piątek, 7 stycznia 2011

Mój skrab - zagadka dla elektryka

Jako dziecko wychowane na klasycznych baśniach i legendach, często zaglądałem w każdą znalezioną w ziemi dziurę w poszukiwaniu ukrytych skarbów. Lektura Scotta i Stevensona przez całe dzieciństwo utwierdzała mnie w przekonaniu, że przypadkowe zagłębienie w powierzchni kryć może skarby mogących wystarczyć na zostanie Królem Maciusiem, lub przynamniej Bilbo Baginsem. Dużą część mojej młodości poświęciłem zabawą w poszukiwacza skarbów – oczywiście wtedy nie była to zabawa, tylko bardzo poważna próba zdobycia złota i kosztowności. Ręka księżniczki nie interesowała mnie wtedy wcale. Co miałbym, zrobić z dodatkowymi 5 palcami?

Lata mijały, a ja coraz mniej wierzyłem w możliwość znalezienia ukrytego w ziemi skarbu. W moim życiu pojawiali się kolejni nauczyciele, z których żaden nie próbował nawet udawać, ze jest moim Panem Samochodzikiem, oraz pracodawcy którzy rzeczywiści stali na straży wszelakich dóbr materialnych, jednak ich niechęć do dzielenia się nim była jedynym podobieństwem z baśniowymi krasnoludami. Pomimo tego przyzwyczajenie do zaglądania w głąb napotkanych w ziemi wyrw została mi na całe życie.

Spacerując ulicami naszego miasta poczułem przez chwilę przypływ nadziei, gdyż perspektywa znalezienia skarbu przybliżyła się do mnie ponownie, jak w czasach gdy moim całym ekwipunkiem były jedynie dłonie i zdobyczna finka. Natchnieniem do powrotu lat dziecinnych była tajemnicza dziura znaleziona przeze mnie w pobliżu górowskiego szpitala, którego baśniowa otoczka została odkryta już dawno temu. Ale po kolei.

Mijając ulicę Hirszfelda moja noga zapadła się w chodnik. Co jest, myślę? Przecież to niemożliwe, aby w środku miasta noga tak po prostu znalazła się w chodniku, kiedy od dawna wiadomo, że powinna znajdować się w zupełnie innym miejscu, czyli na nim.
Wtem myśl jasna i czysta przeszyła mą głowę. Tak, to skarb! Lata mijały, ja dorosłem, przestałem wierzyć w baśnie i właśnie teraz los postanowił nagrodzić mnie niewdzięcznika, który zapomniał o swoim marzeniu z dzieciństwa. Mając przed oczami perspektywę niezmierzonych bogactw, lub przynajmniej rzekomych pieniędzy „wpompowanych” w Szpital (bo skoro nie ma ich w budynku, to może spłynęły pod poziom chodnika), pochyliłem się, przystawiłem oko i zamarłem. Oto jak w prawdziwej legendzie skarb był broniony. Nie były to jednak smoki, czy czarni rycerze. Dostępu do szpitalnych bogactw broniła plątanina kabli, przypominając z wyglądu węże, których jak wiem najbardziej znany poszukiwacz skarbów Indiana Jones bał się panicznie. Również ja przestraszyłem się, stąd też ten post i prośba do czytających mnie elektryków.


Czy ktoś z państwa mógłby pomóc mi w odgadnięciu jakie przewody bronią dostępu do szpitalnych bogactw? Jeżeli tak proszę o odpowiedź. Zyski obiecuję podzielimy po równo. Byś może nawet podratujemy szpital – przecież to on spoczywa na moim skarbie.

Teraz tak na poważnie. Może ktoś zainteresuje się stanem naszych chodników, skoro o drogach przestaliśmy na razie myśleć. W dziurę przy Hirszfelda mieści się stopa dorosłego mężczyzny. Co wtedy gdy wpadnie w nią noga dziecka? Żadnym pocieszeniem nie jest to, że przynajmniej szpital znajduje się w pobliżu.

K.K.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Bardzo ciekawie to zostało opisane.

Anonimowy pisze...

W sumie takie kwestie na pewno mus rozwiązać elektryk i ja jestem zdania, ze warto to dać fachowcom. Jak dla mnie z prądem najważniejsza jest na ten moment kwestia, abym płacił za niego jak najmniej. Właśnie dlatego zdecydowałem się na skorzystanie z oferty https://poprostuenergia.pl/prad-dla-firmy/ i mam po prostu tańszy prąd dla firmy.

Wojciech Roszkowski pisze...

Planujesz remont lub budowę domu i potrzebujesz profesjonalnej instalacji elektrycznej? Zapoznaj się z ofertą na stronie https://elektryk-wroclaw.pl/oferta/. Znajdziesz tam szeroki zakres usług, od projektowania instalacji, poprzez jej montaż, aż po późniejszą obsługę i konserwację.