piątek, 14 stycznia 2011

Samo życie

Otrzymałem maila od Pani, która zapragnęła podzielić się z Państwem swoimi uwagami na pewien temat. Dziękuję Pani za korespondencję a list publikuję w jego pierwotnej treści.

W niedzielne popołudnie moje wnuki występowały razem ze swym przedszkolem na Wielkiej Orkiestrze, która to miała miejsce w Górowskim Domu Kultury.
Zdezorientowana tłumem osób chodzącym w różne strony próbowałam uzyskać informacje na temat tego, gdzie znajduje się szatnia dla dzieci.
O pomoc poprosiłam osobę w koszulce orkiestry. Dziewczynka powiedziała, że nie wie, bo ona zbiera pieniądze do puszki, lecz wskazała palcem człowieka, który miał być pracownikiem DK.
Jakiś Tomasz (nazwiska nie zdołałam odczytać na plakietce) w bardzo chamski sposób burknął mi, że on nie jest tu od dzieci i że skąd ma wiedzieć.
Czy płacimy podatki za taką kulturę? Poza tym człowiek ten notorycznie idąc zbyt pewnym siebie krokiem taranował dzieci. No broń Cię bardzo!
Poirytowana zapytałam pana z wąsami (pan Kubiak?), który skierował mnie do pani Halinki, która w przyzwoity sposób i z uśmiechem na twarzy poinstruowała mnie, gdzie mam iść z moimi latoroślami. Później jeszcze ta kobieta, gdy mnie widziała, pytała czy trafiłam.
Nie podobało mi się też o, że małoletni pracownik PDK pan Adrian G. z olbrzymiej wielkości aparatem zasłaniał obiektywy innym. Tak samo jak fotografka pani Kszyszkiewicz. Czy tych ludzi uczono gdzieś, jak powinni fotografować?
Była również jakaś kobieta z telewizji, która siedziała cały czas w jednym miejscu nikomu nie przeszkadzając.
Dziwi mnie fakt nieobecności na sali dyrektor DK - Danuty P., która pojawiła się, wg strony informacyjnej DK, tylko na początku Orkiestry.
Mimo że jest podjazd do DK, to żaden inwalida nie mógł się przedostać przez zamknięte drzwi. A szkoda? To są tacy sami ludzie jak my.

Brak komentarzy: