podawania nazwisk szubrawców, bo to przecież nieładnie a i straszno (uwaga: pavulon!).
No i tak sobie narzekając, pocieszając się wzajemnie, że coś z tym trzeba zrobić, że się uzdrowi, nastąpią zmiany, przyjdzie nowy prezes i przeprowadzi lud przez ocean zamętu, rozstano się.
Najciekawsze jednak odbyło się dnia poprzedniego. Po spotkaniu, na którym żadne decyzje nie zapadły, pielęgniarki zagadnęła TV Master. Pyta redaktorka: co Państwo ustaliliście? Nic! – odpowiada pielęgniarka. Jak to nic? – dziwi się redaktorka. Przez 1,5 godziny Państwo obradowali i nic nie postanowiliście? Nic! – odpowiada pielęgniarka. Oczy ślicznej redaktorki robią się okrągłe niczym spodeczki od filiżanek.
A moje nie! Bo ja tego dnia wygrałem koniak! Z góry wiedziałem, że będzie „gadane” a nie „postanawiane”.
Acha! Mój kolega K.K. opowiedział mi taki dowcip: „Mówi się, że doktor House jest człowiekiem brutalnym. Tak mogą mówić tylko ci, którzy nie leżeli w górowskim szpitalu”.
piątek, 14 stycznia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz